W Europie tylko nad Wisłą tak kochają USA

Tony Judt
Publikujemy fragment książki "Powojnie", amerykańskiego historyka, który opisuje skomplikowane dzieje powstania dzisiejszej Europy z popiołów 1945 roku. Opowiada o upadku imperiów oraz trwającej grze supermocarstw: Rosji i USA.

Zmierzchowi XX wieku brakuje jednolitości pewnych siebie opisów poprzedniego fin de siecle'u. Mimo to w okresie tym wyłoniła się już jednak charakterystyczna europejska tożsamość, widoczna w wielu sferach życia.

Europa chciała być jak USA, ale do dziś nie udało się jej odrzucić nacjonalizmów

Dawne bieguny polityczne - skrajna lewica, skrajna prawica - teraz często się jednoczyły: zwykle przeciwko obcokrajowcom i ze strachu przed integracją europejską. Antykapitalizm - przedstawiany niekiedy nieprzekonująco jako antyglobalizacja, jakby ściśle krajowy kapitalizm stanowił jakąś inną i mniej odrażającą odmianę - był atrakcyjny zarówno dla urodzonych reakcjonistów, jak i międzynarodowych radykałów.

Jeśli chodzi o główny nurt życia politycznego, dawne różnice pomiędzy partiami centroprawicy i centrolewicy zasadniczo zniknęły. Szerokie spektrum współczesnych kwestii sprawiało, że szwedzcy socjaldemokraci i neogaulliści na przykład mogliby mieć więcej wspólnego ze sobą niż z własnymi poprzednikami. Polityczna topografia Europy w ciągu ostatnich dwóch dziesięcioleci przeżyła gwałtowne przeobrażenie. Chociaż nadal zwykle myślano w kategoriach lewicy i prawicy, niejasne już było, czym one się od siebie różnią.

Sześćdziesiąt lat po zakończeniu drugiej wojny sojusz północnoatlantycki wiążący Europę i Stany Zjednoczone zaczął się sypać. Częściowo był to możliwy do przewidzenia skutek zakończenia zimnej wojny - chociaż nieliczni tylko życzyli sobie rozwiązania lub rezygnacji z NATO, w obecnej formie miało ono niewielki sens, a jego przyszłe cele były niejasne. Sojusz ucierpiał jeszcze bardziej w czasie wojen jugosłowiańskich, gdy amerykańscy generałowie niechętnie włączali w proces podejmowania decyzji swoich europejskich sojuszników, ci zaś ociągali się z wykazaniem inicjatywy i mogli zaoferować niewielkie wsparcie na polu walki.

NATO zostało poddane bezprecedensowej presji przede wszystkim wskutek reakcji Waszyngtonu na zamachy z 11 września 2001 roku. Bezkompromisowy i pozbawiony wszelkiego taktu unilateralizm prezydenta Busha ("z nami albo przeciwko nam"), wzgardliwe odrzucenie oferty pomocy sojuszników i parcie USA do wojny z Irakiem, mimo sprzeciwu większości państw świata i przy braku jakiegokolwiek mandatu ONZ, sprawiły, że Ameryka - w stopniu nie mniejszym niż terror, któremu wypowiedziała wojnę bez końca - będzie teraz uważana za główne zagrożenie dla pokoju i bezpieczeństwa światowego.

Podział na starą i nową Europę, który sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld ogłosił wiosną 2003 roku, żeby wbić klin pomiędzy europejskich sojuszników Waszyngtonu, niewiele mówi o braku porozumienia wewnątrz niej i świadczy o zupełnym niezrozumieniu sytuacji.

Tylko w Polsce Ameryka mogła liczyć na stały i powszechny szacunek oraz poparcie. W pozostałych krajach Europy jej posunięcia wzbudzały serdeczną niechęć. Ale fakt, że wysoki urzędnik amerykański starał się w taki sposób podzielić Europejczyków zaledwie kilka lat po tym, jak zaczęli boleśnie zszywać kontynent, sprawił, że wielu ludzi doszło do wniosku, iż to same Stany Zjednoczone są najpoważniejszym problemem, przed jakim stoi Europa.

NATO powstało w celu zrekompensowania niezdolności Europy Zachodniej do obrony i przy życiu trzymały ją ciągłe niepowodzenia, jakimi kończyły się starania. Od lat osiemdziesiątych podejmowano różne próby pogodzenia europejskiej solidarności społecznej z elastycznością gospodarczą w stylu amerykańskim.

Młodsze pokolenie ekonomistów i przedsiębiorców, we Francji trafnie nazwane gauche américaine, które spędziło jakiś czas na amerykańskich uczelniach ekonomicznych lub w tamtejszych firmach i które było sfrustrowane brakiem, bo tak to postrzegało, elastyczności europejskiego otoczenia biznesowego, wmówiło politykom, że istnieje konieczność uproszczenia przepisów i zwiększenia konkurencyjności.

Zaczęło więc uwalniać lewicę od jej antykapitalistycznego kompleksu, utrzymując jednocześnie jej wrażliwość społeczną. W Skandynawii o hamującym wpływie wysokich podatków dyskutowano (choć nie zawsze się z tym zgadzano) nawet w kręgach socjaldemokratów. Prawicę zmuszono do uznania znaczenia dobrobytu, lewica zaś doceniała już zalety zysku.

Wysiłki na rzecz połączenia obu tych stron zazębiały się, nieprzypadkowo, z poszukiwaniem projektu, który zastąpiłby martwą debatę pomiędzy kapitalizmem i socjalizmem, stanowiącą jądro polityki Zachodu przez ponad stulecie. Efektem tego, na krótką chwilę, pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku, była tak zwana trzecia droga: otwarcie łącząca entuzjazm dla niczym nieograniczonej kapitalistycznej produkcji z należytym uwzględnieniem skutków społecznych i interesu wspólnego.

Trudno jednak było uznać tę propozycję za coś nowego, gdyż niewiele wnosiła do "społecznej gospodarki rynkowej". Ale polityka, a zwłaszcza polityka postideologiczna, zasadza się na formie, i to właśnie forma trzeciej drogi, wzorowana na udanym manewrowaniu przez Billa Clintona pomiędzy lewicą i prawicą, której największym orędownikiem był Tony Blair z Nowej Partii Pracy, uwiodła obserwatorów.

Obywatelstwo, demokracja, prawa i obowiązki są ściśle związane z państwem - zwłaszcza w krajach z żywą tradycją uczestnictwa obywateli w sprawach publicznych. Bliskość fizyczna ma znaczenie: żeby brać udział w życiu państwa, trzeba czuć się jego częścią. Nawet w epoce superszybkich pociągów i elektronicznej komunikacji w czasie rzeczywistym nie jest jasne, jak ktoś, powiedzmy, w Poimbrze czy Rzeszowie może być aktywnym obywatelem Europy.

Żeby idea ta zachowała jakiekolwiek znaczenie - a dla Europejczyków była w jakimkolwiek sensie użyteczna politycznie - ich punktem odniesienia w dającej się przewidzieć przyszłości pozostanie Lizbona czy Warszawa, a nie Bruksela. Nie przypadkiem w epoce nowożytnej olbrzymie państwa - Chiny, Rosja, USA - były rządzone albo autorytarnie, albo świadomie pozostawały odśrodkowe, a ich obywatele z dużą podejrzliwością traktowali stolicę federalną i wszystkie jej działania.

Pozory były więc mylące. Unia Europejska w 2005 roku nie zastąpiła tradycyjnych podziałów terytorialnych i nie zastąpi ich w przewidywalnej przyszłości. Sześćdziesiąt lat po zwycięstwie nad Hitlerem wiele tożsamości, suwerenności i terytoriów z pewnością zazębiało się i komunikowało ze sobą bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości. Nowa była możliwość bycia jednocześnie Francuzem i Europejczykiem, Katalończykiem i Europejczykiem czy też Arabem i Europejczykiem.

Odrębne narody i państwa nie zniknęły. Tak samo jak świat nie dostosowywał się do jednej amerykańskiej normy - rozwinięte kraje kapitalistyczne cechował szeroki wachlarz form społecznych i bardzo różny stosunek zarówno do rynku, jak i państwa - tak też Europa obejmowała rozmaite ludy i tradycje.

Złudzenie, że żyjemy w świecie postnarodowym czy postpaństwowym, bierze się ze zwracania nadmiernej uwagi na "globalne" procesy gospodarcze... i zakładania, że podobnie ponadnarodowe zjawiska muszą zachodzić w każdej innej sferze ludzkiego życia.

Gdy spojrzy się jedynie przez pryzmat produkcji i wymiany handlowej, to Europa rzeczywiście stała się jednolitym schematem blokowym fal ponadnarodowych. Ale jeśli patrzy się na nią jak na ośrodek władzy czy politycznej legitymizacji albo podobieństw kulturowych, nadal jest tym, czym była dawniej - znanym nagromadzeniem odrębnych cząstek-państw. Nacjonalizm zasadniczo pojawiał się i znikał, ale narody i państwa pozostały.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl