Wyobraźcie sobie jednak państwo, jaka byłaby dziki awantura, gdyby ktokolwiek z prawicy, czy to polityk czy dziennikarz, wypowiedział na poważnie słowa z początku tekstu. Mielibyśmy wrzaski o rasizmie, o faszyzmie, o ostatecznej nienawiści, zapewne skończyłoby się to nie tylko setkami wystąpień oburzonych autorytetów i porównaniami do nazizmu, ale także na kilku skargach do podmiotów unijnych. I słusznie. Taka wypowiedź byłaby absolutnym skandalem, wprowadzeniem rasistowskiego dyskursu do debaty publicznej. Okazuje się jednak, że o ile prawica na coś takiego by sobie nie pozwoliła, tak już strona „postępowa”, „tolerancyjna” i co chwila wycierająca sobie usta „poszanowaniem inności” takich oporów już nie ma i jest gotowa grać rasizmem, ksenofobią. Tym samym okazuje się, że jednak faszyści w Polsce istnieją. Tylko trzeba ich szukać w szeregach tych, którzy tak chętnie od faszystów wyzywają każdego, kto nie zgadza się z ich poglądami.
Wygnać pół-Polaka do Mozambiku
Tomasz Lis raczył określić prawicowego dziennikarza, Samuela Pereirę, mianem „portugalskiej znajdy”. Warto pamiętać, że nie mamy w tej kwestii do czynienia z jednorazowym wyskokiem autorytetów dziennikarskich tzw. „wolnych mediów”. Najobrzydliwsza nagonka, bazująca na rasizmie, na eksponowaniu, w sposób negatywny, korzeni etnicznych (częściowych dodajmy) Pereiry, trwa już od lat. Jeśli akurat Lis go nie obraża, to Radosław Sikorski, w wykwicie jakże błyskotliwego humoru, sugeruje, że należy Pereirę wygnać do Mozambiku, w końcu to była kolonia Portugalii. Dodajmy jeszcze Tuska, który na niewygodne pytanie redaktora z wrażej TVP, zamiast odpowiedzieć, zaczął kpić z jego pochodzenia. Podobnie było w przypadku pracownika medialnego Tok FM, Piotra Maślaka, twierdzącego, że „Pereira to pół-Polak i to jest fakt”, wywołując oczywiście lawinę najohydniejszych, rasistowskich komentarzy swoich fanów, tych „wykształconych i postępowych z wielkich miast”. Zważywszy na to, ile ta nagonka trwa, nikt z tzw. „wolnych mediów” już nie udaje, że jej nie ma. Co gorsza, większość tego środowiska do niej dołącza i broni autorów rasistowskich ataków na dziennikarza.
Faszyzm w słusznym celu
Okazuje się więc, że jednak jest dobry rasizm, tzw. usprawiedliwiona ksenofobia. W logice totalnej wojny, jaką rozpętała Platforma Obywatelska, działający na rzecz tej pracy funkcjonariusze medialni mogą użyć każdej broni. Okazuje się więc, że rasizm czy faszyzm nie jest zły, jeśli używany jest w słusznym celu. Warto przy okazji zauważyć, że ta patologiczna logika jest typowa dla partii Tuska, w końcu dziś się dowiadujemy, że można łamać Konstytucję czy pomijać „praworządność”, jeśli, w konsekwencji, pozwoli do PO zwiększyć zakres swojej władzy. Wracając jednak do Samuela Periery. Przyjrzyjmy się temu, w jaki sposób usprawiedliwiają się ci, którzy w tak podły sposób go atakują. Zacznijmy od Tomasza Lisa. Pluszowy ulubieniec Tuska wprost stwierdza, że mu wolno tak mówić, bo TVP atakuje Tuska nazywając go Niemcem. Oczywiście Lis po prostu kłamie. Telewizja Polska nigdy w ten sposób nie określiła przewodniczącego Platformy Obywatelskiej. Faktycznie pojawiały się jednak materiały, wskazujące na to, że Tusk ma większą chęć realizować interesy Berlina niż bronić polskiej racji stanu. Nie ma przy tym poruszanego wątku etniczności lidera PO.
Natomiast w obrzydliwej wrzutce byłego naczelnego Newsweeka nie ma nic o efektach proportugalskich agitacji red. Pereiry. W końcu, niezależnie od tego, jak marne są możliwości intelektualne Tomasza Lisa, nawet on (ani Sikorski, Maślak i im podobni) nie sądzi, że Pereira tak naprawdę reprezentuje interesy Portugalii. Wpis Lisa ma więc w tym kontekście aspekt rasistowski, ponieważ tym, co ma wywołać negatywne emocje u odbiorcy, nie są nawet poglądy dziennikarza, tylko to, z jakiego kraju pochodzi jego ojciec, jego krew. Co więcej, użycie słowa „znajda” jest bardzo typowe dla rasistowskiego czy faszystowskiego dyskursu. Lis bowiem nie tylko odmawia Pereirze polskości, więcej, sugeruje, że jest kimś obcym, kto znalazł się w niewłaściwym miejscu, który nawet nie powinien w naszym kraju przebywać.
Jest w tym jednak pozytyw
Jak więc widać podniesiona ręka na umiłowanego przywódcę tzw. „wolnych mediów” legitymizuje każdą reakcję. Więcej, używając tego typu argumentacji Lis sam przyznaje, że świadomie odwołuje się do rasizmu czy faszyzmu. W końcu w jego narracji, jak i reszty „wolnych mediów”, prawicowy przekaz taki właśnie jest. Lis zaś twierdzi, że on używa analogicznego. W podobny sposób usiłowano zresztą wcześniej tłumaczyć ohydną wrzutkę, Piotra Maślaka. Ten pracownik Tok FM, zanim jeszcze zmienił zdanie, twierdząc, że określenie „pół Polak” to po prostu „fakt”, usiłował legitymizować swoje wypociny, uznając, iż w ten sposób pokazuje to, jak agresywny i rasistowski jest prawicowy dyskurs. Inny pracownik „wolnych mediów”, Jacek Nizinkiewicz, wprost gratulował dziennikarzowi Tok FM, tłumacząc, że do tej strasznej prawicy trzeba mówić zrozumiałym, tożsamym z jej poglądami, językiem.
Widzimy tu więc stary jak świat mechanizm - najpierw tworzy się wyimaginowany obraz wroga, następnie zaś jego demonizacja służy tak naprawdę usprawiedliwieniu własnej agresji i degeneracji. Prawdziwym jednak problemem, i tym ponurym akcentem warto zakończyć ten tekst, nie jest Lis i jego język. Oczywiście ten funkcjonariusz medialny trwale degeneruje przestrzeń debaty publicznej, niemniej można by go uznać za rodzaj enfant terrible, harpagana, od czasu do czasu wykorzystywanego do najbrudniejszych zadań, od którego jednak środowisko „wolnych mediów”, przynajmniej w warstwie oficjalnej, się dystansuje. Niestety wydarzenia ostatnich dni pokazały, że z niczym takim nie mamy tu do czynienia. Gdy Samuel Pereira zdecydował się podać do sądu Lisa, doszło do głęboko patologicznej reakcji „wolnych mediów”. Otóż przedstawiły one tę informację tak, żeby pokazać byłego redaktora Newsweeka w sposób pozytywny, zaś jego straszne słowa jako „dowcipną”, „trafną” czy też „skuteczną” replikę względem prawicowego dziennikarza. W takim ujęciu Pereira okazuje się być histeryczny, zawistny czy nadwrażliwy. W ten sposób zareagowały m.in. Radio Zet, Pudelek, ludzie związani z GW etc. Oczywiście nie padło nawet jedno słowo krytyki wobec Lisa. Właściwie można znaleźć w tym i pozytyw. W ten sposób nikt nie może już mieć wątpliwości, że „wolne media” są na pasku PO i jej pupilków, że ich pracownicy, nieważne, ile razy wycierają sobie usta wartościami takim jak „tolerancja”, „empatia”, „otwartość” czy „pluralizm”, nie mają z nimi nic wspólnego.

III Konwój św. Mikołaja przemierzy nie tylko powiat szczecinecki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?