
Ptasia grypa zbliża się do kontynentu, na którym jeszcze nigdy nie było żadnej epidemii, czyli Antarktydy. Według „The Telegraph" eksperci boją się o życie milionów pingwinów oraz innych tamtejszych ptaków.
Według naukowców epidemia ptasiej grypy może rozpocząć się na Antarktydzie już w nadchodzących tygodniach. Wirus nazwany H5N1 może spowodować na lodowym kontynencie masowe wymieranie pingwinów. Zdaniem szefowej departamentu regionów polarnych w brytyjskim ministerstwie spraw zagranicznych dr Jane Rumble, epidemia na Antarktydzie może być dla nich wręcz niszczycielska. Winę za epidemię ma ponosić masowa migracja ptaków z Ameryki Południowej. Podróżują one na Antarktydę, gdzie mają swoje miejsca lęgowe. Na tym kontynencie wylęga się ponad 100 milionów ptaków rocznie.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuji.pl!
Ptasia grypa na Antarktydzie
Biorąc pod uwagę, że na Antarktydzie nie było jeszcze żadnej epidemii, to zwierzęta mogą masowo chorować i padać. Zagrożone są nie tylko ptaki, ale i foki. Pingwiny mają być jednak najbardziej podatne. Wszystko dlatego, że różne gatunki tych zwierząt gromadzą się razem w olbrzymich koloniach.
Zwierzęta mają tendencję do skupiania się razem. W niektórych miejscach występują pingwiny gentoo, pingwin maskowy, słonie morskie, uchatki i wszystkie one są w zasadzie razem. Ich naturalni wrogowie znajdują się w wodzie, więc nie unikają siebie nawzajem na lądzie - powiedziała dr Rumble.
Kontynent zasiedlony jest przez mniej więcej pięć milionów pingwinów Adeli i kilkaset tysięcy pingwinów cesarskich. Epidemia na Antarktydzie może być bardzo groźna dla turystów. Wraz z jej rozwojem, przyjezdni mogą dostać absolutny zakaz opuszczenia statków wycieczkowych.
Źródło: The Telegraph
dś