„Słoneczniki” van Gogha pod zupą pomidorową. Przedmioty ważniejsze niż życie

Jan Śpiewak
Jan Śpiewak
Jan Śpiewak: Akcja ze “Słonecznikami” obnażyła pustkę mediów, które na co dzień zawracają nam uwagę polityczną nawalanką i wciskaniem rzeczy, których nie potrzebujemy.
Jan Śpiewak: Akcja ze “Słonecznikami” obnażyła pustkę mediów, które na co dzień zawracają nam uwagę polityczną nawalanką i wciskaniem rzeczy, których nie potrzebujemy. Just Stop Oil/Associated Press/East News
Oblanie zupą pomidorową „Słoneczników” Vincenta van Gogha wstrząsnęło nie tylko koneserami sztuki. To dobrze. Jednak ta sprawa pokazała też, że funkcjonujemy w świecie, który stawia porządek i przedmioty wyżej niż sprawiedliwość i życie. Więcej emocji wywołuje w nas gwałt na rzeczy niż umierająca planeta.

Dwie młode aktywistki z organizacji Stop Oil kilka dni temu oblały zupą „Słoneczniki” Vincenta Van Gogha, obraz znany niemal każdemu w zachodniej kulturze. Chwilę potem przykleiły się do ściany, na której dzieło było zawieszone. Wszystko działo się w londyńskiej Galerii Narodowej. Był to protest przeciwko dalszemu wydobywaniu i spalaniu paliw kopalnych, które są bezpośrednią przyczyną podnoszenia temperatur na Ziemi. Obrazowi nic się nie stało. Cel wybrano uprzednio upewniwszy się, że znajduje się za zabezpieczającą szybą. Mimo wszystko ten gest wywołał falę gwałtownych reakcji, zarówno krytyki, która w Polsce była zdecydowanie głośniejsza, jak i słów poparcia. Krytycy z rożnych stron podnosili kilka argumentów. Przyjrzyjmy się najważniejszym z nich.

„Barbarzyńcy” zalali szyby obrazu Vincenta Van Gogha

Talibowie, barbarzyńcy. Takich określeń używali z całą powagą polscy analitycy na Twitterze w odpowiedzi na zalanie szyby i ramy obrazu van Gogha. „Niszczenie dzieł kultury jest niewybaczalne”, grzmieli obrońcy spuścizny cywilizacji europejskiej. Kolejny argument dotyczył ochrony własności oraz porządku społecznego. Jeden z popularnych postów głosił: „Nie wolno tolerować akcji polegających na niszczeniu cudzego mienia.” Protest miał również rzekomo poskutkować zepsuciem wizerunku ekologów i ludzi, którzy zajmują się ochroną klimatu. Miał on utrwalać obraz „oszołomów i świrów”, przez których nikt „nie traktuje poważnie zmian klimatu”. Podnoszono również fakt, że akcja była skierowana nie tam, gdzie trzeba. Należy uderzać w dobre samopoczucie polityków i biznesu, a nie w obiekty kulturalne. Sam akt protestu nazwano karykaturalnym i stwierdzono, że „zostanie głównie memem z samych aktywistek”.

Kim jest aktywista?

Niektórzy szli jeszcze dalej. Już sam termin „aktywista” stawał się naładowaną negatywnymi cechami obelgą. Tak jak w tym poście pewnego akademika: „Aktywista - odklejony atencjusz z wyraźnym deficytem empatii i poczucia obciachu, uzależniony od robienia z siebie ofiary, nastawiony na aneksje i monetyzację cudzych traum, typowy narcyz wrażliwy z syndromem Jezusa Chrystusa, zrzutkowicz, youtuber, klasyczny przedstawiciel klasy średniej.” 

Działalnością społeczną zajmują się jakoby ludzie próżni, którzy działają tak naprawdę we własnym, a nie społecznym interesie. W całej dyskusji można by odnieść wrażenie, że głównym problemem naszych społeczeństw nie jest kryzys klimatyczny i gospodarczy, ale aktywiści, którzy starają się zwrócić uwagę na ten problem. Zgodnie ze starą zasadą, że łatwiej jest zabić posłańca, niż zmierzyć się ze złymi wieściami, które niesie.

Ekologom i działaczom społecznym od zawsze dorabia się łatkę oszołomów. To nic nowego. Sam doświadczałem tego wielokrotnie, gdy próbowaliśmy zainteresować media sprawą afery reprywatyzacyjnej. Sprawa nie mogła się latami przebić. Robiliśmy coraz ostrzejsze akcje, żeby zwrócić uwagę na problem. Wówczas też oskarżano nas, że przesadzamy, że powinniśmy mówić bardziej umiarkowanym językiem, inaczej dobierać słowa, mieli dla nas tysiące porad. Ba, nawet sądy mnie za głośne mówienie o aferze reprywatyzacyjnej skazywały. Czasem po prostu zostaje tylko głośno krzyczeć. Nic dziwnego, że to samo robią młodzi aktywiści klimatyczni.

„Słoneczniki” Vincenta van Gogha celem idealnym

Argument, że ostre protesty są w porządku, ale akurat nie w tym przypadku, nie jest do końca uczciwy. Organizacje klimatyczne protestują przed siedzibami firm i urzędów cały czas. W Stanach Zjednoczonych w kwietniu do siedziby banku Chase, finansującego inwestycje w paliwa kopalne, przykuli się naukowcy z NASA. W zeszłym roku w Kanadzie brutalnie spacyfikowano i aresztowano setki ludzi protestujących przeciwko wycinaniu antycznych lasów. Organizowane są też mniejsze akcje. Kilka dni temu oblano farbą salon luksusowych aut w Londynie. Te protesty nie wywołują jednak ułamka zainteresowania jak akcja ze „Słonecznikami”. Trudno też brać na poważnie argument, że ktoś może zmienić swoje podejście do tak egzystencjalnego problemu jak globalne ocieplenie po akcji oblania obrazu, nawet najbardziej znanego. 

Gwałtowna reakcja na oblanie zupą pomidorową szyby obrazu i dojmujące milczenie, gdy wypalana jest puszcza Amazońska, giną bezpowrotnie kolejne gatunki zwierząt, roztapiają się lodowce, pokazuje jak bardzo zaburzoną mamy hierarchię wartości. Akcja ze “Słonecznikami” obnażyła pustkę mediów, które na co dzień zawracają nam uwagę polityczną nawalanką i wciskaniem rzeczy, których nie potrzebujemy. Truizmem jest powiedzieć, że na martwej planecie nie będzie żadnych “Słoneczników”. Van Gogh chciał uchwycić piękny francuski krajobraz, który jest dzisiaj krytycznie zagrożony podmuchami gorąca dochodzącymi już do blisko 50 stopni. O tym w mediach mówi się jednak niewiele. 

Kto nas kontroluje? Sami siebie kontrolujemy

Badania opinii publicznej pokazują, że większość społeczeństw jest za zdecydowanymi działaniami na rzecz ochrony klimatu. Dlaczego więc nic się nie zmienia?  

System robi wiele, żebyśmy nie protestowali. Nie potrzeba pałek do wymuszenia bierności, sami siebie kontrolujemy, wystarczą media społecznościowe, kredyt hipoteczny i sporo taniej rozrywki. Jesteśmy bierni w sytuacji nie tylko kryzysu klimatycznego, czy suszy, ale kryzysu kosztów życia, cen mieszkań, kredytów, zanieczyszczenia naszego powietrza. Gdy jednak ktoś tylko wychyla tylko głowę z jakimś pomysłem, jest nagle wytykany i wyszydzany. Ciągle stoi nad nami ze srogą miną „straszny mieszczanin”, który jest gotów poprzeć niesprawiedliwość, żeby zachować jeszcze przez chwilę złudzenie spokoju i porządku, który rozpływa się na jego oczach. Ma tysiąc dobrych rad na temat umiarkowania i dialogu. Nie bardzo jednak wiadomo, jak wyobrazić sobie dialog z tymi, którzy zarabiają na niszczeniu naszej planety, a tymi, którzy chcą, żebyśmy jakoś razem wszyscy na niej i dla niej po prostu żyli. 

Daliśmy sobie wmówić, że ekonomia jest strefą wyjęta spod polityki. O tym jak wyglądają stosunki gospodarcze i majątkowe, zwykli ludzie mają nie dyskutować. To wszystko rozstrzyga się w sferze „obiektywnych” praw gry rynkowej. Dzisiaj ta idea została tak bardzo wypaczona, że chronimy majątek i przyszłe zyski korporacji paliwowych, bardziej niż prawo przyszłych pokoleń do oddychania czystym powietrzem i dostępem do wody. Brak protestu w sytuacji tak jawnej niesprawiedliwości, jaką jest zniszczenie naszej planety w imię zysków garstki wydaje się być aktem szaleństwa. 

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl