Pewnego dnia oglądałem zachód słońca czterdzieści trzy razy! - powiedział Mały Książę, a w chwilę później dodał: Wiesz, gdy się jest bardzo smutnym, lubi się zachody słońca...
Zawsze lubiłam mądrość Małego Księcia, bohatera powiastki Antoine'a de Saint-Exupery'ego, ale tym razem jednak trochę przesadził. Zachody słońca nad jeziorem lub nad morzem są zazwyczaj tak piękne, że aż kiczowate (ale któż miałby śmiałość krytykować Matkę Naturę) i wcale nie są smutne, tylko wręcz przeciwnie, wprawiają w stany euforyczne. Nawet jeśli nie Małego Księcia, to mnie tak. Zwłaszcza jeśli akurat pływa się łódką po jeziorze lub leży na pomoście z nosem skierowanym na zachód. Wakacje, kanikuła, urlop, wyjazdy, podróże, loty. Jak ma się w tym wszystkim odnaleźć maniak, który nie potrafi żyć bez dostępu do internetu? Oczywiście zabrać smartfona, zakrzykną niektórzy. Pomysł całkiem dobry, choć - niestety - obarczony kilkoma wadami. Pierwsza podstawowa - koszty transmisji danych w roamingu. Za granicą (a zwłaszcza poza granicami Unii Europejskiej) kilkuminutowa sesja w sieci, jeden komentarz na Twitterze czy krótka wizyta na Facebooku może nas kosztować tyle co dotychczasowe rachunki.
Ba, warto też sprawdzić, czy czasem nasz telefon sam nie łączy się z siecią po to, by choćby sprawdzać aktualizacje. Bardzo rozbawił mnie komunikat, jaki wyświetla się w ustawieniach iPhone'a: "Gdy przebywasz za granicą, wyłącz roaming danych, by uniknąć znacznych opłat za korzystanie z poczty, MMS-ów, WWW i innych usług sieciowych". Teoretycznie każdy użytkownik powinien być tego świadomy, ale może Apple ze swoim amerykańskim rodowodem ma rację i dobrze robi, że w tak łopatologiczny sposób ostrzega tych mniej zaawansowanych technologicznie użytkowników.
Cóż zatem zrobić, gdy wyjeżdżamy za granicę, ale nie chcemy tracić kontaktu ze światem i swoimi przyjaciółmi na portalach społecznościowych? Otóż, najtańszy sposób na atrakcyjny cenowo internet to kupno za granicą karty prepaid do internetu mobilnego. To zaskakujące, ale w większości krajów Unii Europejskiej najtańsze karty można kupić już za cztery euro (najczęściej gwarantują przesłanie jednego gigabajta danych, a to pozwala już na swobodne surfowanie nawet przez dwa tygodnie). Oferty można sobie sprawdzić jeszcze przed wyjazdem na stronach internetowych, to oszczędzi biegów w upale od jednego salonu telefonii komórkowej do drugiego. Choć z drugiej strony, takie obiekty są zwykle klimatyzowane i można przynajmniej ochłonąć.
W Polsce na razie schładzanie siebie nie jest potrzebne, wciąż leje, a temperatury są iście jesienne. Górale już zapowiadają upały w sierpniu, oby mieli rację, a ci, którzy zaplanowali wtedy urlop - szczęście. Będzie im ono potrzebne również wtedy, gdy uprą się, by korzystać podczas wypoczynku z internetu. Oczywiście, jeżeli ktoś wybierze się na urlop do stolicy, do Gdańska czy do Zakopanego, nie musi się o nic martwić. Jeśli jeszcze na co dzień nie korzysta z "mobilniaka", powinien przejrzeć oferty, pójść do salonu i kupić korzystnego cenowo prepaida. Gorzej, jeśli plany wakacyjne dotyczą mniejszych miejscowości. Praktycznie już nie zdarzają się miejsca, gdzie byłaby kompletna czarna dziura, jeśli chodzi o zasięg sieci komórkowych. Ba, ostatnio ktoś dopadł mnie nawet, gdy byłam na łódce na środku jeziora. Zasięg był fantastyczny. Znacznie gorzej wygląda sytuacja, jeśli chodzi o transfer danych. 3G na wsi to marzenie ściętej głowy nawet w wielu mniejszych miejscowościach nadmorskich. A do tego dochodzi niepewność - wybrać tę sieć czy inną? Bo jedne są na poziomie GPRS, inne EDGE, a jeszcze inne mają taki zasięg, że o transferze danych można zapomnieć.
Dlatego warto przed wyjazdem popytać (nawet na forach internetowych), jaką sieć wybrać, by nie przestrzelić zupełnie. I pomyśleć, że dzieje się to w kraju, który ma najszybszy internet mobilny na świecie. Tak przynajmniej donosi Spider's Web (www.spidersweb.pl), powołując się na raport Akamai "The State of the Internet". Bardzo ciekawe dane - otóż jedna z polskich sieci telefonii komórkowej (autorzy raportu nie poinformowali nas, która, ale to akurat dość łatwo sprawdzić) dostarczała internet mobilny o najwyższej średniej prędkości na świecie - 6,1 Mbps. Co ciekawe, dwie inne polskie sieci komórkowe są w ścisłej światowej czołówce, a jeszcze ciekawsze to, że szybki internet mobilny jest w znacznie lepszej formie niż ten stacjonarny. Eh, gdyby tak jeszcze sieci komórkowe poprawiły dostępność szybkiej transmisji danych nawet w najmniejszej wakacyjnej dziurze! I gdyby tak w końcu przyszły prawdziwie wakacyjne upały...
CZYTAJ WIĘCEJ FELIETONÓW ARLENY SOKALSKIEJ W SERWISIE POLSKATIMES.PL
W słońcu ludzie wyglądają tak, jakby zasługiwali na to, aby żyć. W deszczu zaś wyglądają, jakby to, co najgorsze, mieli jeszcze przed sobą.
Elias Canetti
Arlena Sokalska