- 26 i 27 lipca spółka Wody Polskie otrzymała pierwsze informacje o pierwszych śniętych rybach.
- Wody Polskie wyliczają, że pracownicy razem z wolontariuszami wyciągnęli z rzeki co najmniej 10 ton martwych ryb.
- 11 sierpnia podczas konferencji prasowej w Cigacicach przyznano, że doszło do katastrofy ekologicznej na Odrze.
- Postępowanie w sprawie ustalenia sprawcy wszczęła prokuratura.
- 150 żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej zostało oddelegowanych w województwie lubuskim do usuwania martwych ryb z Odry.
- W gotowości do pomocy pozostaje wojsko operacyjne.
To wnioski z konferencji prasowej z udziałem przedstawicieli rządu i instytucji rządowych zorganizowanej na brzegu Odry w Cigacicach. Spotkanie z dziennikarzami polegało na wystąpieniach. Pytanie o to, dlaczego nie uruchomiono alertu RCB z apelem do mieszkańców, aby nie wchodzić do wody, pozostało bez odpowiedzi. O burzach, które nie występują, komunikaty odbierają wszyscy w regionie. Nie wiadomo też, dlaczego wcześniej nie było międzywojewódzkich sztabów kryzysowych, aby ostrzec mieszkańców przed płynącą falą śmierci na Odrze?
Katastrofa ekologiczna w Odrze. Poszukiwanie sprawców
Grzegorz Witkowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury przyznał, że mieszkańcy województw, przez które przebiega Odra, są ofiarami jakiegoś bandyty.
- Nie po to wydajemy miliony złotych na zarybianie, zabezpieczenie ekologiczne polskich rzek, aby ktoś, czy samorząd, czy przedsiębiorstwo państwowe lub prywatne mogło bezkarnie zatruwać polskie rzeki – stwierdził i dodał, że odpowiedzialność ponoszą ci, którzy to zrobili.
Wiceminister zapowiedział, że w ciągu tygodnia zostaną udostępnione wyniki badań i będzie wiadomo, jaka substancja lub jaki pierwiastek jest przyczyną skażenia. Wprawdzie nie wiadomo, kto jest winny, ale zdaniem wiceministra mogą to być samorządy.
– Nie chcę mówić o winnych, bo jeszcze tego nie wiemy, ale ilość śniętych ryb, ilość zanieczyszczonej wody to nie jest normalna sytuacja, która zdarza się co roku – powiedział wiceminister i przywołał katastrofy ekologiczne w Czajce i Gdańsku, podkreślając, że nikt nie został wtedy pociągnięty do odpowiedzialności, bo prosili o to prezydenci Gdańska i Warszawy.
– Rozzuchwaliliśmy wszystkie samorządy – mówił dalej wiceminister. – Od Gliwic przez Opole Kędzierzyn Koźle, Wrocław mamy sytuacje taką, że samorządy i duże przedsiębiorstwa mogą bezkarnie nie wiadomo na jakiej podstawie wprowadzić nielegalne ścieki do Odry.
Wiceminister nie wskazał, jakie inne ścieki niż komunalne, mogłyby pozostawać w gestii samorządów.
Czytaj też:
Katastrofa ekologiczna w Odrze. Drony nad rzeką
Magda Gosk, zastępca Głównego Inspektora Ochrony Środowiska powiedziała, że zanieczyszczenia mogą mieć pochodzenie przemysłowe. Zastępca GIOŚ poinformowała, że codziennie wody Odry monitorowane są z wody i powietrza. Obloty dronem mają wskazać potencjalne źródła zanieczyszczeń, pokazać stan rzeki i dynamikę przemieszczania się śniętych ryb.
– Inspektorzy analizują potencjalne źródła zanieczyszczenia, które mogą być pochodzenia przemysłowego – relacjonowała Magda Gosk. – Analizujemy, które z substancji chemicznych mogły wywołać taki skutek, a przypominam, że odnotowujemy w wodach rzeki Odry nietypowe na tę porę roku wysokie natlenienie wody, co wskazuje na substancję utleniającą i w tym kierunku prowadzimy dalsze postępowanie, które ma ustalić, jaka to substancja i przede wszystkim, kto i gdzie wpuścił tę substancję do Odry.
