Starcie Polki ze Słowaczką – Anną Karoliną Schmiedlovą miało zdecydowaną faworytkę, która solidnie wywiązała się ze swojej roli.
Starsza, ale dużo niżej notowania Słowaczka (67. rakieta rankingu WTA) zaczęła mecz z dużym respektem do pierwszej rakiety na świecie, ale zorientowała się, że Iga też popełnia błędy. Dlatego wygrała kolejne dwa gemy. Potem jednak Polka wrzuciła wyższy bieg, zaczęła używać „top-spinów”, praktycznie nie popełniała własnych błędów i pewnie wygrała premierowego seta.
Początek drugiej odsłony też była dla Igi dość wymagający. Później jednak opanowała sytuację. Słowaczce trudno było utrzymać piłkę w korcie po Igi mądrych odbiciach. Dziś, inaczej niż wczoraj (w półfinale) Świątek raczej trafiała w boisko. Błędów wynikających ze zmęczenia i z zniechęcenia nie unikała zaś Słowaczka.
Idze Świątek podczas olimpijskiego turnieju kibicowała inna była wybitna tenisistka – Agnieszka Radwańska. „Isia” podkreśliła, że tenisiści to… też ludzie. Przyznała, że po Świątek było widać olimpijski stres, ale doceniła też klasę Chinki Qinwen Zheng, która wyeliminowała polską tenisistkę w półfinałowym meczu.
Radwańska przyznała, że znała doskonale cel Światek na olimpijski turniej i wie, że Polce zależało na złotym medalu. Była zdecydowaną faworytką tego turnieju i „Isia” rozumie emocje, jakie towarzyszyły Idze po półfinałowym i po finałowym meczu. Wczoraj Iga rozczarowała, dziś stanęła na wysokości zadania. Wygrała – czując ulgę, znów się rozpłakała. Tym razem były to łzy szczęścia.
Radwańska wierzy, że Iga zgarnie olimpijskie złoto za 4 lata.
- Do trzech razy sztuka i ona to może zrobić – zaznacza Radwańska.
