Krówkomat, czyli pomysł na liczenie parafian w kościele w czasie pandemii. Proboszcz z Wodzisławia zaskoczył
Proboszcz parafii św. Herberta z Wodzisławia Śląskiego pokazał świetny pomysł, by wpuścić w dobie pandemii odpowiednią ilość osób. Przed wejściem pojawił się “krówkomat”, czyli pojemnik z popularnymi “mordoklejkami”. Wierny wchodzi, bierze cukierek. Gdy ich zabraknie wiadomo, że w środku już jest wymagany obostrzeniami komplet wiernych.
Proboszcz Badura: miałem krówki z Caritasu
Swoim pomysłem proboszcz Janusz Badura zachwycił parafian z Wodzisławia w niedzielę, gdy wprowadzono nowe obostrzenia związane z liczbą wiernych. - Dziękuję za zrozumienie i uszanowanie porządku, jaki obowiązuje w naszym kościele. Przepraszam szczególnie tych, którym brakło miejsca w kościele – napisał na swoim Facebooku. Pod jego postem pojawiło się kilkadziesiąt komentarzy, wszystkie przychylne.
Jakież było zaskoczenie parafian, gdy przyszli na msze, a przy wejściu stał pojemnik z krówkami. Na miejscu był też proboszcz, który tłumaczył, o co chodzi.
- Musiałem spojrzeć parafianom w oczy. I przepraszać, gdy już zabrakło cukierków, a zarazem miejsca w środku. W normalnych czasach chodzę wokół kościoła i wiernych zaganiam do środka, a teraz muszę wyganiać – mówi ksiądz proboszcz.
Przyznaje, że czasy są trudne, bolesne dla wielu, ale tym pomysłem chciał trochę upuścić napięcia z tej sytuacji. Owszem, w niepospolity sposób, ale skuteczny.
- Patetyzm, powaga, czasami przelatuje nad głowami – mówi.
Krówki miał z Caritasu, jest na nich prośba, by przekazać jeden procent podatku na organizację, więc można było połączyć przyjemne z pożytecznym.
Spokojnie, na mszy nikt nie zjada mordoklejek
- Obecnie w kościele może przebywać 65 wiernych, więc wielu parafian zostaje na zewnątrz. Ale przygotowaliśmy im też miejsca, drzwi są przeszklone, więc widać ołtarz – mówi proboszcz Badura. W poniedziałek wielkanocny od 7 do 12 będzie organizował co godzinę mszę, by jak najwięcej wiernych mogło skorzystać z liturgii. - Msze będą nieco krótsze, po skończonej wierni będą wychodzić bocznym wejściem, a głównym kolejni mieszkańcy. Krówkomat oczywiście zostaje – dodaje.
No a tego pytania nie mogliśmy nie zadać? A czy przypadkiem nie słychać teraz na mszy...szelestu papierków, mlaskania? - Przysłuchiwałem się, nic z tych rzeczy. A pamiętajmy, że to nie zwykłe kruche krówki, a prawdziwe mordoklejki, więc trzeba mieć się na baczności – śmieje się proboszcz Badura.
Jedna z parafianek, Joanna Stanisz Cebula, wyjaśnia, że proboszcz od początku pandemii bardzo poważnie podchodzi do kwestii obostrzeń: na dużym ekranie wyświetlane są komunikaty o obowiązkowym zakrywaniu ust i nosa, co drugi rząd jest wyłączony z użytku a w pozostałych rzędach są naklejki wskazujące ile miejsc w danej ławce można zająć.
Nowe obostrzenia od 27 marca. Rząd PiS nie zamknął kościołów...
- Wszystko skonsultowane i zmierzone z naszym dzielnicowym. Aktualne obostrzenie zmusiło proboszcza do podjęcia kolejnych kroków i tym razem znowu załatwił sprawę świetnie, nie dość, że zgodnie z wytycznymi to jeszcze w sposób bardzo kreatywny, wręcz humorystyczny. Jak go nie kochać? Uważam, że pomysł "krówkomatu" jest bardzo trafiony - śmieje się Joanna Stanisz-Cebula.
Także pod postem proboszcza na Facebooku pojawiło się mnóstwo komentarzy. - Brak krówki , brak miejsca . Podwojny smutek. Pomysł dobry – napisał z humorem Piotr.
- Dzisiaj usłyszałam takie zdanie: "Wielkanoc to święta, które prowadzą nas od śmierci do życia, starajmy się w tych ciężkich czasach robić wszystko, żebyśmy nie przeszli od życia do śmierci". Dziękuję za ten wspaniały pomysł – podzieliła się swoją refleksją pani Małgorzata.
