Briefing prasowy w tej sprawie odbył się 1 kwietnia przed Teatrem Wybrzeże. Wzięła w nim udział prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz. Nieoczekiwanie pojawił się na nim również Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący stoczniowej NSZZ Solidarność i radny PiS w sejmiku wojewódzkim.
Władze Gdańska planowały ustawić nowy okrągły stół na placu wokół Pomnika Poległych Stoczniowców.
4 czerwca, w 30. rocznicę historycznych wyborów, mieli przy nim usiąść samorządowcy z całego kraju. Jednak te plany pod koniec marca br. pokrzyżował wojewoda pomorski Dariusz Drelich.
Na wniosek Solidarności wydał decyzję oddającą plac Solidarności na trzy lata przez pięć dni w roku we władanie NSZZ "Solidarność Stoczni Gdańskiej. Decyzja wojewody dotyczy 2019 roku oraz kolejnych 3 lat. Oprócz 4 czerwca obejmuje również daty 10 kwietnia, 3 maja, 14 sierpnia i 11 listopada, a wszystkie te terminy związkowcy "zaklepali" w godzinach od 6 do 22.
Prezydent Gdańska 1 kwietnia napisała do wojewody list z prośbą o ponowne przemyślenie tej decyzji.
“Bezprecedensowość tego rozwiązania polega na tym, że jednocześnie dokonał Pan zamachu na dwa fundamenty obywatelskości – poczucie tożsamości i pamięci. Zachodzę w głowę, z jakich środków będziecie chcieli Pan i stoczniowa Solidarność, skorzystać, aby od godziny 6 rano do 22 w nocy zapewnić sobie użytkowanie terenu (…)? Jak zatrzymacie Państwo morze ludzi, którzy chcą być 4 czerwca razem w Gdańsku? Odgrodzicie cały plac i Drogę do Wolności? Zaprosicie wojsko? Skorzystacie z wzorców rodem z PRL lat 80.?” - napisała.
- Plac Solidarności to clou naszej obywatelskości. Zachodzę w głowę, jak to święto może tak podzielić, gdy od dwóch miesięcy mówimy publicznie, że święto wolności i Solidarności jest dla każdego – powiedziała prezydent Dulkiewicz podczas briefingu.
Przywołała też słynne zdjęcie papieża Jana Pawła II.
- Mam w pamięci jeden historyczny obraz. 12 czerwca 1987 roku władza państwowa zwiozła przedstawicieli partii i służb z całej Polski po to, żeby odgrodzili Plac Solidarności, a Jan Paweł II w samotności klęczał pod tym pomnikiem. Czy tak ma wyglądać Plac Solidarności 4 czerwca? Myślę, że nie – powiedziała Dulkiewicz.
Na briefingu nieoczekiwanie pojawił się Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący stoczniowej NSZZ Solidarność i radny PiS w sejmiku wojewódzkim.
- Nie chcemy dzielić Polaków. Serdecznie panią zapraszam na obchody 4 czerwca, ale chciałbym, żeby ten plac przestał dzielić, a zaczął łączyć. Plac Solidarności powinien być wolny od gry politycznej. Proponuję kompromis, żeby w najważniejsze święta państwowe nikt tam nie robił kampanii politycznej, wojny politycznej. Nie chcieliśmy tam wstawiać barierek, Plac Solidarności jest wszystkich. W związku ze śmiercią prezydenta Adamowicza chciała pani zrobić nowe otwarcie. Zróbmy je razem, aby Plac Solidarności był wolny od walki politycznej. Zapraszam do dialogu z Solidarnością, Solidarność nie jest pani wrogiem – przekonywał lider stoczniowej Solidarności.
Tymczasem prezydent Gdańska zaapelowała do niego o wycofanie wniosku blokującego plac. - Jestem gotowa do rozmowy, ale wtedy gdy wycofacie wniosek, na podstawie którego wojewoda wydał tę haniebną decyzję – podsumowała.
Karol Guzikiewicz zaznaczył, że wniosek nie był konsultowany w szerszym gronie: - Nikt z Prawa i Sprawiedliwości nie wiedział o tym wniosku. Był uzgodniony tylko i wyłącznie z Solidarnością regionu i komisją krajową. Chcemy, żeby pani zrobiła krok do tyłu. Zróbmy okrągły stół tu, gdzie zginął Paweł Adamowicz, a Plac Solidarności wyłączmy z działalności politycznej, niech tam się odbędzie część historyczna.
„Panie Wojewodo, proszę zreflektować się w porę” - pisze na końcu listu Dulkiewicz do Drelicha i deklaruje wolę rozmowy.
Przegląd najważniejszych wydarzeń ostatnich dni:
POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:
