Jeden z dowódców Grupy Wagnera uciekł do Norwegii i stara się o azyl. Andriej Miedwiediew w rozmowie z Władimirem Osieczkinem, szefem Gulagu.net i rosyjskim działaczem, który pomaga ludziom szukać azylu za granicą, powiedział, że obawiał się o swoje życie po odmowie wznowienia służby.
Nie chciał już walczyć na wojnie
Dodał, że po wykonaniu kontraktu i odmowie podpisania kolejnego bał się, że skończy jak Jewgienij Nużyn, dezerter z Grupy Wagnera, którego zabito przed kamerą młotem kowalskim.
Eirik Veum, rzecznik służby bezpieczeństwa Norwegii potwierdził CNN, że Miedwiediew przebywa w tym kraju i stara się o azyl.
Miedwiediew przekroczył granicę koło rosyjskiego miasta Nikel i zbliżył się do pierwszego domu. Powiedział kobiecie łamanym angielskim o swojej sytuacji i poprosił o pomoc.
Nielegalnie przekroczył granicę[
Potem został zabrany przez straż graniczną. Przesłuchało go i oskarżono o nielegalne przekroczenie granicy.
Szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn, potwierdził, że Miedwiediew służył u niego i dodał, że powinien być sądzony za znęcanie się nad więźniami. On sam temu zaprzeczył.
– Kontrakt z Grupą Wagnera podpisałem 6 lipca 2022 roku. Zostałem dowódcą pierwszego oddziału 4. plutonu 7. dywizjonu szturmowego – wspomina. - Kiedy zaczęli przybywać więźniowie, sytuacja zmieniła się. Przestali traktować nas jak ludzi. Zostaliśmy rzuceni do walki jak mięso armatnie - powiedział.
- Twierdził, że więźniowie byli zabijani za odmowę walki lub zdradę. Wyjaśnił, że Prigożyn nakazał przedłużanie wszystkich umów począwszy od listopada. Gdy Miedwiediew odmówił, został pobity - twierdził Osieczkin.

dś