Łatwo nas kopnąć: na największych portalach clickbaity jak za dawnych lat („Będzie podatek od fast foodów. Ludzie nie kryją oburzenia” – nie dodano, że w Zimbabwe), teksty o niczym, które oszukają algorytmy Google, bezrefleksyjne opisywanie postów polityków („Tego się nie spodziewał. Szybka odpowiedź Tuska”), zakochana w sobie dziennikarska młodzież, która na każdą bolączkę tego świata ma rozwiązanie i chętnie przedstawi je na X. Do tego rozwód z wartościami w imię klików, kontrowersji, poklasku kumpli z redakcji. Oraz wzajemne mizianie się w sto pięćdziesiątej rozmowie z kolegą redaktorem na wizji.
Jest jednak różnica między razami, jakie dostajemy od czytelników za durne materiały, a otwartym oskarżeniem o związki ze szpiegiem, które dziennikarz słyszy z ust polityka. Nawet jeśli to polityk skompromitowany, wobec którego nikt rozsądny nie ma żadnych oczekiwań, a już na pewno oczekiwań, by mówił prawdę.
Gdy więc Morawiecki oskarżył Justynę Dobrosz-Oracz z TVP o związki z putinowskim agentem, były dwa wyjścia. Uznać wesoło, że PiS tylko kopiuje kampanijny model Trumpa i jego ataków na media, więc spokojnie, trzeba po postu wysłuchać bzdur i pójść dalej. Albo pozwać, przesiedzieć na sądowych korytarzach dwa lata i pokazać, że nie ma zgody na PiS-owskie standardy polityki.
Znakomicie, że pójdzie pozew, choć - umówmy się – już jutro nikt o tym nie będzie pamiętał, w każdym razie na pewno nie politycy PiS-u, którzy z ataków na media zrobią w najbliższym czasie grę miejską: kto częściej, kiedy i kogo obrazi. Najlepiej ruską agenturą, ale podnóżek Tuska też jest ok, ewentualnie w grę wchodzi lewacka szmata lub tęczowy dżęder.
Resocjalizacja nie nastąpi. Trump pokazał naszym asom pilnie uczącym się w USA, jak bardzo opłaca się grać na lękach wokół uchodźców, a także że warto wyśmiewać lewicowe postulaty równościowe oraz wciąż podnosić kwestie budżetów domowych, nawet jeśli w Polsce przybiera to groteskowy charakter maślanej wojny. Pokazał też, że nieustanne podważanie wartości zinstytucjonalizowanych mediów pozwala na skuteczniejsze wsączanie w obieg teorii spiskowych. A zatem guten Morgen, platformersi, przestańcie wreszcie pilnować interesu Berlina! – najgłupsze teorie zyskują na popularności, skoro nie można już słuchać, normalnych mediów, w tym Dobrosz-Oracz, a może i całego TVP (jak orzekł Morawiecki i spółka).
A to dopiero początek, pamiętajmy, że Trump wyspecjalizował się w publicznym obrażaniu dziennikarzy („Potwory, okropni, nieuczciwi ludzie”), a nawet dość nieskładnie połączył ich z fake newsami, do których trzeba strzelać („Otaczają mnie fake newsy. Aby mnie trafić, ktoś musiałby przez nie strzelać. Nie przeszkadza mi to zbytnio”). Ostatecznie założył sobie kiedyś własne media, czyli Truth Social, choć dziś może liczyć już na Elona Muska i jego X.
Bez wątpienia w Polsce będzie podobnie. Jak tylko z prawej wytłumaczą, dlaczego niewinny Romanowski - ten który „nie ukradł żadnych pieniędzy i raczej powinien być nagrodzony za to, co robił” - ucieka policji, pewnikiem zabiorą się za rozliczanie „medialnych agentur”.
