Spis treści
Polityka historyczna „nabiera szczególnego znaczenia w momentach, gdy słabnie oddziaływanie innych czynników legitymizacji: ekonomicznych, politycznych, społecznych i międzynarodowych” – czytamy w analizie Ośrodka Studiów Wschodnich pt. „Mocarstwowy mit wojny we współczesnej polityce zagranicznej Kremla” (grudzień 2019).
Mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej zabarwiony fałszem
Putin i jego ludzie bardzo się starają, by utrwalać jednoczący Rosjan, niezależnie od ich poglądów politycznych i stosunku do Kremla, mit zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. To centralny element rosyjskiej polityki historycznej i jeden z fundamentów ideologicznych obecnego reżimu. Ale to oznacza konieczność „poprawiania” pewnych faktów z przeszłości.
Szczególnie uderzającym przykładem, już nie tylko przemilczania faktów czy ich manipulacji ale jawnego fałszowania historii, jest obraz w szkolnych podręcznikach źródeł II wojny światowej. Nie ma paktu Ribbentrop-Mołotow i współpracy Sowietów z Niemcami w okresie międzywojennym (vide choćby Rapallo), jest za to zrzucanie winy za wybuch wojny na Polskę i Zachód. Dla przeciętnego ucznia w rosyjskiej szkole wojna zaczyna się tak naprawdę od momentu inwazji III Rzeszy na Sowiety. Putin atakując Zachód za rzekomą współpracę z Hitlerem usprawiedliwia Stalina, zwycięzcę z 1945 roku. W rosyjskim projekcie to Chamberlain, Daladier i Piłsudski (zza grobu) są winni spiskowania z Hitlerem, nie Stalin. A drogę do wielkiej wojny otwiera układ monachijski, a nie pakt Ribbentrop-Mołotow.
Rosji wojny o pamięć
Rosja i Rosjanie bardzo różnią się od Zachodu, zwłaszcza tego „starego”, dla którego pamięć historyczna jest coraz mniej ważna. W modzie jest wręcz atakowanie swej historii i pisanie jej w pewnym sensie na nowo. Rosja też przepisuje historię, ale inaczej niż wiele krajów zachodnich. W Rosji przepisywanie historii służy pognębieniu wrogów, innych narodów i krajów oraz umacnianiu przekonania o własnej wyjątkowości. Na przykład kilka lat temu Duma uchwaliła ustawę, która przesunęła datę upamiętnienia oficjalnego zakończenia II wojny światowej w 1945 r. z 2 września na 3 września, podobnie jak to było w czasach sowieckich. To sygnał, że Związek Sowiecki walczył o jeden dzień dłużej niż jego zachodni sojusznicy.
Władze wielu państw starają się być strażnikami pamięci zbiorowej. Rosja wyróżnia się dwiema rzeczami. Po pierwsze, nie chce dyskutować o niewygodnych kwestiach historycznych. Po drugie, dyskurs na temat historii prowadzi w niezwykle agresywny sposób i skrajnie powiązany ze współczesną polityką sposób. Rosja nie prowadzi polityki historycznej, Rosja prowadzi wojny o pamięć. Z Ukrainą, z Polską, z Japonią etc. etc. Już sama terminologia pokazuje, czym dla reżimu putinowskiego jest historia. Jest jednym z kluczowych narzędzi prowadzenia współczesnej polityki i walki z wrogami zarówno zewnętrznymi, jak i wewnętrznymi.
W pierwszym szeregu w wojnach o pamięć maszerują nie historycy, ale czekiści. A dokładniej Służba Wywiadu Zagranicznego (SWR), bezpośrednia kontynuacja Pierwszego Zarządu Głównego KGB. Głównym moderatorem współczesnej debaty historycznej w Rosji jest Rosyjskie Towarzystwo Historyczne, na czele którego – od 2012 roku – tradycyjnie stoi szef SWR. To służby specjalne nadzorują archiwa, gdzie kryje się wciąż wiele tajemnic, ale z których można wybierać dokumenty pasujące pod tezę, a inne nadal ukrywać. Na przykład w styczniu 2020 r. rosyjskie Ministerstwo Obrony opublikowało odtajnione materiały o Powstaniu Warszawskim. Publikacji towarzyszyło wskazanie dokumentów sugerujących, że powstanie było źle przygotowane i że przeceniono możliwości Armii Czerwonej. Co więcej, sugerowano, że przywódcy powstania mogli nawet celowo zaprojektować jego porażkę.
Rosja o pakcie Ribbentrop-Mołotow
Jak w Rosji traktowany jest przypadek słynnego tajnego protokołu paktu Ribbentrop-Mołotow z sierpnia 1939 r., zgodnie z którym Niemcy i Związek Sowiecki podzieliły część Europy Wschodniej na „obszary wpływów”, w wyniku czego ZSRR zajął kraje bałtyckie oraz części Polski i Rumunii? W czasach sowieckich istnienie tajnego protokołu było ukrywane, ponieważ uznano go za tak bardzo haniebny. Potem przyszła głasnost’, a w 1989 r. nowy parlament sowiecki, Kongres Deputowanych Ludowych, potępił pakt i jego tajny protokół jako „prawnie niedoskonałe i nieważne”. Teraz oba wspomniane dokumenty przedstawiane są jako zwycięstwo sowieckiej dyplomacji i Stalina osobiście.
Jeszcze kilkanaście lat temu Rosjanie skupiali się na odwracaniu uwagi od faktu zawarcia paktu z nazistami i szukali innych winnych wybuchu II wojny światowej. Wytypowano Polskę. Był pretekst, czyli udział II RP w rozbiorze Czechosłowacji w 1938 r. Na krótko przed obchodami 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej i wizytą Putina na Westerplatte w 2009 roku odbyła się w Rosji „konferencja naukowa” pod patronatem SWR, której myślą przewodnią było uczynienie z Polski wspólnika Niemiec współwinnego wybuchu II wojny światowej. Opublikowano też artykuł, którego autorem był Siergiej Naryszkin, ówczesny szef administracji kremlowskiej (i późniejszy szef SWR).
„Przeciwko Rosji rozpętano prawdziwą wojnę informacyjną. Na pole walki wybrano historię. A dokładniej mówiąc – fałszowanie historii” – pisał bliski współpracownik Putina.
Stosując jednocześnie typową metodę rosyjską, czyli przypisywanie wrogowi swoich działań i intencji. Naryszkin zarzucił bowiem Polsce, że fałszuje historię na szkodę Rosji i prowadzi przeciwko Moskwie „krucjatę historyczną” (znów ten militarny język odnośnie historii…).
Sam Władimir Putin nie raz zabierał głos w sprawie paktu Ribbentrop-Mołotow. Wielokrotnie potępiał rezolucję Parlamentu Europejskiego z września 2019 r., w której stwierdzono, że pakt i jego tajny protokół odegrały decydującą rolę w rozpoczęciu II wojny światowej.
We wspomnianym 2009 roku Putin pytał retorycznie na łamach „Gazety Wyborczej”: „Czy granice w Europie nie zaczęły się rozpadać znacznie wcześniej niż 1 września 1939 roku?” sugerując, że Związek Sowiecki nie robił nic niezwykłego zawierając umowę z Hitlerem.
Jednak jeszcze wtedy Putin wciąż potępiał pakt, nazywając go „moralnie niedopuszczalnym” i odnosząc się ze współczuciem do Polski „pozostawionej bez pomocy”. To się do dziś zupełnie zmieniło.
W sierpniu 2019 roku Siergiej Naryszkin, który łączy stanowisko dyrektora rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego z funkcją szefa Rosyjskiego Towarzystwa Historycznego, opublikował artykuł w oficjalnej gazecie rządowej „Rossijskaja Gazeta” zatytułowany „Nie było innej drogi”.
Naryszkin argumentował, że „odrzucenie oferty Ribbentropa mogło postawić Związek Sowiecki w znacznie gorszej sytuacji militarnej i politycznej, co pokazały dalsze wydarzenia”.
23 sierpnia 2019 roku minister kultury Władimir Medinskij określił potępienie paktu Ribbentrop-Mołotow przez II Kongres Deputowanych Ludowych Związku Sowieckiego w 1989 r. jako „histeryczną demonizację”.
Historia po rosyjsku: fałsz cnotą
W sondażu przeprowadzonym w 2005 r. 31 proc. respondentów w Rosji „nic nie słyszało” o tajnym protokole do paktu Ribbentrop-Mołotow. Czternaście lat później odsetek ten wzrósł do 40 proc. A co „słyszeli” ci pozostali? To, co podsuwał im putinowski reżim, sięgając po propagandę stalinowską. 53 proc. ankietowanych przez Centrum Lewady wierzyło w 2019 r., że „Armia Czerwona zajęła część wschodniej Polski we wrześniu 1939 r., aby pomóc miejscowym Ukraińcom i ludności białoruskiej”. Tylko 16 procent wiedziało, że Stalin i Hitler podzielili między siebie Polskę, a aż 30 procent miało trudności z odpowiedzią na pytanie.
W lipcu 2020 r. do konstytucji wpisano obowiązek „obrony prawdy historycznej” oraz zakaz „pomniejszania dorobku narodu w obronie Ojczyzny” (art. 67.1, pkt 3. „Federacja Rosyjska szanuje pamięć obrońców Ojczyzny i chroni prawdę historyczną. Pomniejszanie znaczenia bohaterstwa ludzi w obronie Ojczyzny jest niedozwolone”). Równo rok później przyjęto nową Strategię Bezpieczeństwa Narodowego, do której wpisano zmiany w szkolnych programach.
Przemilczanie faktów czy manipulowanie nimi nie jest niczym nowym w rosyjskim szkolnictwie za rządów Władimira Putina. Teraz poprawianie podręczników dotyczy głównie Ukrainy, Kijowa, Ukraińców, ale należy pamiętać, że do tej podstępnej walki o stworzenie „nowych Rosjan”, reżim przystąpił już wiele lat temu. Za panowania Putina nie tylko odwrócono wszelkie osiągnięcia czasów głasnosti czy wczesnego Jelcyna, ale mamy powrót stalinizmu w historiografii i w szkolnym nauczaniu historii. Putin kształtuje świadomość młodych Rosjan w kierunku, który mu odpowiada. Rosja ma być potężna, mocarstwowa i wyjątkowa. Nie tylko teraz, ale i w swej historii. Skala indoktrynacji Rosjan, choćby w kwestiach historii, jest wręcz porażająca. W tym wypadku Putin okazał się niewątpliwie uczniem godnym mistrza, Stalina.