O doprowadzeniu Zbigniewa Ziobro przed komisję ds. Pegasusa miało być głośno i było. Postarał się o to sam zainteresowany, bo trudno oprzeć się wrażeniu, że wszystko tu było doskonale zaplanowane, w każdym razie widownia dopisała.
Ale przypomnijmy fakty: przesłuchanie Zbigniewa Ziobry przed komisją ds. Pegasusa zaplanowano na piątek na godez.10.30.
W piątek rano policjanci ze Skierniewic i Łodzi przyjechali przed dom Zbigniewa Ziobry tuż po godz. 6.00. Kilkakrotnie dzwonili do bramy. Nikt im nie otworzył. Za to o godz. 9. 30 Telewizja Republika rozpoczęła transmisję na żywo z udziałem polityka. Były minister sprawiedliwości przebywał w siedzibie stacji.
– Gdy słynna sędzia Ptaszek podjęła decyzję o moim zatrzymaniu wbrew decyzji Trybunału Konstytucyjnego. Ten wyrok zdelegalizował komisję. Gdybym przeszedł na komisję, popełniłbym przestępstwo. Gdyby nie choroba, byłbym jednym z pierwszych świadków na komisji. Splot okoliczności ode mnie niezależnych, uniemożliwił mi to – tłumaczył.
Dalej było o tym, o czym Ziobro, jak nie mówi to pisze od miesięcy - „obecnie za rządów Tuska jest łamane prawo”.
– Sam pan redaktor tego doświadczył, gdy silni panowie wyrzucali pana z TVP, bo taka była zachcianka Tuska. Igrzyska mają zastąpić proces rządzenia i spełnienie 100 obietnic wyborczych – powiedział.
Podkreślił, że „każdy funkcjonariusz państwa odpowiada prawnie”.
– Sędzia musi zweryfikować informacje przekazywane przez służby. Osobiście nie podejmowałem decyzji w sprawie użycia Pegasusa wobec Krzysztofa Brejzy, Romana Giertycha i Ewy Wrzosek. Decyzję musiał podejmować sąd. Jeśli tak się stało, była decyzja sądu – tłumaczył.
Przed godz. 10.00 w siedzibie stacji pojawiła się policja. Zbigniew Ziobro apelował, aby policja mogła wejść do środka, bo „policjanci są ofiarą tej sytuacji”. W tym czasie właścicieli TV Republika i prawnicy naradzali się, co zrobić w tej sytuacji.
Po zakończeniu rozmowy w studiu, Zbigniew Ziobro wyszedł do policji. Funkcjonariuszom pokazał wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który - jak mówił – „delegalizuje” komisję ds. Pegasusa. Ostatecznie Ziobro został zatrzymany i doprowadzony przed komisję, oczywiście media relacjonowały wszystko na bieżąco..
Posiedzenie sejmowej komisji śledczej zaczęło się o czasie, czyli o godz. 10.30. Tyle, że świadek był wtedy w drodze do Sejmu – o godz.10.30 w blasku fleszy opuszczał siedzibę telewizji. Show miało przecież trwać, więc trwało. W tej sytuacji wiceszef komisji Marcin Bosacki (KO) zaproponował wystąpienie do Sejmu z wnioskiem o wyrażenie zgody na zastosowanie wobec Ziobry kary porządkowej aresztu na okres 30 dni, „licząc od dnia zatrzymania z oznaczeniem, że świadek ma zostać doprowadzony na posiedzenie komisji celem złożenia zeznań".
- A następnie, po drugie, na podstawie art. 287 par 2 Kodeksu postępowania karnego, podjęła uchwałę o zwrócenie się, po uzyskaniu zgody Sejmu, do Sądu Okręgowego w Warszawie o zastosowanie wobec Ziobry kary porządkowej aresztu na okres 30 dni - kontynuował Bosacki. Propozycja posła Bosackiego została przegłosowana.
Ziobro wreszcie pojawił się w Sejmie. Tyle, że posiedzenie komisji już się zakończyło. Polityk powtórzył, że gdyby dobrowolnie pojawił się na jej posiedzeniu, pogwałciłby prawo. Podkreślił jednak, że specjalnie przyjechał do Warszawy z Brukseli i przekonywał, że dotarł na posiedzenie komisji o czasie.
- Komisja zdawała sobie sprawę, że jestem w Warszawie, zdawała sobie sprawę z tego, że policja realizowała nielegalne decyzje sądu o zatrzymaniu mnie, i że byłem tu przewożony. I po tym, gdy się dowiedzieli, zdecydowali się uciec i zdezerterować. Oni boją się prawdy, boją się faktów, oni chcą po prostu kłamać - mówił Ziobro.
No i rozpoczęła się wrzawa. Jedni twierdzili, że komisja powinna zarządzić przerwę i na byłego ministra sprawiedliwości czekać, inni – że nie, że niby jakim prawem Ziobro ma dyktować warunki i wodzić wszystkich za nos. A zaczęło się jeszcze podczas obrad komisji.
Witold Zembaczyński (KO) stwierdził, że Ziobro od godz. 10.30 powinien siedzieć „na krześle z napisem „świadek””.
- Kluczowy świadek nie będzie sobie igrał z państwem, policją, opinią publiczną. Żarty się skończyły, dość lekceważenia państwa - podkreślił. I dodał, że Ziobro świadomie uniemożliwił policji zrealizowanie doprowadzenia. Jak zaznaczył, zrobił to w kooperacji z „innymi osobami, które mają władzę medialną”.