Sekretarz Stanu w Ministerstwie Środowiska i Klimatu Jacek Ozdoba zapewnił, że informacja o tym, że badania, czy czynności nie zostały podjęte jest nieprawdziwa. Ale nie wskazał dat podjęcia tych działań.
– Mamy do czynienia najprawdopodobniej z popełnieniem przestępstwa, które polega na wprowadzeniu do wody substancji, która wywołuje śmierć ryb i innych organizmów powiedział wiceminister. – To jest w tej chwili weryfikowane. W momencie, kiedy pojawiła się informacja, zaraz inspekcja ochrony środowiska pobrała próbki. Początkowo te próbki wykazały, że są podwyższone parametry chemiczne. Codziennie weryfikowano stan chemiczny i biologiczny, badano próbki pod każdym kątem, aby wskazać, jaka jest tego przyczyna.
Wiceminister zaznaczył, że próbki w postaci ryb, które padły, zostały wysłane do specjalistycznego laboratorium w Puławach i po ich ocenie, będzie można stwierdzić, co było przyczyną śmierci ryb. Od uczestniczących w konferencji mieszkańców można było usłyszeć, że dzieje się to o dwa tygodnie za późno.
Czytaj też:
Katastrofa ekologiczna w Odrze. Gigantyczna i bulwersująca
– Sytuacja jest bardzo poważna i wszyscy powinniśmy się skupić na tym, aby ją rozwiązać. Doszło do bardzo poważnej katastrofy ekologicznej – powiedział Przemysław Daca, prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie.
Prezes przyznał, że katastrofa zaczęła się pomiędzy 26 a 27 lipca w okolicach Oławy w postaci fali trucizny.
– Prawdopodobnie mamy do czynienia z trucizną. Doszła tutaj i jeszcze co najmniej poniżej ujęcia rzeki Warty – mówił prezes Daca.
Przemysław Daca poinformował, że pracownicy Wód Polskich i wolontariusze wybrali, co najmniej 10 ton martwych ryb.
– To pokazuje, że mamy do czynienia z gigantyczną i bulwersującą katastrofą ekologiczną. Z pierwszych wyliczeń dotyczących szkód środowiskowych, przede wszystkim na rybach, możemy powiedzieć o stratach co najmniej kilkunastu milionów złotych – powiedział prezes Daca. Do tego dochodzą koszty zarybiania rzek.
Przemysław Daca, zwracając się do uczestniczących w konferencji mieszkańców przyznał, że podziela ich wzburzenie. – Staramy się rzeki zarybiać, zarybia też Polski Związek Wędkarski, a teraz ktoś, kto myśli, że jest bezkarny, doprowadził do gigantycznej katastrofy. Jestem zbulwersowany i również, tak jak państwo, oczekuję, że zostanie znaleziony truciciel i przykładnie ukarany, bo dopóki tak się nie stanie, takie rzeczy będą się powtarzać.
Prezes Wód Polskich przypomniał, że sprawa została zgłoszona do prokuratury, która wszczęła postępowanie.
– Liczę, a wręcz się domagam, że będzie jak najszybciej znaleziony truciciel – powiedział.
Czytaj też:
Katastrofa ekologiczna w Odrze. Pomoc wojska
Wicepremier Mariusz Błaszczak Minister Obrony Narodowej zdecydował o użyciu wojska w ramach swoich kompetencji i ustawy o zarządzaniu kryzysowym. Do dyspozycji wojewody lubuskiego oddelegowanych zostało 150 żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej.
– Jeśli będzie taka konieczność również żołnierze operacyjni będą do dyspozycji, jeśli chodzi o pomoc dla lokalnej społeczności. To jest moja bezpośrednia deklaracja. Działamy – podkreślił Wojciech Skurkiewicz, sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej.
Kiedy kończyła się konferencja, nad Odrą w Cigacicach zbierało się kilkadziesiąt osób, które z własnej woli przyszło, aby wyciągać martwe ryby z rzeki.
