Ustalmy więc fakty. Banki, ale bynajmniej nie wszystkie, tylko te udzielające kredytów we frankach szwajcarskich, robiły to pomimo świadomości ryzyka. Reklamowały swoje kredyty sloganami o rzekomej stabilności franka. To banki wprowadziły na polski rynek produkt w postaci kredytu indeksowanego, który z samego założenia był produktem skrajnie ryzykownym, obiecując przy tym niższe oprocentowanie kredytu powiązanego z kursem franka, czyli miało to oznaczać niższe koszty spłaty kredytu. Ale banki ani trochę nie ograniczyły chciwości, stosując niedozwolone klauzule w kredytach walutowych, więc teraz niech sektor finansowy zapłaci. Nie słuchajmy biadoleń o wielomiliardowych kosztach „odfrankowienia” - popatrzmy na zyski, jakie przyniosły bankom wcześniej kredyty w walutach czy stosowanie nieuczciwych klauzul. Wreszcie, nie byłoby tego problemu, gdyby banki i ich właściciele po kryzysie finansowym podjęły jakiekolwiek działania zmierzające do rozwiązania problemu. Teraz otrzymają za to rachunek i bardzo dobrze, że chciwość zostanie ukarana.
To również obciąża obecny obóz rządzący. To kłopot PiS-u, bo to przedstawiciele tego obozu, który zresztą najprawdopodobniej wygra wybory, z prezydentem Andrzejem Dudą na czele obiecywali rozwiązania sprawy kredytów udzielanych w walutach obcych. Prawie nic z tych zapowiedzi nie zostało zrealizowane. Dla nas wszystkich to też bardzo ważna inna lekcja. Trzeba cenić praworządność i instytucje europejskie, które stoją na jej straży. Nie można traktować wybiórczo sporów instytucji Unii Europejskiej z Polską. Szanujmy te instytucje, bo okazuje się, że stoją one na straży naszych praw i wolności. Wszystkich praw i wolności.
POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:
