- Nie przyznaję się do w ten sposób sformułowanego zarzutu – oznajmiła oskarżona i odmówiła składania wyjaśnień. Potem zaś dodała: - Nie chciałam zabić Michała, chciałam go tylko nastraszyć. Żałuję tego, co się stało.
Do tragedii doszło 11 czerwca br. w Łodzi. W śledztwie kobieta zeznała, że tego feralnego dnia między nią a jej mężczyzną doszło do awantury. Przyczyną było to, że Michał B. zarzucił jej niewierność i uderzył dłonią w twarz. Kobieta popłakała się, co sprawiło, że mężczyzna zaczął ją przepraszać. Zapewne na znak zgody dał jej 50 zł i wysłał do sklepu, aby kupiła coś „mocniejszego”.
Niestety, po jej powrocie doszło do kolejnej scysji. On zaczął ją bić i kopać po rękach i nogach ponownie oskarżając o zdradę. Potem obalił ją na podłogę, usiadł na niej okrakiem i zaczął ją okładać. Oskarżonej udało się wyrwać. Pobiegła do szuflady, wyjęła nóż myśliwski, który oboje kupili kilka miesięcy wcześniej na Rynku Bałuckim, i zagroziła mężczyźnie, że jeśli jeszcze raz ją uderzy, to ona go zabije.
Michał B. najpewniej pomyślał, że kobieta blefuje. Dlatego nie przestraszył się i ruszył na nią z uniesionymi rękami. Był to błąd. Dominika Cz. dopadła konkubenta i zadał mu jeden cios w plecy. Z rany zaczęła lecieć krew. Wyglądało to na silny krwotok. Kobieta wzięła ręcznik i próbowała ratować partnera. Daremnie. Mężczyzna runął na podłogę i wkrótce zmarł.