O czym były te wybory? – tak brzmiała popularna fraza publicystyczna po 15 października. Były o tym, że większość Polaków powiedziała dość pogardzie dla prawa, mediów, samorządów, powiedziała dość populizmowi, propagandzie, romansom z radykałami wszelkiej maści, lekceważeniu UE. Nie było tu żadnej filozofii.
Jeśli więc Romanowski jest symbolem tamtej dewastacji życia politycznego i publicznego, to dzisiejsze służby i organy ścigania powinny być symbolem silnego państwa prawa.
Tymczasem człowiek, który ma jedenaście zarzutów karnych, właśnie uciekł i przy pomocy kumpli z partii oraz węgierskiego kolegi Putina zagrał temu państwu na nosie. To jest śmieszne – można tak do tego podejść, uciekający do Orbana wiceminister sprawiedliwości z PiS na wieki wieków zostanie memem. Widzę, że na razie wokół tej sprawy przeważa taki właśnie klimat.
Ale z punktu widzenia wiary w demokrację i państwo prawa, sprawczości obywatelskiej, ostatecznie decyzji wyborczych - to klęska.
Ludzie uwierzyli w silne, demokratyczne państwo po to, by populiści, oszuści, propagandyści nie robili nas w balona.
