Michał S. będzie odpowiadał za oszustwo. Wyłudzić miał – wykorzystując dobre serca darczyńców – 486 tysięcy złotych. Kiedy o sprawie zrobiło się głośno, zaczął oddawać pieniądze. Zwrócił niewiele ponad 100 tysięcy złotych. Przede wszystkim piłkarzowi Robertowi Lewandowskiemu. Co z resztą? Wydał na własne potrzeby. Spłatę długów, czynsz za mieszkanie, sprzęt RTV i sportowy. Wreszcie na rozrywkę - restauracje, kluby, imprezy i kobiety do towarzystwa.
Wszystkich pokrzywdzonych jest przeszło 5 tysięcy osób. Prokuratura przesyłając do sądu akt oskarżeni nie wnioskowała, by ich przesłuchiwać na procesie. To nie ma sensu. Lista świadków, których miałby sąd wysłuchać to pięć osób. Choć – teoretycznie – możliwe jest kończeni procesu tylko na wyjaśnieniach samego oskarżonego Michała S. Obrona może wnioskować o skrócenie procesu. Oznaczałoby to ugodę z prokuraturą zaakceptowaną przez sąd i ustalony wspólnie wyrok. Według nieoficjalnych informacji, negocjacje w tej sprawie trwają.
Warto przypomnieć, że Michał S. był wcześniej siedmiokrotnie skazywany za oszustwa na kary w zawieszeniu. W grudniu, na wniosek wrocławskiej prokuratury okręgowej, sąd odwiesił wszystkie wyroki. Mężczyzna ma więc do odsiedzenia za kratami trzy lata i osiem miesięcy. Nie licząc ewentualnej kary za zbiórkę pieniędzy dla nieistniejącego Antosia.