Rafał Trzaskowski i Radosław Sikorski ruszyli w teren, ale tego scenariusza można się było spodziewać. W zeszłym tygodniu, dość niespodziewanie, zarząd krajowy PO podjął decyzję, że o tym, kto zostanie kandydatem KO w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego, zadecydują prawybory. Kandydata wybiorą wszyscy członkowie KO, głosowanie zaplanowano na 22 listopada, wyniki mają być znane dzień później.
Trzaskowski i Sikorski nie mieli więc wyjścia, rozpoczęli wyborcze tournee, bo jest o co walczyć.
- Jeżeli chcemy, żeby w Polsce był dobrobyt, silna demokracja, żeby były gwarantowane prawa kobiet, jeżeli chcemy, żeby to, co dla nas najważniejsze, czyli służba zdrowia, była w jak najlepszej kondycji, to wtedy musimy mieć prezydenta, który będzie niezależny i który będzie współpracował z rządem, ale sam wykazywał się inicjatywą - mówił w sobotę w Krakowie podczas spotkania z wyborcami Rafał Trzaskowski.
I dodał, że prezydent kraju powinien być także sprawdzony i doświadczony na różnych polach działania.
- Kiedy mówię o tym, że potrzebny jest nam prezydent na każdy czas, to mówię o doświadczeniu, które będzie procentować w każdej sytuacji. Prezydent musi wykazywać się inicjatywą i wtedy, kiedy chodzi o wzmacnianie naszej gospodarki - naszych małych i średnich przedsiębiorców, kiedy trzeba walczyć o wpływy w UE, kiedy trzeba walczyć o bezpieczeństwo, kiedy trzeba zagwarantować, żeby te orzeczenia, które wydają sądy, były zgodne z polskim prawem i konstytucją - wymieniał.
Co do kwestii bezpieczeństwa Trzaskowski zaznaczył, że zadaniem przyszłego prezydenta będzie niedopuszczenie do sytuacji kryzysowej poprzez „sensowne postępowanie i budowanie sojuszy”, a „jako Europa musimy brać na siebie więcej odpowiedzialności” – te słowa padły w kontekście wyborców za oceanem i wygranej Donalda Trumpa.
Trzaskowski pytany o najważniejsze dla niego kwestie, które będą poruszane w kampanii wyborczej, wymienił także wsparcie przedsiębiorców i ochrony zdrowia.
Starcie z Radosławem Sikorskim nazwał „rywalizacją pozytywną”.
- Ja o Radku Sikorskim mówię tylko dobrze. Nie stać nas w prawyborach, żeby ktokolwiek z nas wyszedł z nich osłabiony - podkreślał.
Radosław Sikorski z członkami PO spotkał się w Olsztynie. Ale tu, dziennikarze zostali z sali wyproszeni. Sikorski stwierdził, że „bez mediów będzie się szczerzej rozmawiało".
Do mediów trafił za to list, który szef MSZ napisał do działaczy KO. On też zapewniał, że o Trzaskowskim może „mówić tylko pozytywnie”. Ale pisze: „Od 2020 roku czasy się zmieniły. Dziś to my jesteśmy u władzy. Emocja anty-PiS nie wystarczy do wygrania wyborów, które zapewne rozstrzygną się w drugiej turze. Do zwycięstwa będziemy potrzebowali kandydata łączącego wrażliwości zarówno liberalne, jak i konserwatywne”. I dalej: „W trakcie mojej ponad dwudziestoletniej służby publicznej sytuacja międzynarodowa nigdy nie była tak niepewna. Za naszą granicą toczy się wojna, a wiosną 2025 roku może dojść do wydarzeń, które zmienią układ sił w świecie i odbiją się w Polsce szerokim echem. Tematyka bezpieczeństwa zdominuje kampanię kampania. Jestem gotów walczyć dzień i noc, aby zapewnić nam zwycięstwo.”
Sikorski zapewnia, że jest w stanie zbudować z premierem Donaldem Tuskiem „dyplomatyczną potęgę Polski”, a jeśli wygra wybory, MSZ pozostanie w dobrych rękach. I przekonuje, że popiera postulaty KO dotyczące związków partnerskich i „bezpiecznej aborcji”, będzie zabiegał o bezpieczeństwo energetyczne, czyli atom i polskie wiatraki na Bałtyku, a także m.in. dołączenie przez Polskę do grupy państw G20.
Niby grzecznie, „pozytywnie”, ale gra idzie na ostro – Sikorski od początku podkreślał, że w sprawach bezpieczeństwa ma większe doświadczenie niż Trzaskowski, ma też bardziej konserwatywny poglądy, a to oznacza, że w drugiej turze będzie łatwiejszy do zaakceptowania przez elektorat środka i ten prawicowy.
Co ciekawe, w sobotę Donald Tusk opublikował w serwisie X ankietę, w której internauci mogą zagłosować, kogo widzieliby w roli kandydata KO w wyborach prezydenckich: Radosława Sikorskiego czy Rafała Trzaskowskiego. Wyniki ankiety mają być opublikowane w poniedziałek, na kilka dni przed prawyborami.
Gorąco także na prawicy. Wyniki ostatniej tury badań, które mają pomóc w wyłonieniu kandydata PiS na prezydenta, mają trafić do centrali partii w połowie tygodnia - wynika z informacji, do których dotarł PAP. Prezentacja kandydata może nastąpić w okolicach 23 listopada, a więc być może tego samego dnia, co Koalicji Obywatelskiej.
Pierwotny plan zakładał, że wyniki ostatnich badań dotyczących potencjalnych kandydatów PiS na prezydenta trafią do centrali partii 15 listopada, później termin został przesunięty o kilka dni.
- One mają spłynąć po weekendzie, pewnie około połowy tygodnia - powiedział PAP jeden z ważniejszych polityków PiS. Jak dodał, później wyniki mają być analizowane w ścisłym kierownictwie partii.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński pytany w czwartek na konferencji prasowej, kiedy PiS przedstawi swojego kandydata na prezydenta, prosił o cierpliwość.
- PO mówi o 7 grudnia, my chcemy być wcześniej. No, ale proszę nas tak już bardzo nie poganiać - powiedział, dodając, że cały czas prowadzone są badania.
- W tym momencie mogę powiedzieć tak: przed 10 laty był moment iluminacji, a teraz są badania - dodał, nawiązując do ogłoszenia kandydatury Andrzeja Dudy w 2014 roku
Prezes PiS w piątek w telewizji wPolsce24 przyznał, że obecnie bardzo dokładnie badanych jest trzech kandydatów i że są oni w „zasadzie na poziomie remisu". Dopytywany co PiS zrobi, jeśli wciąż wyniki tych trzech kandydatów w badaniach będą podobne, Kaczyński zażartował: „Kostką rzucim”".
- Trwają dodatkowe badania, właściwie to jest kontynuacja pogłębiona tych wcześniejszych. Zobaczymy. Każdy z tych panów ma te cechy, które zostały opisane w tych początkowych badaniach jako te warunkujące możliwość sukcesu i każdy z nich, także jeżeli chodzi o inne elementy osobowości, różnego rodzaju umiejętności czy rozeznanie w rzeczywistości, prezentuje się bardzo dobrze, stąd trudność wyboru. To jest trudność nadmiaru, tylko że nie można niestety trójgłowego prezydenta wybrać - mówił szef PiS. - To są ludzie albo zdecydowanie młodzi, szczególnie jeśli chodzi o politykę, albo w każdym razie młodzi, także mają dużo przed sobą i teoretycznie rzecz biorąc, każdy z nich może zostać prezydentem, tylko w różnym czasie, ale dzisiaj musimy wybrać jednego - dodał, zaznaczając, że żaden z rozważanych kandydatów nie zasiada w najwyższych władzach partyjnych.
Według informacji PAP w grze o nominację na kandydata PiS są: prezes IPN Karol Nawrocki, b. minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, oraz europoseł i były kandydat na prezydenta stolicy Tobiasz Bocheński.
Czarnek w ostatnim czasie ruszył w objazd po kraju, by - jak mówił PAP - mobilizować wyborców prawicy do głosowania na kandydata PiS, niezależnie od tego, kto nim będzie. Czarnek odwiedził m.in. Bielsko-Białą i Pabianice, a teraz składa wizytę w Stanach Zjednoczonych, w związku z 40. rocznicą śmierci błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki. Następnie ma kontynuować objazd po kraju. W ostatnich tygodniach aktywny w terenie jest też inny z ewentualnych kandydatów PiS na prezydenta - szef IPN Karol Nawrocki.
Swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich ogłosił już marszałek Sejmu, szef Polski 2050 Szymon Hołownia. Lewica na początku października informowała, że Rada Krajowa Nowej Lewicy podjęła jednogłośnie decyzję o wystawieniu własnego kandydata lub kandydatki w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. W grze są dwa nazwiska: Magdaleny Biejat, wicemarszałek Senatu i Agnieszki Ewa Dziemianowicz-Bąk, minister rodziny, pracy i polityki społecznej. Swój start ogłosili już wcześniej Sławomir Mentzen z Konfederacji i Marek Jakubiak z koła Wolni Republikanie. Wybory prezydenckie odbędą się na wiosnę przyszłego roku. PAP
Współpraca: Tomasz Dereszyński