Przerażające sceny, które w czerwcu 2019 roku rozegrały się w Strzelcach Opolskich, na zawsze pozostaną w pamięci Katarzyny. O dramacie, który zgotował jej mąż, przypominały też będą blizny na twarzy.
Prokurator nie miał wątpliwości, że Daniel N. chciał zabić swoją żonę. Chwycił za rozbitą butelkę i ciął po twarzy oraz szyi przerażonej kobiety. Mężczyzna miał też grozić 33-latce śmiercią.
Katarzyna i Daniel spotkali się w 2012 roku i po kilku miesiącach wzięli ślub. Wspólnie wychowywali dwóch synów kobiety z poprzedniego związku, a dwa lata później urodziła im się córeczka.
Katarzyna twierdziła, że mąż był o nią zazdrosny. Pracował za granicą, ale na weekendy przyjeżdżał do domu. Powodem dramatycznego w skutkach ataku również była zazdrość. Daniel N. zaczął podejrzewać, że żona go zdradza.
Jej synowi powiedział nawet, że wynajął detektywa, by ten sprawdził wierność kobiety.
Noc poprzedzającą zdarzenie mężczyzna spędził poza domem. Wypił w barze kilka piw, a później - jak twierdził - postanowił przespać się w garażu. Rano kupił jeszcze jedno piwo i poszedł porozmawiać z żoną.
Katarzyna usłyszała kroki na korytarzu. Była przekonana, że obudziła się jej 5-letnia wówczas córka. Wtedy zobaczyła męża z potłuczoną butelką w ręce. Mężczyzna wbił szkło w jej szyję. Broniła się przed nim. Para zaczęła się szamotać.
- Prosiłam, żeby przestał, bo zaraz obudzi się nasza córeczka i zobaczy pełno krwi, martwą matkę i ojca mordercę - mówiła w sądzie pokrzywdzona.
Z relacji kobiety wynikało, że sprawcę spłoszył jej 12-letni wówczas syn. Mąż na odchodne miał jej jeszcze grozić, że wróci i dokończy to, co zaczął.
Daniel N. twierdził, że to był nieszczęśliwy wypadek. Przekonywał, że upadł i rozbił butelkę, którą miał w ręce. Przyznał, że przystawił kobiecie szkło do gardła, ale utrzymywał, że poważne rany na jej twarzy powstały, gdy podczas szamotaniny przewrócił się na nią z "tulipanem" w ręce.
Mężczyźnie za usiłowanie zabójstwa groziło nawet dożywocie. Sąd Okręgowy w Opolu skazał go na 10 lat pozbawienia wolności. Daniel M. miał też zapłacić pokrzywdzonej 40 tys. złotych zadośćuczynienia.
Mężczyzna uznał jednak, że kara jest zbyt surowa i złożył apelację. Od wyroku odwołał się również prokurator.
Sprawa trafiła do drugiej instancji. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uznał w środę (4.02), że obie apelacje są bezzasadne i utrzymał w mocy wyrok Sądu Okręgowego w Opolu. Rozstrzygnięcie jest prawomocne. Daniel N. przebywa za kratkami. Trafił tam zaraz po tym, gdy doszło do dramatu.
