Moja 17-letnia córka zapytała mnie niedawno: - Tato, a dlaczego Karol Nawrocki ma napisane na plakatach, że jest kandydatem obywatelskim, a przecież wiadomo, że jest kandydatem PiS?
Zacząłem jej tłumaczyć, że to taka ściema wyborcza służąca temu, żeby nabrać mniej zorientowanych politycznie wyborców, że to niby jest kandydat niepartyjny, ale tak naprawdę partyjny jest. Zdałem sobie jednak sprawę, że ta ściema wyborcza z "obywatelskim kandydatem" to chyba najlżejsze z oszustw jakie w tej kampanii sformułował Karol Nawrocki i PiS.
Ich ostatnie tłumaczenia dotyczące zasobu mieszkaniowego kandydata - to kłamstwo na kłamstwie i kłamstwem poganiające. Ta sprawa od początku jest wielkim oszustwem na wielu poziomach, a próby jej obrony przez sztabowców PiS, tylko pogrążają moralnie kandydata.
Nawrocki podczas debaty oświadczył, że ma jedno mieszkanie. Wkrótce po publikacjach Jacka Harłukowicza z Onetu okazało się, że ma jednak dwa mieszkania (razem z żoną), a następnie przyparty do muru przez konkurentów pokazał oświadczenia majątkowe, i wykazał w nich, że właściwie to ma ... trzy mieszkania, w tym ostatnie na spółkę z siostrą. Czyli w sprawie mieszkań skłamał już dwa razy, ale to dopiero początek.
Rzeczniczka prasowa kandydata tłumaczyła, że Nawrocki nabył prawo własności do jednego z mieszkań “w zamian za wkład finansowy oraz od lat sprawowaną opiekę nad właścicielem, w tym ponoszenie kosztów utrzymania mieszkania (...) Odkąd mieszkanie stało się formalnie własnością Karola Nawrockiego, ten nadal pomagał Panu Jerzemu, regularnie opłacając rachunki, robiąc zakupy spożywcze, wykupując leki itp.”.
Z następnych artykułów Onetu dowiadujemy się, że to kolejne kłamstwo, bo pracownica gdańskiego MOPR, która opiekowała się panem Jerzy, opowiedziała dziennikarzom, że żył on w skrajnej nędzy i egzystował tylko dzięki pomocy państwa.
- Bez przydziału z MOPR i bez dokonywanych przeze mnie zakupów nie miałby jedzenia. Poza paczkami dostawał codziennie darmowe obiady, także z MOPR-u. W tym domu nie było nic. Przez rok mojej opieki nie zauważyłam u pana Jerzego żadnego innego jedzenia poza tym, które dostawał z MOPR, co ja kupiłam lub co przyniosłam, bo czasami przynosiłam mu żywność z domu. (...) W życiu pana Nawrockiego nie spotkałam. Mogę to powiedzieć z pełnym przekonaniem - pan Nawrocki zupełnie nie interesował się panem Jerzym, jego sytuacją życiową i jego stanem zdrowia - mówiła Onetowi.
Sam Nawrocki właściwie przyznał się do tych kłamstw, gdy opowiadał na konferencji, że ostatnio chciał odwiedzić pana Jerzego w święta Bożego Narodzenia i nie zastał go w domu. A nie zastał, bo dziś wiemy, że pan Jerzy od siedmiu miesięcy przebywał już w jednym z gdańskich DPS-ów.
Skoro Nawrocki opiekował się niepełnosprawnym 80-latkiem, i jak zapewniał kupował mu nawet jedzenie i leki, to powinien o tym wiedzieć. A na pewno nie zastawszy go w domu w święta zainteresować się losem swojego podopiecznego seniora. Tego jednak też nie zrobił, czym udowodnił, że ta opieka było fikcją. A więc kolejne kłamstwo na kłamstwie.
Opiekunka pana Jerzego powiedziała z kolei Dziennikowi Bałtyckiemu, że ten 80-letni człowiek w ogóle nie był świadomy, że przekazał prawo własności Karolowi Nawrockiemu.
Jest też drugi aspekt tej sprawy, czyli sposób w jaki Nawrocki wszedł w posiadanie tego mieszkania. Ze słów samego kandydata wynika, że to on dał panu Jerzemu pieniądze na wykup tego mieszkania od miasta, z 90-procentową bonifikatą, czyli za śmieszną sumę 12 tys. zł. Obecnie tyle średnio kosztuje 1 metr kwadratowy mieszkania w Gdańsku. A następnie zawarł z nim umowę przedwstępną, na mocy której po pięciu latach mieszkanie przeszło na własność Karola Nawrockiego i jego żony. Dlaczego po pięciu latach? Dlatego, że gdyby pan Jerzy sprzedał je Nawrockiemu wcześniej, to by musiał zwrócić miastu 90 procent wartości nieruchomości, czyli ponad 100 tys. zł, według wyceny z 2011 roku.
Było to więc swego rodzaju oszustwo, ponieważ w konsekwencji nabywcą mieszkania komunalnego z tak dużą prowizją nie został schorowany emeryt, który o to występował, ale ówczesny dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

Dyrektor, który jak dziś wiemy w tamtym czasie korzystał za darmo z apartamentu Muzeum, oddalonego od jego mieszkań o kilka kilometrów. Tłumaczenia Nawrockiego w sprawie apartamentu Muzeum były zresztą tak samo pokrętne i pogrążające, jak te dotyczące kawalerki. Raz mówił, że korzystał z nich w czasie covidu, a wyszło, że nie tylko. Innym razem, że prowadził tam “dynamiczną politykę zagraniczną”, choć służy do tego gabinet dyrektora i sale konferencyjne muzeum. Itd. Itp.
Dodatkowo szefując muzeum Karola Nawrocki zafałszowywał historię II wojny, dokonując licznych, kontrowersyjnych zmian w wystawie. Ba, zafałszował nawet własną tożsamość kiedy napisał książkę o Nikosiu pod pseudonimem Tadeusz Batyr, a następnie jako Batyr z zamazaną twarzą, reklamował samego siebie w telewizji.
W historii wyborów prezydenckich w Polsce nie było jeszcze chyba kandydata, który w ciągu kilku miesięcy tak wiele razy objawił się wyborcom jako oszust. Ale najwyraźniej bierze on przykład ze swego politycznego idola Donalda Trumpa, z którym się ostatnio fotografował, a który z kolei swoim wyborcom objawił się właśnie jako .... nowy papież. Niektórym najwyraźniej nie przeszkadza ten świat postprawdy, a nawet świetnie się w nim odnajdują. Ja nie potrafię.
