Zachodni Sahel od lat jest sceną zaciętych walk sił rządowych z rebeliantami islamistycznymi związanymi z Al-Kaidą i ISIS. Mimo nawet zagranicznej pomocy wojskowej, rządom w Bamako i stolicach sąsiednich krajów, nie udało się zgasić dżihadystystycznego ognia.
Ogromna pustynia
Jednym z powodów jest, jak mówi gość Punktu Zapalnego, sam rozmiar tego regionu. Trzy miliony kilometrów kwadratowych.
– Przy takich dużych odległościach, kiedy mamy jakąś destabilizację, powstanie, organizację terrorystyczną, najemników czy inny konflikt, to opanowanie takiej sytuacji wymaga ogromnych nakładów sił. Logistycznie to jest bardzo trudne do zrobienia – podkreśla Przybyszewski. Granice są na papierze. Koczownicy ich nie uznają, to zawsze ułatwia zadanie organizacjom terrorystycznym.
Rosyjska intryga
Nieskuteczność w walce z islamistami pomogła wojsku odebrać władze rządom cywilnym. W ciągu paru lat, w Mali, potem w Burkina Faso, wreszcie w Nigrze. Zachód szybko zastąpiła Moskwa. Jak okazja się nadarzyła, „uruchomiono całą machinę dezinformacyjną, zaczęto korumpować lokalnych urzędników”.
- Rosja wykorzystuje sytuację. To jest czysty oportunizm. Widzą, że dziś mogą bardzo tanim kosztem uzyskać dostęp do diamentów, uranu, złota itd. – mówi Przybyszewski.
W nowym odcinku programu Punkt Zapalny mówi on też, czym grozi Europie obecność Rosji w krajach Sahelu i czy jest szansa na wygaszenie przynajmniej części konfliktów w tej części Afryki.