Od kiedy realnie wyniosłem się ze Stolicy, poznaję coraz więcej warszawskich sąsiadów. Dziwny to efekt gentryfikacji. Mieszka coraz mniej ludzi. W naszej kamienicy ponad połowa chyba mieszkań to teraz biura, jakieś usługi, czy mini hotele. Integrującą rolę spełniają miejscowi restauratorzy. Właściciel „Noli”, baru z przeciwka, obok siedziby Harcerskiej Poczty Polowej, zaprzyjaźnił się z połową naszego odcinka Wilczej. Dlatego nie ma problemów takich, jak Kraken przy Poznańskiej, gdzie mieszkaniec pobliskiej kamienicy potrafi dokończyć pite tam od godziny wino, wrócić do domu i wezwać policję w związku z wyimaginowanym hałasami. U nas, na Wilczej, takie sytuacje się nie zdarzają.
No więc rozmawialiśmy z sąsiadami o grupie Wagnera, białoruskich śmigłowcach i perspektywach wyborczych. Przy sąsiedzie jednym – wspieraczu opozycji i drugim, tym w sierpniu niepijącym – pisowskim betonie, robiłem za zdroworozsądkowego symetrystę.
Z knajpy przenieśliśmy się na chwilę do kamienicy, w której było dowództwo Szarych Szeregów, do sąsiada niepijącego, żeby w bardziej kameralnych warunkach kontynuować polityczne dyskusje. Wbrew temu co widać w telewizjach, da się o polityce rozmawiać w normalny sposób.
Przed południem, za rogiem, przy Marszałkowskiej, odsłaniano tablicę pamięci Pereca i Samuela Willenbergów. Tablicę na kamienicy, w której, gdy ten drugi walczył w Powstaniu, ten pierwszy narysował słynny konterfekt Chrystusa z napisem „Jezu ufam Tobie”. Cudowny według mieszkańców – uważali, że uratował kamienicę przed niemieckimi bombami. Tablicę fundował IPN, ale inicjatywa należała do wspólnoty mieszkaniowej. Odsłaniali Ada Willenberg, wiceprezes IPN, mój ulubiony rabin Schudrich i izraelski ambasador w asyście dwóch ochroniarzy. Ochroniarze byli dziwni. Poprosili na przykład, żeby schować izraelskie flagi, żeby nie prowokować aktów antysemityzmu. Jak to napisał kiedyś Mark Twain – nie ma nic śmieszniejszego niż polityk, który wierzy we własną propagandę. Chyba Mark Twain. Nieważne. Ważne, że celne. Dobrze, że tablica wisi. Oficyna, w której jest ten rysunek, z dekadę temu opróżniona z lokatorów, najwyraźniej przygotowywana do reprywatyzacji w warszawskim stylu, zaraz się zawali, to przynajmniej tablica zostanie.
Spóźniłem się na „Śpiewanki”. Miałem spory kłopot z dostaniem się do miejsca, w którym co roku śpiewają moi przyjaciele. Tłum wylewał się z placu Piłsudskiego na sąsiednie ulice. Dwadzieścia tysięcy (według Muzeum Powstania) uczestników koncertu, wyglądało na tyle samo ludzi, co tłumy idące w półmilionowym politycznym marszu. Warszawa to jednak niesamowite miasto.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
