Prof. Maciej Milczanowski: Tarcza Wschód to tylko krok, ale we właściwym kierunku

Anita Czupryn
Anita Czupryn
Prof. Maciej Milczanowski: Ważne, by państwo oprócz ram prawnych, otaczało służby szacunkiem i opieką. Wszelkie oskarżenie o nadużycia, można i trzeba wyjaśniać, a winnych karać, ale tak, by nie podważać zaufania do formacji
Prof. Maciej Milczanowski: Ważne, by państwo oprócz ram prawnych, otaczało służby szacunkiem i opieką. Wszelkie oskarżenie o nadużycia, można i trzeba wyjaśniać, a winnych karać, ale tak, by nie podważać zaufania do formacji Materiały prasowe
O konieczności odpowiedniego szkolenia i współpracy między służbami wojskowymi i cywilnymi, aby sprostać kryzysom migracyjnym i zagrożeniom ze strony Rosji i Białorusi, mówi prof. Maciej Milczanowski z Uniwersytetu Rzeszowskiego.

Na granicy polsko-białoruskiej, podczas próby powstrzymania przekraczających granicę migrantów, polski żołnierz został ugodzony nożem. Zmarł w szpitalu. Jakie wnioski można wyciągnąć z tego tragicznego wydarzenia i co powinno się zmienić w naszej strategii ochrony granicy, aby zapobiec podobnym tragediom w przyszłości?

Na pewno jest dużo do zrobienia; problemy na granicy zaczęły się na długo przed wybuchem ostrej fazy wojny na Ukrainie. Przez długi czas nie zrobiono niemal nic, żeby zwiększyć ochronę zarówno granicy, jak i funkcjonariuszy, którzy tam służą. Jak widać, budowa zapory w tak prowizorycznej formie nie jest efektywna. Imigranci przechodzą przez te zapory, a nasi funkcjonariusze są narażeni na ogromne zagrożenie.

Dlaczego obecny system ochrony zawiódł aż tak, że musiał zginąć żołnierz?

Ponieważ system był dalece niewystarczający. Bariera była prowizoryczna i łatwo ją było przekroczyć. Nie chcę wchodzić w sprawy polityczne, ale wyglądało to bardziej na retorykę wyborczą niż na poważne działania.

Jakie procedury powinny być wprowadzone w odpowiedzi na kryzysy, takie jak ataki na żołnierzy, i jakie są najlepsze praktyki w zarządzaniu tego rodzaju sytuacjami?

Na pewno trzeba zwiększyć fizyczną ochronę granicy, zwiększyć środki techniczne na monitoring i obserwację oraz odpowiednio przygotować służby do działania. Do tej pory tych technicznych środków było bardzo niewiele. Wojsko było tam wysyłane ad hoc, inne służby również. Brakuje wystarczającej współpracy pomiędzy nimi; nie są przygotowani na tego rodzaju kryzysy. Głównie są to siły wojskowe, które nie są szkolone do reagowania na takie sytuacje. Trzeba zmienić szkolenie i wprowadzić elementy współpracy pomiędzy służbami. Mamy wzorce i przykłady z Iraku i Afganistanu, gdzie też nie były to klasyczne działania wojskowe, lecz bardziej policyjne i zarządzające. Możemy z tego wyciągnąć wnioski, ale niestety dopiero tragiczne ofiary sprawiają, że zaczyna się mówić o poważnych zmianach. Premier we wczorajszym wystąpieniu wskazał na zmiany w prawie do użycia broni na terenie RP. Przypomina ono zasady obowiązujące już w wojsku zasady w czasie służby wartowniczej – przynajmniej za czasów, gdy ja ją pełniłem w latach swojej czynnej służby wojskowej. A zatem wzorce dla takiej zmiany mamy u siebie nie trzeba szukać daleko. Te zmiany trzeba jedna wdrażać, szkolić, uświadamiać żołnierzy, ale i otoczenie o tym jakie powoduje taka zmiana konsekwencje. Ważne też, by państwo oprócz ram prawnych, otaczało służby szacunkiem i opieką. Wszelkie oskarżenie o nadużycia, można i trzeba wyjaśniać, a winnych karać, ale tak, by nie podważać zaufania do formacji. Pamiętamy aresztowanie żołnierzy oskarżanych o nadużycia w Nangar Khel – potraktowano ich jak członków mafii, bardzo brutalnie i poniżająco. Wielokrotnie zestawiano te obrazki z tym jak zatrzymuje się żołnierzy amerykańskich. Dla wojskowych były to porównania bardzo przykre.

Pana zdaniem policja powinna dołączyć do ochrony granicy?

Tak, choć ochrona granic RP to zadanie wojska i SG – militarne a w tym wypadku o charakterze zarządzania kryzysem. Dlatego można również szkolić wojsko w inny sposób. Przed wyjazdem do Iraku także przechodziliśmy szkolenie, które częściowo było odmienne od tego co zazwyczaj realizuje się w wojsku. Potrzeba pewnych zmian, bo to jest działanie wymagające współpracy pomiędzy wojskiem, policją i Strażą Graniczną. Żadna z tych służb nie będzie doskonale przygotowana sama w sobie, dlatego trzeba zwiększyć współpracę, koordynację działań i wspólne szkolenia, które byłyby nastawione na ten konkretny kryzys, a nie standardowe wyszkolenie poszczególnych formacji.

Głośno o sytuacji, kiedy to żołnierzy patrolujących granicę polsko-białoruską zatrzymała żandarmeria po tym, jak oddali oni serię strzałów alarmowych w kierunku atakujących ich migrantów. Jak rozumieć tego rodzaju działania żandarmerii?

Nie wiem, co dokładnie się stało i jaki jest wynik śledztwa, słyszę tylko różne wersje zdarzeń. Trwa śledztwo, które ustali, co się wydarzyło. Gdyby było tak, jak pani powiedziała, to rzeczywiście byłaby to sytuacja kuriozalna i karygodna, ale nie wiem, czy tak było. To, co mówią żołnierze, to jedno, a co faktycznie mogło się wydarzyć, to drugie. Trudno komentować coś, czego się nie wie.

W poniedziałek posiedzenie rządu odbyło się w Białymstoku, również w Białymstoku zebrała się Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Jak Pan ocenia wybór tego miasta do takich dwóch istotnych spotkań? Premier Tusk zapowiedział utworzenie dodatkowej strefy buforowej przy granicy z Białorusią. Czy spodziewał się Pan takiej decyzji?

Spodziewałem się dalszego zwiększenia ochrony granicy, zwiększenia środków na techniczną ochronę, bardziej specyficznego przygotowania i przeszkolenia wojska, a także zmian prawnych dotyczących użycia broni. Decyzja, aby w ciągu dwóch dni wprowadzić takie zmiany, wydawała mi się absurdalna. Trzeba to przemyśleć, bo zmiany prawne mają służyć na lata, a nie być doraźnym rozwiązaniem. To, że jednocześnie i prezydent, i premier zorganizowali swoje posiedzenia w Białymstoku, wydaje mi się bardzo właściwe. To jest sygnał dla społeczeństwa, że głównym czynnikom decyzyjnym w Polsce zależy na bezpieczeństwie państwa, a nie na interesie partyjnym. Mam nadzieję, że taki będzie wydźwięk tego, że zarówno premier zwołał posiedzenie, jak i prezydent zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego. Rada ta nie będzie decydować o szczegółowych działaniach technicznych, ale jest to działanie polityczne, pokazujące, że ponad podziałami można podejmować strategiczne decyzje.

Jak traktuje pan takie pomysły jak budowa fizycznych barier, płoty, zapory dodatkowe, nawet słyszałam o takim pomyśle jak zaminowanie tego terenu między jednym a drugim płotem. To wszystko dla powstrzymania napływu imigrantów?

O zaminowaniu nikt nie mówił. Mówiono o przygotowaniu do zaminowania, i to nie w kontekście imigrantów, ale obrony przed potencjalną agresją Rosji. W tym celu rozbudowywana jest zapora, tak zwana Tarcza Wschód. Jest to działanie, którego wojskowi eksperci oczekiwali od dekad. Powinniśmy od dawna mieć przygotowaną wschodnią granicę na potencjalną agresję Rosji. Dodatkowo, ta granica będzie trudniejsza do sforsowania przez nielegalnych imigrantów, ale to nie jest główny cel. Nikt nie będzie minował takich stref w czasie pokoju. Przygotowanie do minowania polega na odpowiednim przystosowaniu terenu, co jest standardową praktyką w krajach spodziewających się potencjalnego konfliktu zbrojnego. Bardzo dobrze, że Polska wreszcie to robi. Będzie tam również wiele środków technicznych monitorujących oraz systemy, które mogą bezpośrednio reagować na potencjalne zagrożenia, ale głównie ze strony militarnej, nie migracyjnej. To są dwie różne rzeczy.

Co zmieni projekt Tarcza Wschód w naszym bezpieczeństwie?

Zwiększy ochronę granicy i terytorium Rzeczpospolitej, a jednocześnie poprawi bezpieczeństwo funkcjonariuszy i żołnierzy, którzy tam stacjonują i chronią tę granicę. Ma to ogromne znaczenie zarówno w kontekście ewentualnego konfliktu zbrojnego w przyszłości, jak i bieżących prowokacji ze strony służb białoruskich czy rosyjskich.

Lokalne społeczności mogą pomóc w ochronie granicy?

Jak najbardziej. To jest bardzo duża inwestycja, wokół której na pewno pojawią się miejsca pracy. Lokalna społeczność, która w dużej mierze żyła z handlu z Białorusią czy Rosją, na pewno częściowo skorzysta na tych dużych inwestycjach. Powstanie szereg różnych możliwości zarobkowania, co będzie szansą dla tych lokalnych społeczności. Czy zastąpi to poprzedni poziom życia, trudno mi powiedzieć, ale z pewnością przyniesie nowe możliwości.

Jak można skutecznie chronić granicę, a jednocześnie respektować prawa człowieka i zasady humanitarne? Środowiska prawicowe były zbulwersowane filmem Agnieszki Holland „Zielona granica”, ale teraz, po zmianie władzy, wiele osób nadal jest rozczarowanych działaniami na granicy. Wyobrażali sobie, że będziemy podchodzić bardziej humanitarnie do imigrantów. Czy to można połączyć?

Imigranci to są bardzo różni ludzie, pochodzący z różnych środowisk, krajów, kultur i religii. Jest to cały konglomerat naprawdę różnych osób, które są tam zwożone przez służby białoruskie. Często ci ludzie nie wiedzą, gdzie się znajdują, ponieważ mają zupełnie inne obietnice w miejscu wyjazdu, a potem spotyka ich zupełnie inna rzeczywistość. Pośród nich są bandyci, przestępcy, ludzie bardzo agresywni, ale również osoby, które rzeczywiście znalazły się w trudnej sytuacji. Dlatego moim zdaniem nie ma jednej odpowiedzi, jak działać: odrzucić trzeba skrajności - strzelać do wszystkich, albo wszystkich wpuszczać i wynajmować im hotele. Trzeba szukać złotego środka generalnie, ale reagować w zależności od danej sytuacji. Jesteśmy państwem cywilizowanym, które ma armię, a nie bandytów, więc powinniśmy umieć reagować w tak złożonych sytuacjach rozsądnie, a nie zero-jedynkowo. Mamy odpowiednie służby, które mogą monitorować sytuację, naświetlać działania tych ludzi, szukać miejsc ich pochodzenia i reagować na to, co się dzieje. Nie możemy posługiwać się prostymi schematami: albo wszystkich zatrzymać i wyrzucić, albo wszystkich wpuszczać. Można naprawdę działać mądrze i humanitarnie, a jednocześnie tak, aby zapewnić bezpieczeństwo tak społeczeństwu jak i służbom na granicy.

Czy teraz działa się mądrzej, w pana ocenie?

Wydaje mi się jednak, że poszukuje się lepszych rozwiązań. Poprzednio też ich szukano. Nie jest tak, że rząd PiS czy rząd PO stoi na granicy i działa w określony sposób. To robią wojskowi i służby, które starają się wykonywać swoje obowiązki. Jedni dowódcy działają w taki sposób, inni w inny. Problemem jest chaos organizacyjny i brak jasnych wytycznych. Żołnierze, których znam i którzy tam jeżdżą, często nie wiedzą, jak mają się zachować, bo wiele rzeczy jest „na gębę”. Dowódcy coś mówią, ale potem mogą się tego wyprzeć. Potrzeba unormowań i organizacji tego systemu, a tego nie było. Nie chcę oceniać, czy lepiej granicy chroni obecny rząd, czy poprzedni. Na pewno teraz jest więcej przemyślanych działań. Trwa budowa Tarczy Wschód, na którą czekaliśmy bardzo wiele lat. Poprzednicy dużo mówili, kupowali czołgi, ale nie budowali kompleksowego i nowoczesnego systemu obrony kraju. To był główny mankament.

Mógłby podać pan przykłady udanej integracji skutecznej ochrony granicy i stosowania humanitarnych zasad wobec ludzi, którzy znaleźli się w takiej sytuacji, omamieni przez białoruskie i rosyjskie służby?

Na przykład w filmie Agnieszki Holland, który pani wspomniała, gdzie pomagano jednej z rodzin. Oczywiście, były sytuacje, kiedy dokonywano push-backów, wyrzucając ludzi poza granicę. Ale nawet w takim filmie, który przez polską prawicę został odebrany skrajnie negatywnie, były pokazane bardzo humanitarne i ludzkie odruchy wojskowych i służb granicznych. Takie działania miały miejsce i nadal się dzieją, ale nie powinno to być zależne od indywidualnych decyzji żołnierzy, czy rozumieją swoje zadania, czy są tylko wykonawcami poleceń. Powinno to wynikać z jasnych wytycznych, których wcześniej brakowało.

Jakie są najbardziej prawdopodobne scenariusze działań hybrydowych ze strony Rosji i Białorusi? Czy można je przewidzieć i jakie środki prewencyjne można jeszcze podjąć?

Te zagrożenia są rzeczywiste. Przy tej fali migrantów często uzbrajanych i manipulowanych przez białoruskie służby, próbuje się przesyłać agentów wpływu lub ludzi zdolnych do działań terrorystycznych. Wiemy, że w Czeczenii wielu żołnierzy Kadyrowa brało udział w walkach po stronie Państwa Islamskiego i mogą być przemycani w tych falach migracyjnych. Wagnerowcy pomagali Białorusinom nie tyle chronić, co destabilizować granicę. To otwiera pole do wielu negatywnych scenariuszy. Dlatego musimy się przygotować na te bardzo negatywne zdarzenia.

Jakie są możliwości, ale też trudności, jeśli chodzi o międzynarodową współpracę w zakresie ochrony granic? Przecież jest to granica Unii Europejskiej.

Frontex proponował nam współpracę, chcieli przysyłać siły i środki finansowe, ale poprzedni rząd nie chciał tego, uznając, że poradzimy sobie sami. Podejrzewam, że chodziło też o to, aby nie patrzyli na ręce, by nie dopuszczać do zewnętrznej kontroli działań. Zdecydowanie uważam, że te służby powinny zostać zaangażowane. Mogą nas wesprzeć finansowo, organizacyjnie, a być może także prawnie. System prawny Unii Europejskiej mógłby w większym stopniu objąć ochronę naszej granicy. Ponadto, miałoby to duże znaczenie dla uświadomienia Zachodu o problemie, który tutaj się toczy. Jeśli nie dopuszczamy Frontexu i zagranicznych dziennikarzy, to ukrywając problem, powodujemy, że nikt o nim nie wie, co rodzi negatywne przypuszczenia, oskarżenia. Dopuszczenie tych służb pomogłoby nam i jednocześnie zapewniłoby transparentność działań. Wydaje mi się to oczywiste, więc jestem za tym, żeby Frontex się mocno zaangażował.

Czy jest szansa na to, że te propozycje pojawią się znów i dojdzie do takiej współpracy?

Nie wiem, czy obecnie trwają rozmowy na ten temat. Poprzednie propozycje zostały odrzucone, jednak teraz współpraca z Unią Europejską jest dużo lepsza, więc jest szansa, żeby taka współpraca się pojawiła w większym stopniu.

