O ile – zgodnie z mądrością ludową – jedna jaskółka wiosny nie czyni (i w naszej ekstraklasie rzeczywiście nie uczyniła), o tyle dwie drużyny mogą już chyba nadać większego tempa całej lidze. Rośnie polski ranking klubowy, a innych powodów do optymizmu także nie brakuje. Stabilne i powtarzalne wydają się teraz Lech, Legia, Raków, Jagiellonia i Pogoń, ale co logiczne – nie każdego roku wszyscy zmieszczą się na podium. Ambicji nie kryją Górnik i Cracovia, kolorytu rozgrywkom dodały GKS Katowice, a przede wszystkim Motor Lublin.
Wyciszony Feio daje radę
OK., malkontenci pewnie będą się zastanawiać, czy to dobrze, że twarzą ligi jest Goncalo Feio, którego konstrukcja emocjonalna jest osobliwa, ale nikt portugalskiemu trenerowi Legii nie odbierze fachowości. Dopóki trzyma nerwy na wodzy, merytorycznie ogarnia wszystko bez zarzutu. Co potwierdzają wyniki nie tylko zespołu z Łazienkowskiej, ale także – oczywiście w jakimś stopniu – Motoru, który pchnął na ścieżkę dynamicznego rozwoju.
Jest też jednak druga strona medalu – jak to możliwe, że wicemistrz Polski sprzed roku szoruje po dnie ligowej tabeli? Jak możliwe w ogóle w poważnych rozgrywkach jest popadanie ze skrajności w skrajność – Śląsk cudem uniknął degradacji w roku 2023, niewiele zabrakło, aby został mistrzem w 2024, a w 2025 znów będzie głównym kandydatem do spadku. Już wiadomo, że poprzedni sezon trzeba uznać za wypadek przy pracy, ale przecież w obecnym kłopoty nie wzięły się tylko z pucharowego pocałunku śmierci. Jak to świadczy o całej lidze, że tak niestabilną drużynę wpuściła na podium? Może jej obecne pobudzenie jest tak samo iluzoryczne i krótkotrwałe, jak niedawna skuteczność Śląska?
Czy bylejakość i amatorszczyzna Śląska nie okażą się dominujące?
OK., Erik Exposito to grajek, co się zowie, dawał Śląskowi i gole, i punkty. Ile zresztą znaczył dla zespołu - najlepiej widać, gdy odszedł. Kryzys nie zaczął się oczywiście w tym sezonie, już wiosną’24 wrocławianie mocno spowolnili, w pierwszej połowie roku mieli dopiero szósty dorobek punktowy w stawce. Nikt jednak nie zareagował na niepokojące symptomy, najlepsi piłkarze uciekli. Spodziewana decyzja o zwolnieniu Jacka Magiery zapadła pewnie zbyt późno, ale prezes klubu nawet w tak krytycznym momencie nie miał jeszcze planu B... Jeśli bowiem chciał ratować sezon, to logika podpowiadała, żeby sięgnąć po zaprawionego w takich bojach, twardego zastępcę. A nie rozwiązanie tymczasowe, niedookreślone, które nie sypnęło punktami, a dodało tylko powodów do zgryzoty i argumentów do szydery.
Dlatego mam dziś problem z ogłaszaniem przesądzonych już lepszych czasów. Bo ekstraklasa oprócz dwóch eksportowych motorów napędowych ma też aktualnego wciąż wicemistrza, opartego na bylejakości. Która twarz ligi okaże się zatem dominująca? I kto wyznaczy trendy na najbliższą przyszłość?