- O tę nieprawidłowość również się upomnimy - zapowiedział.
Innego zdania był poseł Przemysław Wipler (Konfederacja), który podnosił, że Ziobro jest wzywany na przesłuchanie w zasadzie po wyczerpaniu tylko jednego wątku w sprawie, dotyczącego zakupu Pegasusa z Funduszu Sprawiedliwości. Jak ocenił, to jeden wątek i to najmniej kontrowersyjny.
- Jest wiele innych spraw, więc uważam, że wzywanie go dzisiaj miało cel polityczny, a nie służyło dobrze wyjaśnieniu sprawy, dla której została powołana komisja - mówił.
Wipler przywoływał też wrześniowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który uznał uchwałę powołującą komisję śledczą za niekonstytucyjną. Poseł Konfederacji wskazywał jednocześnie, że orzeczenia TK mają - zgodnie z konstytucją - moc powszechnie obowiązujące i są ostateczne.
- Mówienie, że sprawa jest prosta, że ktoś sobie lekceważy prawo w momencie, gdy premier i rząd blokuje publikację wyroków TK, w tym orzeczenie stwierdzające nielegalność tej komisji, to jest właśnie hucpa - powiedział Wipler.
- Skoro nie ma komisji, to proszę wyjść – rzucił poseł Zembaczyński.
W sieci, jak można się było spodziewać, rozgorzała zażarta dyskusja. Dla jednych to kompromitacja komisji, dla innych – posła Ziobry, którzy, jak piszą internauci, okazał się tchórzem. Kto tak naprawdę wyszedł zwycięsko z tej potyczki? Bo po każdym posiedzeniu komisji ds. Pegasusa to kluczowe pytanie. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że tym razem, jak zazwyczaj zresztą, każdy dostał, co chciał.
„Na tym spektaklu zyskują wszyscy. I Zbigniew Ziobro, i Telewizja Republika, i inne media, i komisja śledcza, i zwolennicy szybkich rozliczeń. I tylko Polski żal. Polski, której sytuacja geopolityczna się pogarsza” - napisał Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski. I dalej: „Jest news, jest obrazek, a odbiorcy mogą się oburzać lub zachwycać, w zależności od tego, jakie kto ma poglądy. Telewizja Republika już może odtrąbić sukces, bo nie tylko jej oglądalność dzisiaj wzrosła (...) Zbigniew Ziobro też ugrał swoje (a nawet więcej), bo nie tylko zagrał na nosie służbom, ale i zaprezentował spektakl, a jednocześnie stawił się na komisję. Jest - po swojej stronie - bohaterem. Nie ucieka, podporządkowuje się decyzjom, a jednocześnie je ośmiesza. Sukces jest. Ale myliliby się ci, którzy uznają, że druga strona ma powody do niezadowolenia. I ona - choć policja jest w bardzo trudnej sytuacji - może, przy pewnym wysiłku narracyjnym, przedstawić to jako dowód na to, jak prawa strona traktuje prawo, jak niezbędne są działania prowadzące do zatrzymywania i stosowania aresztów wobec polityków PiS, jak bardzo istotne jest surowe postępowanie i szybsze rozliczanie, i jak bardzo konieczne jest stosowanie mechanizmów „demokracji walczącej” w obecnej sytuacji. Donald Tusk i Rafał Trzaskowski będą mieli mocne argumenty na rzecz konieczności przejęcia prezydentury, by dokończyć reformę (politycy PiS powiedzieliby: deformację) systemu sprawiedliwości. (…)”
W punkt, bo trudno się z redaktorem Terlikowskim nie zgodzić. Każdy będzie interpretował piątkowe wydarzenia zgodnie z własnymi poglądami. Nikt nie ustąpi, nikt się nie cofnie o krok. A sami wyborcy żyjący w swoich bańkach, tylko utwierdzili się w przekonaniu, że racja leży po ich stronie, a ci drudzy się mszczą, że to zdrajcy, złodzieje, lewacy, niemieckie sługusy, mafia, zorganizowana grupa przestępca – dobór epitetów uzależniony jest od stron, każda ma swoje ulubione.
Co dalej z doprowadzeniem posła Ziobry przed komisję? Zgodnie z przepisami, żeby Zbigniew Ziobro trafił do aresztu, musi mu najpierw zostać uchylny immunitet. Sejmowa komisja składa wniosek do prokuratora generalnego, aby ten wystąpił do marszałka Sejmu z wnioskiem o zgodę na aresztowanie byłego ministra sprawiedliwości. Potem Sejm głosuje wniosek o uchylenie aresztu. Jeśli wniosek przejdzie, decyzję wydaje sąd. Jaką? Trudno ocenić. Na korzyść Ziobry działa fakt, że przed komisją - spóźniony, bo spóźniony - ale jednak się stawił.
Jakby nie skończyła się ta historia - a będzie trwać to pewnie - wydaje się, że w tym całym zamieszkaniu: medialnym show, oświadczeniach byłego ministra sprawiedliwości, członków komisji, innych polityków umyka gdzieś sedno sprawy - zakup szpiegowskiego systemu Pegasus. I odpowiedź na pytanie: Jakim prawem ówczesna władza inwigilowała nim niepokornych prokuratorów, adwokatów, wreszcie polityków opozycji? PAP