Czy Tarcza Wschód to remedium na wszystkie problemy, czy potrzebne są jeszcze inne inwestycje infrastrukturalne i technologiczne?

Oczywiście, że potrzebne są dalsze inwestycje! Tarcza Wschód to tylko krok, ale we właściwym kierunku. Od lat mówiliśmy o zaniedbaniach w służbach i siłach wojskowych. Nie mamy wydajnego systemu obrony, schronów, ani obrony cywilnej. Wszystko to leży na łopatkach i teraz musimy krok po kroku to odbudowywać. Niestety, straciliśmy dużo czasu. Pamiętamy, jak wybuchła wojna i dokonano przeglądu schronów. Sam przegląd trwał prawie rok, a efektów w postaci realnych działań do dzisiaj nie widać. Wciąż jest za mało realnych działań, a za dużo polityki. Trzeba zrobić dużo więcej. Tarcza Wschód to ważny program, ale to tylko jeden z wielu, które musimy zrealizować. Słyszymy pana Kosiniaka-Kamysza, który mówi o planach wprowadzenia wojskowych satelitów. To bardzo dobrze, bo brak własnej łączności satelitarnej, rozpoznania i wywiadu to ogromny problem. To są zapowiedzi kroków w dobrym kierunku, ale czekam na potwierdzenie, bo w polityce często mówi się jedno, a robi drugie.

Porozmawiajmy o długoterminowych strategiach. Czy mamy przygotowane plany, które mogą zapewnić trwałe bezpieczeństwo granicy?

Oczywiście, długoterminowe strategie obejmują rozbudowę naszych sił zbrojnych i wzmacnianie sojuszu NATO. NATO dysponuje odpowiednimi siłami i środkami do zabezpieczenia naszej granicy i kraju, ale kluczowa jest też wola polityczna. Zawsze warto mieć własne, dobrze wyposażone siły zbrojne i system obrony, aby móc powstrzymać przeciwnika jak najdłużej i umożliwić wsparcie sojuszników. Dlatego tak ważne jest, aby racjonalnie budować zarówno własne siły, jak i zobowiązania sojusznicze. Te zobowiązania obejmują na przykład scenariusze ewentualnościowe, które precyzyjnie określają, kiedy NATO włącza się do obrony naszego terytorium. Takie planowanie i uaktualnienia się teraz dzieją. Z tego, co wiem, infrastruktura jest przygotowywana na przyjęcie sił sojuszniczych, co urealnia wszystkie scenariusze współpracy i stanowi element odstraszający dla Rosji. To bardzo ważne, aby robić jak najwięcej, nie po to, żeby wygrywać wojnę, ale przede wszystkim żeby do niej nie doszło.

Teraz słychać o planach budowy infrastruktury obronnej na Mierzei Wiślanej i w innych rejonach przygranicznych. Z jednej strony widać potencjalne korzyści, ale czy to jednak nie powoduje grozy i poczucia strachu, na przykład mieszkańców Mierzei Wiślanej, którzy słyszą teraz, że będą tam budowane schrony?

Myślę, że jeśli ci mieszkańcy słyszą o tym, co się dzieje w Ukrainie, o pociskach niszczących Charków i o wydarzeniach w Buczy, to oczekują reakcji ze strony naszego państwa, które graniczy z Rosją i Białorusią. Ludzie nie chcą bezwładu i ciszy. Oczekują, że państwo podejmie działania, które zapewnią im bezpieczeństwo. Budowanie stref granicznych i wzmacnianie armii może rzeczywiście powodować poczucie zagrożenia wojną, ale jednocześnie daje nadzieję, że jesteśmy w stanie się obronić. Jeżeli tego nie robimy, zdajemy się na łaskę przeciwnika, który tej łaski nie posiada. Dlatego musimy działać. Jeśli wzrost poczucia zagrożenia jest nieunikniony, lepiej, aby rosło ono wraz z naszymi umocnieniami i nadzieją na obronę, niż żebyśmy liczyli na to, że „jakoś to będzie” i wmawiali sobie, że lepiej nic nie robić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Euro 2024: STUDIO-EURO ODC-3 PRZED MECZEM POLSKA - AUSTRIA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl