Rafał Ziemkiewicz: PiS od dawna chciało upaństwowić Marsz Niepodległości. Gronkiewicz-Waltz wykonała za nich brudną robotę [WYWIAD]

Agaton Koziński
Rafał Ziemkiewicz: PiS w wyborach samorządowych otrzymało żółtą kartkę za zbytnią butę
Rafał Ziemkiewicz: PiS w wyborach samorządowych otrzymało żółtą kartkę za zbytnią butę fot. Bartek Syta
PiS wchodzi w rolę gwałciciela. Nie wystarcza mu osiągnięcie celu. Chce jeszcze upokorzyć przeciwnika - mówi Rafał Ziemkiewicz.

Gry wokół 11 listopada to trzecia tura wyborów, czy polityka już zapomniała o wyborach i pędzi swoim torem?
Mam wrażenie, że opozycja uwierzyła we własną propagandę i sądzi, że narracja o walce z podnoszącym łeb faszyzmem, obronie konstytucji i blokowaniu polexitu to narracja, która grzeje kogokolwiek poza nią samą. Chyba fałszywie odebrali wyniki wyborów w miastach i uznali je jako objaw oczekiwanego przez nich przebudzenia narodu, który uznał, że od trzech lat łamana jest konstytucja i nie możemy na to dłużej pozwalać. Ale nic takiego nie następuje. I na tym grzaniu się w końcu się przejadą.

Póki co sobie radzą.
Zapominają, że milcząca większość Polaków chce przede wszystkim świętego spokoju. PiS przez osiem lat było niewybieralne, bo Donald Tusk umiejętnie przedstawiał tę partię jako zagrożenie dla spokoju. Natomiast w tej chwili to Grzegorz Schetyna robi, co może, żeby przedstawić siebie jako zagrożenie dla spokoju. Hanna Gronkiewicz-Waltz ustawiła się w pozycji osoby, która chciała podpalić Warszawę.

Nie mówimy o sytuacji zero-jedynkowej. Problemy z marszami 11 listopada są od lat.
Marsze w dwóch ostatnich latach przebiegły bez kłopotów.

Za każdym razem były problemy z łamaniem ustawy o zgromadzeniach - pojawiały się race, zasłonięte twarze, nieakceptowalne hasła.
Bez przesady. Na demonstracji pojawia się 100 tys. osób. Robienie cyrku, że trzy osoby przyniosły rasistowskie - bo nie nazistowskie - transparenty. Tak naprawdę wszystko było oparte na pomówieniu. Oskarżenia Marszu Niepodległości o faszyzm są tak samo prawdziwe jak twierdzenia, że procesje Bożego Ciała to procesje pedofilów - a tak mógłby twierdzić ktoś, kto wiedzę o Kościele czerpie z filmu „Kler”. Tak, że nie rozumiem powodów decyzji Hanny Gronkiewicz-Waltz. Być może jest to efekt, jak twierdzi prof. Antoni Dudek, jej frustracji. Albo podłożenie żaby PO, na której chce się odegrać.

Przy tych transferach społecznych poparcie dla władzy byłoby dużo wyższe, gdyby PiS nie prowokowało mobilizacji przeciw sobie

Albo wyrachowana gra polityczna, polegająca na wepchnięciu premiera i prezydenta w objęcia narodowców. Tempo, z jakim oni przejęli ten marsz, sugeruje, że ta sztuczka się udała.
Możliwe, że to było wyrachowanie - ale jeśli tak, to słabe. Trzeba wziąć pod uwagę to, że zachodnie media, nawet jak w czasie marszu nic się nie stanie, i tak podadzą, że przez centrum Warszawy przeszło 100 tys. faszystów. Wtedy natychmiast podłapie to Platforma, mówiąc, że to wina PiS-u, bo oni chcieli marszu zakazać. Tylko że w przypadku zakazu dla każdego Polaka gołym okiem widoczna jest niekonsekwencja - bo przecież zakaz marszu wydała pani prezydent z partii, która szermuje hasłem obrony konstytucji.

Teraz marsz wzięli na siebie Morawiecki i Duda.
Gronkiewicz-Waltz wykonała brudną robotę za PiS. Oni od dawna chcieli upaństwowić ten marsz, ale nie mieli jak. Tymczasem teraz dostali pretekst - a całe odium za to spadło na Platformę.

Akurat o zakazywaniu marszu czy delegalizacji ONR w Platformie dyskutuje się od dawna.
Chodzi mi o wolność zgromadzeń. Platforma od dawna skanduje„Konstytucja!”, a teraz bezczelnie ją łamie. Draginja Nadażdin z Amnesty International w Polsce od dawna powtarza, że PiS w Polsce narusza wolność manifestacji, a teraz PO sama narusza wolność zgromadzeń.
Intuicja mi podpowiada, że zaraz zacznie się subtelne, ale wyraźne rozróżnienie między blokowaniem Marszu Równości a zakazywaniem Marszu Niepodległości - to pierwsze będzie złe, a to drugie dobre.
Nie zgadzam się. Nawet w żelaznym elektoracie Platformy po decyzji Gronkiewicz-Waltz czuć było silne zawahanie, bo jednak mówimy o zagwarantowanym konstytucją prawie do zgromadzeń. To jednak sytuacja jakościowa inna niż 1 sierpnia, kiedy marsz został rozwiązany w jego trakcie - pod bardzo naciąganym pretekstem, ale jednak wtedy go znaleziono. Teraz decyzja zapadła z kilkudniowym wyprzedzeniem, pretekstu żadnego do niej nie było.

Wcześniej ten marsz został w ratuszu zatwierdzony.
Dostał zgodę tego samego dnia, którego go zgłoszono. A teraz go zakazano. Wcześniej opozycja narzucała swoją narrację o tym, że występuje w obronie naruszanych zasad: praworządności, wolności sądów, ładu konstytucyjnego. W tym momencie narracja się rozpada. Na kilku poziomach. Nie chodzi tylko o naruszenie konstytucyjnego prawa do zgromadzeń.

A o co jeszcze?
Choćby reakcja Małgorzaty Gersdorf na decyzję o zabezpieczeniu podjętą przez TSUE - natychmiast wezwała sędziów Sądu Najwyższego do powrotu. A przecież decyzja TSUE dotyczyła polskich władz i to one powinny podjąć taką decyzję, nie pani Gersdorf. Albo wypowiedzi Grzegorza Schetyny o tym, że on sobie zapisuje nazwiska sędziów, którzy wydają wyroki nie po myśli Platformy. Takie decyzje dla przeciętnego Polaka to sygnał, że żadna ze stron sporu nie stoi po uczciwej stronie, żadna nie walczy o wartości, każdej chodzi tylko o to, by zagarnąć jak najwięcej dla siebie.

Tych dwóch ostatnich kwestii zwykły Polak nie zauważa, kwestię zakazu już dostrzeże. Opozycja przestanie być postrzegana jako obrońca konstytucji?
Na pewno opozycji pozostanie grupa najtwardszych zwolenników, których znamy z demonstracji KOD - ale takie zaplecze nie wystarczy Platformie do tego, żeby wygrać wybory.

Wyniki wyborów samorządowych - zwłaszcza w miastach - pokazują, że to poparcie jest dużo szersze.
Polacy mają więcej rozumu niż im się przypisuje - i używają dostępnych im narzędzi do strofowania polityków. Wybory samorządowe, także druga tura, nie były wygraną PO, ani też PiS. Polacy popierali przede wszystkim niezależnych samorządowców. Głosowali na nich chcąc dać żółtą kartkę PiS-owi, ale jednocześnie nie zamierzali przywrócić do władzy Platformy. Przeciwnie Polacy postrzegają PO jako partię, która się w ogóle nie zmieniła, nic nie zrozumiała, potrafi jedynie stać, tupać i wrzeszczeć. Słowa Agnieszki Holland o tym, żeby było tak jak było, cały czas definiują Platformę. Ludzie mają powody, żeby być rozczarowani PiS-em, ale nie są aż tak rozczarowani, żeby chcieć powrotu do tego, co już było. Obecne rządy cały czas postrzegają jako mniejsze zło.

A jednak w wyborach w wielu miejscach zagłosowali przeciwko nim.
Na razie PO tylko powtarza to, co PiS robiło przez osiem lat opozycji: utwardza swój kurs poprzez delegitymizowanie władzy. Platforma nawet sięga po zarzuty o związki rządu z Putinem, choćby przy aferze taśmowej, co tylko te podobieństwa uwypukla. To sugeruje, że Schetyna wcale nie myśli o tym, by wygrać z PiS w przyszłym roku. Dla niego najważniejsze jest utrzymanie przywództwa po stronie opozycji - a z PiS-em na poważnie zmierzy się dopiero wtedy, gdy władza mocno osłabnie, w połowie przyszłej kadencji. Widać w tym jakąś logikę, ale nie sądzę, żeby ona dała efekt.

PiS-owi taka strategia przyniosła zwycięstwo w 2015 r.
Ale nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Jarosław Kaczyński, będąc w opozycji, odwoływał się do emocji, które są naprawdę żywe wśród jego zwolenników. Poza tym on w oczach swoich wyborców jest żywym męczennikiem przez przeniesienie - w tym sensie, że męczennikiem jest jego brat, ale on sam też przez 25 lat był tylko opluwany. Tymczasem Platforma odwołuje się do rzekomego łamania konstytucji - tyle, że to zarzuty w dużej mierze propagandowe, siłą rzeczy nie mogą budzić szczerych emocji.
Akurat skrócenie kadencji I prezes Sądu Najwyższego to naruszenie zasad konstytucji prawdziwe, nie rzekome.
Mamy bubel konstytucyjny, jeden artykuł konstytucji stanowi jedno, a drugi coś zupełnie innego. Poza tym Polacy pamiętają, że kadencja Mariusza Kamińskiego jako szefa CBA też została skrócona - mimo że ustawa mówiła coś innego. Jak pogrzebać w pamięci, to przypomni się przypadek Marka Markiewicza, którego Wałęsa odsunął od funkcji przewodniczącego KRRiT przed końcem kadencji. To dlatego Polakami nie wstrząsa, gdy widzą, co teraz robi PiS. Nawet Szczepan Twardoch, który pisowcem nie jest, zauważył w „Gazecie Wyborczej”, że mówienie o łamaniu konstytucji to tylko histeria, a on się temu nie podda. Wiele osób w antypisie myśli podobnie.

To dlaczego Polacy dali PiS-owi żółtą kartkę w wyborach samorządowych?
Suma kilku czynników. Na pewno PiS zaczęło okazywać dużą butę. Najlepszym przykładem był chyba Nowy Sącz, gdzie na kandydata na prezydenta miasta wyznaczono żonę pisowskiego posła, która wcześniej nie miała żadnego doświadczenia w samorządzie. Także w Łomży, bastionie PiS-u, centrala wrzuciła własną kandydatkę. To wkurzyło suwerena, bo nie chciał, by jego miejsce zamieszkania było traktowane jako prosty zasób kadrowy partii rządzącej. Ludzie nie lubią takiej sytuacji - na to jeszcze nałożyła się propaganda opozycji o tym, że PiS chce ręcznie zarządzać samorządami.

I to tłumaczy serię porażek PiS w drugiej turze?
Nie. Na tę serię nałożyła się nieudolność, która objawiła się między pierwszą i drugą turą przy okazji 12 listopada.

W środę prezydent podpisał ustawę o tym, że ten dzień będzie wolny od pracy.
Ale sposób, w jaki to wprowadzano, był wyjątkowo rozpaczliwy i głupi. Oczywiście, kluczowe jest pytanie za milion dolarów: czego tak naprawdę wyborcy oczekują od władzy. Według mnie, na pewno nie oczekują moralności - jak twierdzą pisowcy. Ale nie oczekują też obrony wartości europejskich - jak uważa opozycja. Nie jest chyba też prawdą, że oczekują tylko pieniędzy, bo wtedy „500 plus” dałoby PiS-owi większość konstytucyjną.

Chyba że Polacy w ten sposób negocjują, by mieć „1000 plus”.
Być może to był jeden z powodów, dla którego tak zagłosowali. Jednak Polacy przede wszystkim tęsknią za władzą skuteczną - tymczasem sposób, w jaki wprowadzano 12 listopada, był skrajnie niepoważny.

Ostateczna decyzja zapadła o tym pięć dni przed tą datą.
Gdyby to wymyślono rok temu, na pewno Polakom bardzo by się to spodobało. Ale robienie zamieszania dwa tygodnie przed terminem to wariactwo. Władza, która robi takie rzeczy, traci powagę, ludzie przestają wierzyć, że rządzący wiedzą, dokąd jadą. Na początku rządów PiS-u widać było, że jadą po bandzie, ale przynajmniej wiedzą, dokąd. Teraz w Polakach zaczyna narastać podejrzenie, że dalej jedziemy po bandzie, ale nikt już nie wie, w którą stronę. Bo na razie mamy dużo gadania, ale mało konkretów. Mówiąc językiem praktycznym: czy kogoś zamknięto za te ukradzione kamienice, czy za wyłudzany VAT? Czy z taśm, na których mówiono o ośmiorniczkach, coś wynikło?

Wybory - zwłaszcza w dużej turze - wręcz ostentacyjnie głosowali przeciwko PiS-owi. Jakie były tego powody? Polacy uznali, że PiS jest zbyt paździerzowe? A może uznali, że jedzie zbyt ostro, zbyt daleko i postanowili postawić temu tamę? Czy może po prostu cynicznie targują się o „1000 plus”?
Wszystkiego po trochu - ale do tego dołożyłbym czwarty element.
Jaki?
Chodzi o styl rządzenia PiS-u zasadniczo odmienny od stylu Donalda Tuska czy Aleksandra Kwaśniewskiego. Polacy lubią uwodzicieli. Dla nich przywódca musi być w jakimś stopniu celebrytą czy postacią z telenoweli: dobrym ojcem, pożądanym zięciem czy wymarzonym kochankiem. W te role umieli wchodzić Tusk i Kwaśniewski. Natomiast PiS wchodzi w rolę gwałciciela. Partii rządzącej nie wystarcza osiągnięcie własnego celu - na czym skupiali się poprzednicy. PiS chce jeszcze demonstracji, żeby było widać, że przeciwnik został upokorzony. Tak się dzieje od samego początku, od pierwszej chryi wokół Trybunału Konstytucyjnego.

Wtedy tłumaczono to upokorzeniami, które PiS spotkały w czasie, gdy było w opozycji i potrzebą odreagowania.
Ale co teraz oni odreagowują, wyganiając z Sądu Najwyższego Gersdorf i jeszcze sześciu starszych sędziów? W praktyce to nic nie zmienia. Przecież istotą reformy o SN było stworzenie izby dyscyplinarnej - i to można było zrobić i bez rewolucji kadrowej, a wtedy nie byłoby pretekstu do interwencji Brukseli, ani hałasu o łamaniu konstytucji. Już raz przez taką nadgorliwość PiS przegrało wybory. Przecież w 2007 r., gdyby nie Zbigniew Ziobro i jego nagonka na doktora G., czym uwiarygodnił on całą antypisowską propagandę, to PiS wybory by wygrało. Teraz jest podobnie.

Opozycja narzucała narrację o tym, że występuje w obronie ładu konstytucyjnego. Po decyzji Gronkiewicz--Waltz ona się rozpadła

Zbigniew Ziobro jednak stara się stać z tyłu.
Na pewno? Jarosław Kaczyński rok temu w Przysusze mówił, że PiS to od teraz będzie oznaczać „pieniądze i spokój” - a trzy tygodnie później Ziobro przedstawił ustawę o Sądzie Najwyższym, która ściągnęła rzesze ludzi, także „normalsów”, pod sądy w całej Polsce. Później mamy rekonstrukcję rządu, pojawia się nowy premier, który ma pozyskać centrowy elektorat i pojednać nas z UE - i chwilę później wybucha bomba w postaci nowelizacji ustawy o IPN.

Nowelizacja, która powstała w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Teraz Morawiecki kopiuje Tuska w kampanii wyborczej jeżdżąc po całym kraju, w związku z tym Ziobro pisze list do Trybunału Konstytucyjnego, zastanawiając się, czy Traktat Lizboński jest zgodny z naszą konstytucją. To są takie zachowania, których Polacy nie akceptują. Oni wolą uśmiechniętych facetów. Świetnie to wyczuwa Robert Biedroń, który nie próbuje ścigać się z Platformą, kto jest bardziej antypisowski - woli z uśmiechem tłumaczyć Kuźniarowi, że ten żyje w wielkomiejskiej bańce.

W jakich warunkach mieszkali nasi przodkowie w dwudziestoleciu międzywojennym?

Tak Polacy mieszkali przed wojną. Zobacz 10 najbardziej zask...

PiS zacznie się uśmiechać?
Przy transferach społecznych, które ta partia uruchomiła, poparcie dla niej byłoby dużo wyższe, gdyby PiS samo nie prowokowało antypisowskiej mobilizacji swoimi działaniami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl