To największa żenada tego weekendu, gdy na Śląsku – Górnym i (zwłaszcza) Dolnym – trwała walka o życie. Fundamentalny problem do rozwiązania na poziomie dobra publicznego, problem uciążliwy jak drapiąca metka: dzięki komu zbiornik przeciwpowodziowy Racibórz Dolny na rzece Odra ratuje dziś cały Śląsk przed zalaniem? „To my”. „Kłamstwo! To my”. „Wy nic nie zbudowaliście”. „A wy robiliście wały na wałach”.
Pod każdą pyskówką polityków, których niedziela najwyraźniej dzieli się na pobyt w telewizyjnym studiu i twitterowe awanturki w drodze do niego, tłumy błyskawicznie doktoryzowanych, domowych hydrologów, klimatologów i specjalistów od zarządzania kryzysowego. Zero refleksji, zero poczucia odpowiedzialności za coś więcej niż chwilowe uniesienie hardkorowych elektoratów, zero świadomości, że poza propagandą jest jakieś bezsporny wspólny interes.
Uwaga, teraz będzie wiedza jak z podręcznika fizyki rakietowej. Kto zbudował Racibórz Dolny? Pomijając prehistorię (pierwsze plany pod koniec XIX wieku), samą inwestycję zaplanowano w 2001 roku, w ramach Programu dla Odry 2006, po powodzi w 1997. Jeszcze prościej, jeśli trzeba: kto był premierem? Jerzy Buzek. Przetarg na budowę zbiornika kiedy? W sierpniu 2010. Kto był premierem? Donald Tusk. Pod koniec 2012 wojewoda śląski wydał pozwolenie na budowę, która ruszyła latem 2013. Premier? Tusk. W 2017 nowa umowa na dokończenie budowy. Kto premierem? Mateusz Morawiecki. Oddanie do użytku: czerwiec 2020. Premier? Morawiecki. Więc komu ten Racibórz Dolny zawdzięczamy?
W idealnym świecie: państwu, w którym podstawą jest szanowanie reguł, a nie ustanawianie ich za każdym razem na nowo. Tak, to jest naiwne jak „Imagine” Lennona, które – jak wiemy – sławiło komunizm. Zbiornik Racibórz Dolny powstał w państwie, które po roku 1997 musiało odrobić lekcje z infrastruktury, sprzętu, monitorowania wypadków. I ani premier Tusk, ani Morawiecki, nie wyciągnęli z własnej kieszeni 2 mld zł na budowę.
Pamiętajmy przy tym, że goście od „polityki powodziowej” są jak podstawowe prawa ekonomii. Sprzedają dlatego, że ktoś kupuje. Tak na marginesie, gdybym był wyborcą posła Janusza Kowalskiego, reprezentującego województwo opolskie, oczekiwałbym raczej zaangażowania w rozdawanie worków z piaskiem, niż w robienie siary na kolejnej politycznej nasiadówie w tv, która kończy się wyrzuceniem go ze studia.
