Najpierw kibicom Lecha "ulało" się. Dyrektor sportowy Tomasz Rząsa, odpowiadający od lat za politykę kadrową, usłyszał raz jeszcze z Kotła, że ma się wynosić - tyle że w bardziej wulgarnym komunikacie niż podajemy.
Potem kibice Lecha postanowili zaszydzić z drużyny. Gdy bramkarz Filip Bednarek miał przy nodze piłkę, widownia prosiła, żeby wybił ją bezpiecznie w trybuny. Potem każde udane celne zagranie, obojętnie którego zawodnika, było kwitowane hiszpańskim; "ole!". Tylko w Hiszpanii zawsze jest to wyraz podziwu, a w Polsce kpienia z wyczynów piłkarzy. Nie rozczytał tego trener John van den Brom, który w pewnym momencie zachęcał kibiców do jeszcze gorętszego dopingu.
Salwą śmiechu sympatycy Lecha podsumowali zmarnowaną jedenastkę przez Afonso Sousę. Portugalczyk przejął się reakcją trybun. Kiedy chwilę później strzelił gola z akcji to przyklęknął i schował twarz w dłoniach.
Swoje usłyszał też Piotr Rutkowski. Prezesa zachęcano, by wrócił do Wronek.
Dogrywkę fani z Kotła, czyli trybuny dopingowej postanowili obejrzeć... na siedząco. W sumie czwartkowe widowisko obejrzało 12 555 osób. Trudno się dziwić niskiej frekwencji, tym bardziej że część wejściówek zaczynała się od kwoty 80 złotych.
Na pomeczowej konferencji głos w sprawie zachowania kibiców wziął holenderski trener: - Nie rozumiałem, co śpiewali. Rozumiem, ze nie udało nam się rozstrzygnąć tego meczu wcześniej, a kibice zareagowali bardzo emocjonalnie. To nasza wina, ze nie wykorzystaliśmy tylu szans. Parę miesięcy temu wszyscy byli dumni z tych zawodników, którzy zdobywali mistrzostwo Polski. Wiem, że w tej chwili co się dzieje, jest rozczarowujące. Ale czy ci zawodnicy zasłużyli, aby grać przeciwko własnym fanom? - pytał van den Brom, po czym poprosił o wsparcie w kolejnych spotkaniach.
Lech o fazę grupową zagra z luksemburskim Dudelange.
LIGA KONFERENCJI w GOL24
Oddajcie licencję, bo wstyd! MEMY po meczu Lech - Vikingur
