Białoruska opozycja wzywa do strajku generalnego. Jeśli robotnicy odpowiedzą na apel, los prezydenta Łukaszenki będzie przypieczętowany.
Zachętą do strajku były ostatnie, bardzo liczne manifestacje, które odbywają się nie tylko w Mińsku, także w innych miastach Białorusi.
W piątek odbył się protest tysięcy pracowników w kontrolowanych przez państwo fabrykach, które stanowią tradycyjną bazę wsparcia dla Łukaszenki. Robotnicy wyszli z fabryki ciężarówek, rafinerii ropy naftowej oraz zakładów produkujących tkaniny i nawozy. Byli wzburzeni agresją milicji wobec demonstrantów.
W niedzielę tłumy demonstrantów szacowane nawet na pół miliona maszerowały ulicami stolicy na centralny Plac Niepodległości, co białoruski niezależny portal informacyjny Tut.by nazwał „największym w historii niepodległej Białorusi”.
- Zmieniamy historię – mówiła 26-letnia Jekaterina Gorbina. Przelano krew i ludzie nigdy tego nie zapomną.
Darja Kuchta, 39-letnia matka sześciorga dzieci, dodała : Wierzymy, że zaczyna się nowa Białoruś. Bardzo się cieszę, że widzę to na własne oczy.
Demonstranci trzymali plakaty z hasłami: Nie możesz zmyć krwi czy: Łukaszenko odpowiesz za tortury i śmierć.
Lokalne media podały, że w innych miastach i miasteczkach Białorusi, liczącej 9 milionów mieszkańców, także odbywały się wiece. Popularna kandydatka opozycji na prezydenta Swietłana Cichanouska, zmuszona do wyjazdu na Litwę wzywa do kolejnych protestów. Zapowiedziała powołanie Rady Koordynacyjnej, która zapewni przekazanie władzy i prosi zagraniczne rządy o pomoc w zorganizowaniu dialogu z władzami Białorusi.
Zażądała od władz uwolnienia zatrzymanych, usunięcia sił bezpieczeństwa z ulic i wszczęcia postępowania karnego przeciwko tym, którzy zarządzili represje.
Zapowiedziała, że zorganizuje nowe wybory, jeśli Łukaszenko ustąpi.
Białoruś: Wybory prezydenckie 2020. Reżim podał wyniki, zwyc...
Jestem gotowa brać na siebie odpowiedzialność i być przywódcą narodu. Musimy doprowadzić do normalności, wypuścić więźniów politycznych i przygotować nowe wybory prezydenckie - oświadczyła na nagraniu Cichanouska.
- Drodzy Białorusini, przeżywamy trudny okres, kiedy podłość graniczy z heroizmem, a rozpacz z odwagą. W tym okresie musimy dokonać wyboru (...) W dzisiejszych czasach, kiedy chowamy naszych bohaterów, płaczę razem z wami (w protestach życie straciły do tej pory dwie osoby - red.). To są niewinni młodzi ludzie. W przyszłości powinniśmy nazywać ulice ich nazwami. Ich nazwiska zostaną zapamiętane - mówiła na nagraniu.
Wyjaśniła też, że nie chciała być politykiem, ale los za nia wybrał. - Los i wy – mówiła do Białorusinów, uwierzyliście we mnie i daliście mi siłę, daliście mi swój głos.
Łukaszenko odrzuca wezwania do ustąpienia, a prezydent Rosji Władimir Putin zapewnia, że Moskwa udzieli mu pomocy w razie potrzeby. Prawdopodobnie jednak Kreml zaczeka i zobaczy, czy Łukaszenko przeżyje najbliższe tygodnie, a nawet dni, w miarę jak będą nasilać się protesty i strajki robotników oraz naciski by ustąpił.
Co niezwykłe, kontrolowana telewizja państwowa wyemitowała krótką informację o „alternatywnym proteście” w Mińsku, nie pokazując haseł przeciwko Łukaszence.
Poza Białorusią setki Czechów i Białorusinów, niektórzy z tradycyjnymi biało-czerwonymi flagami i portretami Cichanouskiej, zebrały się w niedzielę w historycznym centrum Pragi, aby poprzeć protesty. Mniejsze wiece odbyły się także w Rumunii i Polsce.
- Łukaszenka rozmawiał z Putinem. Liczy na "bratnią pomoc"
- Uwolnieni na Białorusi Polacy: bili nas i torturowali
- Protesty na Białorusi. Strajkują państwowe zakłady
- Swietłana Cichanouska apeluje o przerwanie przemocy
- Bezpieka złamała rywalkę Łukaszenki. Czy protesty ustaną?
- Białoruś wrze: pały, gaz i gumowe kule na demonstrantów
Łukaszenko, który rządzi Białorusią od 26 lat, stoi przed bezprecedensowym wyzwaniem dla swego przywództwa. 65-letni były szef kołchozu na wiecu w Mińsku powiedział zwolennikom machających flagami: Wezwałem was tutaj, nie po to, byście mnie bronili ... ale po raz pierwszy od ćwierćwiecza, aby bronić swojego kraju i jego niepodległości.
Państwowa telewizja podała, że w wiecu uczestniczyło 65 tys. ludzi, niezależne portale mówiły o kilku tysiącach.
- Wybory były ważne – mówił Łukaszenko w emocjonalnym wystąpieniu. Nie oddamy kraju - dodawał.
