Premier Izraela pod ścianą. Jeśli Netanjahu ustąpi w sprawie sądów, może stracić władzę

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Netanjahu spędził ostatnią noc na konsultacjach ze swoimi partnerami koalicyjnymi w Knesecie
Netanjahu spędził ostatnią noc na konsultacjach ze swoimi partnerami koalicyjnymi w Knesecie PAP/EPA/ABIR SULTAN
Dymisja ministra obrony, telefon z Białego Domu, głosowanie nad wotum nieufności, strajk generalny – i to wszystko w niecałą dobę. W Izraelu rozstrzygają się losy kontrowersyjnej reformy sądownictwa. A być może i rządu Benjamina Netanjahu.

Oczekuje się, że pod presją społeczną, zagraniczną i nawet części własnego obozu politycznego, Netanjahu wstrzyma reformę. Izraelski nadawca publiczny KAN, Ynet News i inne izraelskie media poinformowały jeszcze w poniedziałek rano, że Netanjahu rozważa ogłoszenie zamrożenia planu zmian w sądownictwie i dał to do zrozumienia podczas spotkania z ministrami swojego gabinetu. Jednak póki co, premier jedynie wezwał protestujących przeciwko wprowadzanej reformie do powstrzymania się od przemocy. „Jesteśmy braćmi” - napisał na Twitterze izraelski premier.

Strajk generalny i wiec zwolenników rządu

Największy izraelski związek zawodowy ogłosił w poniedziałek strajk generalny. Przewodniczący Histadrut, Arnon Bar-David, zwołał w poniedziałek rano konferencję prasową, wzywając wszystkich pracodawców i pracowników do strajku w całym kraju. Wstrzymano loty, zamknięto uniwersytety i centra handlowe. Szpitale działają w trybie awaryjnym, przyjmując tylko pilne przypadki. Strajkuje większość służb miejskich. Strajkują również izraelskie zagraniczne misje dyplomatyczne, oprócz pracowników ochrony. Izraelskie przedsiębiorstwo energetyczne strajkuje, oferując minimalne usługi. Nie strajkuje za to transport publiczny – ale dlatego, by umożliwić protestującym łatwe dotarcie do wszystkich miejsc demonstracji.

Umożliwi to też dotarcie na wiec w Jerozolimie zwolennikom reformy sądownictwa i rządu. Od frekwencji i przebiegu demonstracji może sporo zależeć. Wygląda na to, że Netanjahu wciąż opóźniał decyzję o ogłoszeniu wstrzymania reformy, czekając aż na ulicach policzą się nie tylko przeciwnicy, ale też zwolennicy zmian. Drugi czynnik, który sprawia, że premier zwlekał z decyzją, to ryzyko wyjścia części koalicjantów z rządu.

Szalona doba w Izraelu

Spodziewane przemówienie Netanjahu zostało przesunięte po tym, jak premier spotkał się z Ben-Gewirem, który zagroził opuszczeniem rządu w razie wstrzymania reformy. Na wieczór zapowiedziano w Jerozolimie wielki wiec zwolenników reformy. Ale wydarzenia przyspieszyły już w niedzielę wieczorem, gdy protesty przybrały na sile po zdymisjonowaniu ministra obrony Joawa Galanta z powodu jego wypowiedzi, nawołujących do wstrzymania reformy sądownictwa.

Sam Netanjahu spędził ostatnią noc na konsultacjach ze swoimi partnerami koalicyjnymi w Knesecie. W związku z wyrzuceniem z rządu Gallanta i wynikającymi z tego masowymi demonstracjami, kilku ministrów zapewniło premiera, że ma ich poparcie, jeśli zdecyduje się wstrzymać zmiany prawa. To samo mówi koalicyjna ultraortodoksyjna partia Szas. Większy problem może mieć Netanjahu ze skrajnie prawicowymi koalicjantami. Minister bezpieczeństwa narodowego Itamar Ben-Gewir zasygnalizował, że może zrezygnować ze stanowiska, jeśli reforma zostanie wstrzymana, choć deklaruje, że w takiej sytuacji wspierałby rząd już z zewnątrz.

Minister sprawiedliwości Yariv Levin zapowiedział, że "uszanuje" każdą decyzję premiera, ale ostrzegł, że opóźnienie reformy zagraża rządzącej koalicji. Kolega Netanjahu z partii Likud twierdzi, że zatrzymanie reformy teraz "może natychmiast doprowadzić do upadku rządu i upadku Likudu".

Obrona Netanjahu

Prezydent Izraela Isaac Herzog wezwał rano rząd do wstrzymania procesu legislacyjnego. Zaledwie kilka godzin po tym, jak Netanjahu zwolnił ministra obrony lider opozycji Yair Lapid wezwał Netanjahu do cofnięcia dymisji Galanta i wstrzymania reformy sądownictwa. Jednak zwolennicy premiera, nawet jeśli wśród części nich są wątpliwości co do zmian legislacyjnych (po dymisji Galanta, polityka Likudu, spekuluje się, że kilku deputowanych tej partii może nie głosować tak, jak chce premier). W poniedziałek rano Kneset odrzucił wniosek o wotum nieufności dla rządu stosunkiem głosów 59:53.

Już wcześniej, bo w czwartek, parlament przyjął ustawę, której celem jest ochrona premiera Benjamina Netanjahu przed sądowym nakazem odsunięcia z pełnienia funkcji. Ustawa wyraźnie blokuje możliwość nakazania premierowi wzięcia urlopu i jest postrzegana jako reakcja na obawy, że Wysoki Trybunał Sprawiedliwości może zmusić Netanjahu do ustąpienia z urzędu. Czym jest Wysoki Trybunał Sprawiedliwości? To jedna z funkcji Sądu Najwyższego, który jest najwyższą instancją apelacyjną, ale też, jako wspomniany Trybunał, rozpatruje petycje przeciwko różnym organom rządowym w pierwszej instancji.

Koalicja obawia się, że tym trybem Sąd Najwyższy może próbować zmusić Netanjahu do ustąpienia, argumentując konflikt interesów: premier forsuje zmiany w sądownictwie w sytuacji, gdy ciążą na nim zarzuty korupcyjne. Już raz, przy formowaniu obecnego rządu, w ten sposób utrącono możliwość sprawowania funkcji ministra przez lidera jednej z partii koalicyjnych. Zgodnie z przyjętą ustawą, jedynie większość trzech czwartych głosów ministrów rządu lub deputowanych może zmusić premiera do wzięcia tymczasowego urlopu, i to tylko ze względu na stan zdrowia.

Wojna o sądy

Krytycy reformy sądownictwa podnoszą, że pozbawi ona Izrael budowanego przez lata i starannie przestrzeganego systemu opartego na równowadze sił między różnymi instytucjami państwa, pozwalając rządowi przyjmować i odrzucać dowolną ustawę. Reforma przewiduje bowiem, że dowolne weto wobec przyjętej przez Kneset ustawy ze strony Sądu Najwyższego tenże parlament może odrzucić zwykłą większością głosów, a więc co najmniej 61 w 120-osobowym parlamencie. Dla przypomnienia: koalicja rządząca z Likudem na czele ma obecnie 64 mandatów.

Zmiany przewidują też, iż ustawy zasadnicze (zwane też prawami fundamentalnymi) nie będą już trafiać pod obrady Sądu Najwyższego. W tym miejscu ważna uwaga: Izrael nie ma konstytucji, czyli jednej ustawy zasadniczej, wzoruje się raczej na systemie brytyjskim. Jako że nie ma konstytucji, to i nie ma Sądu/Trybunału Konstytucyjnego, więc kontrolę nad zgodnością działań rządu i parlamentu z Prawami Fundamentalnymi sprawuje Sąd Najwyższy. Więc jeśli zajdzie konieczność wniesienia poprawek do jednej z takich ustaw zasadniczych, czy np. w ogóle jej unieważnienia, autorzy reformy przewidują inną procedurę, również faworyzującą parlament. Jednak punktem zmian, który uruchomił obecną falę protestów, jest zwiększenie wpływu rządu na proces wyboru sędziów Sądu Najwyższego.

Wśród przeciwników zmian wielu ostrzega, że przy obecnym mocno prawicowym rządzie tak duże prerogatywy w zmianach prawa mogą grozić wręcz przekształceniem Izraela w jakiś „ultraortodoksyjny żydowski Iran”. To akurat przesada, bo jednak zdecydowaną większość w koalicji i rządzie ma świecki Likud i dalekie od radykalnych zmian tradycyjne ultraortodoksyjne partie Szas i Zjednoczony Judaizm Tory (UTJ). Zresztą te dwie ostatnie deklarują nadal wsparcie dla Netanjahu nawet po kapitulacji ws. reformy sądownictwa. Łącznie Likud, Szas i UTJ mają 50 mandatów. Trzy radykalne partie łączące syjonizm z judaizmem, od początku będące największym bólem głowy Netanjahu, to 14 mandatów. Oczywiście wystarczy, że z koalicji wyjdzie Partia Religijnego Syjonizmu (7 mandatów) ministra finansów Becalela Smotricza lub Żydowska Siła (6 mandatów) ministra bezpieczeństwa narodowego Itamara Ben-Gewira, a rząd straci większość w Knesecie.

Netanjahu, prawo, Izraelczycy

O ile ci ostatni chcą zmian w prawie z powodów ideologicznych, to Netanjahu jest pragmatykiem. Krytycy wskazują, że chce tych zmian po to, by ostatecznie zniknął znad jego głowy miecz Damoklesa, czyli groźba skazania za przestępstwa, o które jest oskarżany od lat. Netanjahu jest objęty śledztwem od 2017 roku pod zarzutem oszustwa, korupcji i naruszenia zaufania. W przypadku skazania grozi mu łącznie do 13 lat więzienia. Dlatego tak desperacko od lat toczył bitwę o wygraną w parlamencie (od kwietnia 2019 do listopada 2022 wybory odbyły się… pięć razy!). Zaprzecza on zarzutom, ale przez wszystkie lata śledztwa nigdy nie przedstawił dowodów swojej niewinności. Jedynym sposobem na jego zakończenie jest ustawa umożliwiająca parlamentowi uchylanie decyzji Sądu Najwyższego.

Zwolennicy reformy sądownictwa - a nie jest ich wcale tak mało wśród zwykłych Izraelczyków - uważają ją za przydatną dla wzmocnienia demokracji w kraju. Uważają, że rząd wybrany przez naród nie powinien być podporządkowany sędziom, którzy nie są wybierani przez zwykłych Izraelczyków. Zwolennicy Netanjahu mówią, że Sąd Najwyższy uzurpował sobie władzę w kraju, pozbawiając rząd możliwości działania według własnego uznania, i już dawno należało z tym skończyć. Należy też na koniec przypomnieć, że Likud i jego koalicjanci już podczas kampanii wyborczej zapowiadali reformę sądownictwa. I z takim programem wygrali wybory, dając po kilku latach stabilną większość.

od 16 lat

lena

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl