Wojna w Ukrainie a kampania prezydencka w Polsce

Dorota Kowalska
Kampania prezydencka trwa w najlepsze, ale coraz wyraźniej ton nadaje jej wojna za naszą wschodnią granicą, rozmowy o możliwych negocjacjach między Ukrainą a Rosją, poczynania Donalda Trumpa, który szokował i wciąż szokuje świat, wreszcie pytania o bezpieczeństwo Polski i całej Europy.

To intensywny politycznie czas, ale też ważą się losy wojny w Ukrainie. W sobotę do Stanów Zjednoczonych poleciał prezydent Andrzej Duda. Jego spotkanie z prezydentem Donaldem Trumpem podczas konferencji Conservative Political Action Conference miało rozpocząć się o godz. 19.30, wiązano z nim duże nadzieje. Opóźniło się i trwało zaledwie kilka minut.

- Prezydent Trump powiedział bardzo stanowczo, że ta wojna musi się zakończyć, że to jest w tej chwili jego główny cel. Przede wszystkim zależy mu na tym, żeby ludzie przestali ginąć, że ta wojna nie może być absolutnie w ten sposób kontynuowana. Powiedział, że Rosja ma potężne zasoby. Ja wiem, co miał na myśli. Przede wszystkim te zasoby ludzkie, które widzimy - ilu Rosjan ginie na wojnie i jakoś prezydent Putin się tym nie przejmuje. I to jest rzeczywiście tragiczna sytuacja, ponieważ giną także i mieszkańcy, i obywatele Ukrainy - tłumaczył potem na konferencji prasowej Andrzej Duda. - Z satysfakcją przyjąłem to, że prezydent Donald Trump przewiduje umocnienie obecności armii amerykańskiej, jeżeli chodzi o Polskę – dodał.

Wcześniej Andrzej Duda rozmawiał z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Powiedział ukraińskiemu przywódcy, że „konsekwentnie wierzymy, że nie ma innego sposobu na powstrzymanie rozlewu krwi i osiągnięcie trwałego pokoju na Ukrainie, jak tylko przy wsparciu Stanów Zjednoczonych”.

Dzisiaj, w Pałacu Prezydenckim odbędzie się posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego zwołane przez prezydenta Dudę, można się tylko domyślać, że temat będzie jeden: wojna w Ukrainie i bezpieczeństwo Polski.

O tym, co dzieje się za naszą wschodnią granicą rozmawiał w piątek minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski z sekretarzem stanu USA Marco Rubio.

- To była mocna rozmowa bliskich sojuszników. Ta dyskusja transatlantycka odbywa się na różnych szczeblach – powiedział po spotkaniu Radosław Sikorski. 

Kwestia ewentualnych negocjacji między Ukrainą i Rosją jest dzisiaj tematem numer jeden światowej polityki. W zeszłym tygodniu w Rijadzie, stolicy Arabii Saudyjskiej, odbyły się rozmowy rosyjsko-amerykańskie na ten temat. Po ich zakończeniu Marco Rubio stwierdził, że były „pierwszym, choć ważnym krokiem w trudnej, długiej podróży”.

Rubio zaznaczył też, że „wychodzi z tych rozmów przekonany, że Rosjanie są gotowi zacząć poważny proces ustalania, w jaki sposób, jak szybko i za pomocą jakiego mechanizmu można położyć kres tej wojnie".

Choć członkowie amerykańskiej delegacji nie chcieli rozmawiać na temat ewentualnego kształtu porozumienia, to jednak doradca prezydenta Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz stwierdził, że USA chcą, by pokój był trwały, więc na pewno pojawi się temat terytorium Ukrainy i gwarancji bezpieczeństwa.

Świat jednak najbardziej zszokowały słowa prezydenta Trumpa po spotkaniu w Rijadzie. Trump w mediach społecznościowych określił prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego „dyktatorem bez wyborów”, który może za chwilę pogrzebać swój kraj, było też o „umiarkowanie udanym komiku, który namówił Stany Zjednoczone Ameryki do wydania 350 mld dolarów, aby rozpocząć wojnę, której nie można było wygrać, która nigdy nie musiała się zacząć, wojnę, której on, bez USA i Trumpa nigdy nie będzie w stanie zakończyć.” Wcześniej Donald Trump zasugerował, że to Ukraina jest winna wybuchu wojny i jej wydłużenia.

– Słyszę, że są źli, że nie mają miejsca (przy stole negocjacyjnym – przyp. red.). Cóż, mają miejsce od trzech lat, a można było to załatwić dużo wcześniej, nawet słaby negocjator mógłby to załatwić lata temu, bez utraty dużej ilości ziemi, bardzo małej ilości ziemi, bez utraty życia i bez utraty miast, które po prostu leżą – mówił Trump. – Powinni byli to zakończyć trzy lata temu. Nigdy nie powinni byli tego zaczynać. Mogliby zawrzeć umowę. Ja mógłbym zawrzeć umowę dla Ukrainy, która dałaby im prawie całą ziemię, wszystko, prawie całą ziemię. I nikt by nie zginął – twierdził gospodarz Białego Domu.

Takiego przekazu nikt się chyba nie spodziewał. W tym samym czasie specjalny wysłannik prezydenta USA, generał Keith Kellogg był w trakcie swoistego objazdu Europy. Spotkał się już z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, prezydentem Andrzejem Dudą, prezydentem Zełenskim.

- Będziemy słuchać. Jesteśmy gotowi zapewnić to, co jest potrzebne. Rozumiemy potrzebę gwarancji bezpieczeństwa. Częścią mojej misji jest słuchanie - przekazał, dodając: - Następnie wrócę do Stanów Zjednoczonych i porozmawiam z prezydentem Trumpem, aby upewnić się, że wszystko dobrze rozumiemy – dodał.

Media całego świata, ale i politycy, zadają sobie pytanie sprawę, jaką taktykę negocjacyjną przyjął Donald Trump. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski podczas konferencji prasowej w Monachium stwierdził, że ją poznał. — Jest nietypowa, ale życzymy powodzenia. Oby była skuteczna — powiedział szef resortu.

Według źródeł Reutersa, Amerykanie podczas trwających rozmów postawili Ukrainie ultimatum. Jeśli Ukraina nie podpisze umowy pozwalającej USA na korzystanie z eksploatacji ukraińskich złóż rzadkich minerałów, Amerykanie mogą odciąć Ukrainie dostęp do sieci Starlink.

Ultimatum pojawiło się w rozmowach po tym, prezydent Zełenski odrzucił pierwszą wersję umowy, którą zaproponowali Ukrainie Amerykanie. Ci zaprezentowali więc nowy dokument. Według Wołodymyra Zełenskiego poprzednia wersja umowy nie zawierała żadnych gwarancji bezpieczeństwa. W dodatku – jak informowały media – zakładała, że Stany Zjednoczone otrzymałyby 50 proc. z zysków z wydobycia ukraińskich surowców. Zyski te miałyby być zapłatą Ukrainy za amerykańską pomoc wojskową. Komentatorzy ostrzegali, że umowa w takim kształcie oznaczałaby „kolonizację gospodarczą Ukrainy przez Stany Zjednoczone”.

Jak podała w sobotę brytyjska stacja Sky News powołując się na anonimowe ukraińskie źródło prezydent Zełenski nie jest jeszcze gotowy podpisać także nowej umowy z władzami USA. Powód? „Problematyczne kwestie" w obecnej jej wersji.

To, co dzieje się w kwestii Ukrainy, ma przełożenie na toczącą się w Polsce kampanię prezydencką. Karol Nawrocki, kandydat obywatelski popierany przez PiS atakuje premiera Donalda Tuska oraz europejskie elity, których rzekome działania miały doprowadzić do wybuchu wojny w Ukrainie.

– Europa jest dzisiaj w chaosie wywołanym decyzjami elit europejskich w stosunku do Władimira Putina, które przyniosły nam wojnę i atak Federacji Rosyjskiej na Ukrainę – mówił Nawrocki podczas konferencji prasowej w Legionowie. – Pakt z Putinem był podpisywany za sprawą europejskich elit i Donalda Tuska – dodał.

Na oskarżenia formułowane przez Nawrockiego zareagował Roman Giertych.

„Tusk odpowiedzialny za atak Rosji na Ukrainę? A może Nawrocki jest po prostu wariatem?” - napisał w mediach społecznościowych.

Wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk określił wypowiedzi Nawrockiego jako „najgłupsze na świecie”, uznając je za szkodliwe dla kraju.

„Russia Today? Nie, to narracja PiS-owskiego kandydata na prezydenta. Skandaliczna wypowiedź” – to posłanka KO Anna Sobolak­.

Do słów Donalda Trumpa odniósł się również Rafał Trzaskowski, kandydat na prezydenta z ramienia KO.

- Zalecam jak najmniej emocji. Moim zdaniem i moim zadaniem jest przekonywanie administracji amerykańskiej przez cały czas do tego samego, a mianowicie, że pokój na warunkach Putina osłabiłby bezpieczeństwo Europy, osłabiłby bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych. To jest dzisiaj najważniejsze - powiedział Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy, kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta RP.

Dodał, że „Trump ma różne wypowiedzi, testuje też to, co się dzieje w środowisku międzynarodowym”.

- Dla mnie najważniejsze jest to, żeby przez cały czas prowadzić rozmowy i przekonywać Amerykanów, że nie może być tak, żeby to porozumienie było ponad głowami Ukraińców - podkreślił.

Z kolei kandydatka Nowej Lewicy, Magdalena Biejat, oceniła słowa prezydenta Trumpa odnoszące się do Ukrainie i tego, kto rozpoczął konflikt za naszą wschodnią granicę za „skandaliczne, bo oznaczają powtarzanie rosyjskiej propagandy”.

Wydaje się, że w najbliższym tygodniach to Donald Trump i wszystko, co dzieje się wokół wojny w Ukrainie będą nadawać ton kampanii prezydenckiej w Polsce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl