Szpital nr 2 w Bytomiu dla pacjentów z covidem w sumie przeznaczył 40 łóżek na różnych oddziałach. Wszystkie spełniały standardy, oprócz łóżek na przeniesionej do innego budynku internie, gdzie pacjenci nie mieli dostępu do toalety.
Dlatego dyrekcja szpitala postanowiła stworzyć w dwóch salach tzw. ubikacje tymczasowe, w postaci wózków inwalidzkich ze specjalnym zbiornikiem oraz stosowną klapką. Wózko-ubikacje umieszczono w rogach sal i osłonięto parawanami. Pacjenci, oprócz ciężkiej choroby, musieli zatem znosić kolejne niedogodności. Jeden z chorych oburzony sytuacją wyprowadził wózek na środek sali, zrobił zdjęcie i opublikował w mediach społecznościowych. Od razu zawrzało.
Dyrekcja szpitala wydała specjalne oświadczenie w sprawie tymczasowej ubikacji, oceniając publikację zdjęcia za prowokację, "uderzającą znacząco w szpital, pracujący w utrudnionych warunkach".
- Wszyscy pacjenci interny wraz z covidowymi zostali ulokowani w pomieszczeniach tymczasowych, w nieprzystosowanych do tego budynku, bo właściwa interna jest obecnie modernizowana. Informowaliśmy od początku, że dla czterech sal, w tym dwóch covidowych, jest tylko jedna ubikacja na korytarzu. Nie ma też oddzielnej ubikacji dla personelu - mówi nam Katarzyna Guz, rzecznik szpitala. - Warto dodać, że sale covidowe funkcjonują dopiero tydzień. I ramach awaryjnej reakcji stworzyliśmy tymczasowe ubikacje.
Jeśli szpital nie miał warunków, by przyjmować pacjentów na internie, to od razu powinien się do tego przyznać i nie zgodzić się na ich przyjęcie. Cała dobra wola i poświęcenie personelu w kontraście z przenośną ubikacją pokazują symbolicznie stan polskiej ochrony zdrowia.
Toaleta w bezpośredniej bliskości chorych to nie tylko brak intymności, ale możliwość przenoszenia zarazków. Nie mówiąc o komforcie zdrowienia, gdy za parawanem ktoś korzysta z toalety.
Jak jednak podkreśliła dyrektor szpitala Kornelia Cieśla, parawany miały w miarę możliwości zapewnić intymność i były rozwiązaniem awaryjnym, dodatkowym. Zwykle personel podaje basen, bo pacjenci z covidem to są pacjenci leżący. Zdjęcie zrobił pacjent, który mógł się poruszać. Po trzech dniach sam się wypisał i dalsze leczenie kontynuował w domu.
Warto dodać, że na oddziale internistycznym z powodu choroby lub kwarantanny nie pracuje obecnie 40 proc. pielęgniarek i 30 proc. lekarzy, a zatem zdziesiątkowany personel jest nadmiernie obciążony pracą.
Ostatecznie, po konsultacjami z władzami miasta, zdecydowano, że pacjentów covidowych, którzy powinni znajdować się na internie, będzie przyjmował szpital nr 1, a szpital nr 2 będzie przyjmował na swoją internę pacjentów bez covidu. Ci, którzy obecnie leżą w salach z tymczasowymi ubikacjami, zostaną rozlokowani w placówce do zakończenia leczenia.
Bądź na bieżąco i obserwuj
