Iga Świątek straciła szansę na powrót na szczyt światowego rankingu. Aryna Sabalenka dłużej pozostanie liderką klasyfikacji?

Łukasz Konstanty
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Iga Świątek na półfinale zakończyła udział w wielkoszlemowym turnieju Australian Open. Porażka z Madison Keys przy jednoczesnym awansie do finału Aryny Sabalenki przesądziła już w czwartek o tym, iż nasza tenisistka nie wróci po imprezie w Melbourne na szczyt światowego rankingu i wiele wskazuje na to, że nie stanie się to także w kolejnych tygodniach, a nawet miesiącach.

Serwis nie pomógł Idze Świątek

Gładkie zwycięstwa Polki z Rebeccą Sramkovą, Emmą Raducanu czy Evą Lys sprawiły, że zaczęto naszą tenisistkę postrzegać jako poważną kandydatkę do triumfu w całej australijskiej imprezie. Pierwsze rysy pojawiać się zaczęły w ćwierćfinale, w potyczce z Emmą Navarro. Owszem, Iga straciła w niej tylko trzy gemy, wysoki rezultat wynikał jednak nie tylko z wciąż niezłej postawy wiceliderki rankingu, ale także z faktu, iż rywalka wyszła na kort mając chyba w głowie przeświadczenie, iż nie ma większych szans na zwycięstwo. A początkowe gemy zaczęły ją w tym utwierdzać. Poprawa nastąpiła dopiero w drugiej części meczu.

We wspomnianej potyczce Świątek borykała się z jednym poważnym mankamentem – bardzo często nie trafiała pierwszym serwisem. Rywalka, która w najnowszym notowaniu rankingu spadnie na dziewiątą lokatę, nie była w stanie tych problemów wykorzystać, co pozwoliło szybko i bezboleśnie przebrnąć przez ten etap turnieju Polce. Niestety, serwis niemal w ogóle nie był jej atutem także w półfinale z Keys. Gdyby Iga w najważniejszych momentach zagrywała tak, jak przyzwyczaiła nas w poprzednim sezonie (i jak zdarzyło się kilka razy na wcześniejszym etapie półfinału), zapewne to ona walczyłaby w sobotę o tytuł. Niestety, zarówno przy stanie 6:5 w trzeciej partii, jak i w decydującym momencie super tie-breaka fakt, iż to ona wprowadzała piłkę do gry, nie dawał jej w zasadzie żadnej przewagi. Inaczej było w przypadku jej rywalki, która w dodatkowej rozgrywce, przy stanie 7-8, dwukrotnie zaserwowała tak, iż znalazła się o krok od zwycięstwa, a szansy z rąk już nie wypuściła.

Kosztowne błędy Igi Świątek

Oczywiście nie sama zagrywka miała wpływ na końcowe rozstrzygnięcia. Świątek zwłaszcza w drugiej, ale też w trzeciej partii popełniła wiele niewymuszonych, wręcz prostych błędów, których można było uniknąć. Czasem decydował o tym pośpiech, innym razem coś innego – tak czy inaczej pomyłki w ważnych momentach (m.in. okazja na przełamanie przy stanie 4:4 w trzecim secie i zagranie w siatkę) można tylko wytłumaczyć stresem i napięciem spowodowanym stawką pojedynku. Lepiej trudne momenty wytrzymywała Amerykanka, która co prawda także popełniła kilka spektakularnych błędów (m.in. smecz w siatkę), w najważniejszych chwilach potrafiła jednak zagrać ryzykowanie, a co ważne – równocześnie skutecznie,

Rozstrzygnięcia w półfinale sprawiły, że odetchnąć mogła Sabalenka, która niezależnie od wyniku sobotniego finału (będzie w nim faworytką) pozostanie liderką światowego rankingu. Jeśli tytuł w Melbourne zdobędzie Keys, przewaga Białorusinki nad Polką wynosić będzie 186 punktów, triumf aktualnej liderki oznaczać będzie z kolei różnicę na poziomie 886 oczek.

Aryna Sabalenka przed wielką szansą

Sabalenka w sobotę zagra nie tylko o tytuł, ale też o zapewnienie sobie na dłużej miejsca na szczycie klasyfikacji. Jeśli wygra finał, z dużą dozą prawdopodobieństwa będzie można założyć, że pozostanie na szczycie przez co najmniej kolejne 3-4 miesiące. W najbliższym czasie rozpocznie się bowiem okres, w którym przed rokiem Świątek gromadziła sporo punktów, jej najgroźniejsza rywalka z kolei niemal w ogóle nie punktowała.

W lutym, marcu i kwietniu ubiegłego roku Iga wzięła udział w czterech turniejach. Wygrała dwa z nich – w Dosze i Indian Wells, w dwóch dotarła do półfinału (Dubaj, Stuttgart), a w jednym odpadła w trzeciej rundzie (Miami). W tym samym czasie Sabalenka w czterech turniejach (te same imprezy, oprócz Dohy) zgromadziła łącznie zaledwie… 303 punkty. Sam ten fakt jasno świadczy o tym, jak trudno będzie wrócić w najbliższym czasie na szczyt Polce.

Jeśli Iga okaże się najlepsza zarówno w zawodach rozgrywanych w krajach arabskich (Doha, Dubaj) jak i w Indian Wells, na pewno nie pozwoli jej to na zostanie numerem jeden, niezależnie od tego, jak spisze się w nich Białorusinka przewodząca stawce. Stać się to może teoretycznie dopiero po zmaganiach w Miami, trudno jednak spodziewać się, że Iga wygra cztery turnieje z rzędu, a w każdym z nich fatalnie wypadnie Aryna.

Kolejne miesiące również nie pozwolą na powiększanie dorobku naszej tenisistce. Na kortach ziemnych przed rokiem maksymalnej liczby punktów nie zdobyła tylko w Stuttgarcie – w kolejnych turniejach (Madryt, Rzym, French Open) kończyła już jako triumfatorka. Obrona tytułów w tych miejscach dałaby już jednak nadzieję na poprawę sytuacji, bowiem w dwóch z nich Sabalenka zagrała w finale, a w Paryżu dotarła do ćwierćfinału. Słabszy występ spowodowałby więc u niej utratę punktów.

Madison Keys pomoże Świątek?

Realnie rzecz oceniając trzeba jednak uznać, że Świątek – w przypadku wywalczenia tytułu przez Arynę w Melbourne – ma minimalne szanse na powrót na szczyt rankingu w pierwszej połowie tego roku – potrzebować będzie bowiem znakomitej dyspozycji własnej i słabej najgroźniejszej rywalki. Nieco lepiej sytuacja wygląda w sytuacji, w której mistrzynią Australian Open zostałaby Keys. Wówczas to przewaga Sabalenki będzie mogła zostać zniwelowana już pod koniec lutego – wystarczy, że Iga wygra zmagania w Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a aktualna liderka rankingu zaprezentuje się w nich bardzo słabo i nie ugra zbyt wielu punktów.

Pamiętać też trzeba, że w zbliżających się turniejach swój punktowy dorobek powiększyć może Coco Gauff, która – przy niekorzystnym zbiegu okoliczności może w pewnym momencie zepchnąć Igę na trzecią lokatę. Co istotne – ten scenariusz jest, niestety, chyba bardziej realny, niż awans w najbliższym czasie na pierwszą pozycję.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl