Bardzo się Pan uaktywnił pod koniec kadencji. Wcześniej - polityk raczej drugiego szeregu, ostatnio widoczny jest Pan na pierwszej linii. Media eksponują Pańskie wyraźne poglądy i ostre opinie. Skąd Pan się tak nagle wziął?
To pytanie nie do mnie, ale bardziej do mediów, dlaczego ostatnio mnie zauważają. Robię dokładnie to samo, co robiłem trzy czy cztery lata temu. Ponad dwa lata bardzo ciężko pracowałem w komisji śledczej do zbadania sprawy tragicznej śmierci Krzysztofa Olewnika. Wówczas to zainteresowanie medialne moją osobą może nie było takie, jak pani odnotowuje to teraz, ale nie mam poczucia, że wykazuję się ponadstandardową aktywnością w zabieganiu o media.
SLD i PiS ostro krytykują rząd w związku z burdami kiboli podczas finału Pucharu Polski
Złośliwi mówią, że swoją aktywnością chciałby Pan zająć miejsce Sebastiana Karpiniuka, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
Nie słyszałem takich opinii, ale jeżeli są, to muszą pochodzić od bardzo nieżyczliwych mi osób. Są one bardzo krzywdzące, co więcej całkowicie nieuzasadnione. Z Sebastianem przyjaźniłem się, i mogę to powiedzieć bez kokieterii, nie tylko w sferze publicznej, ale również prywatnie. Byliśmy sąsiadami w Sejmie, od samego początku, gdy tylko zostaliśmy posłami.
Jak to się dzieje, że tenisista, i to podobno dobry, zostaje politykiem?
Przygodę z tenisem, niestety - albo stety - zakończyłem zdecydowanie wcześniej. Zanim jeszcze poszedłem na studia. Już w liceum przestałem grywać półprofesjonalnie. W polityce jestem obecny od czasu wyborów w 1997 r., kiedy startowała Unia Wolności. Byłem nią zafascynowany. Następnie studia ekonomiczne i zarządzania umocniły we mnie przekonanie dobrego wyboru, szczególnie z punktu widzenia programu gospodarczego i podejścia wolnorynkowego. A w 2001 r., kiedy powstawał projekt Platformy Obywatelskiej, swoją aktywność skoncentrowałem tylko na tym projekcie.
Z domu powinien Pan wynieść raczej lewicowe poglądy. Pański ojciec był SLD-owskim wojewodą.
Fakt, że mój ojciec był związany ze środowiskami lewicowymi, nie miał wpływu na moje decyzje, a tym bardziej na poglądy. Mój ojciec jest doktorem ekonomii o wolnorynkowych poglądach gospodarczych. Wojewodą był na początku lat 90. Każdy jednak ma swój rozum i dokonuje własnych wyborów. Moja mama z kolei ma poglądy zdecydowanie bardziej prawicowe.
I jak godzą te poglądy z codziennym życiem w małżeństwie?
Miałem dziewięć lat, gdy się rozwiedli…
A Pan w ramach buntu zaczął grać na gitarze elektrycznej?
Zacząłem grać na początku liceum ze względu na zainteresowania muzyczne. Ostatnio dostałem gitarę na trzydzieste urodziny, od przyjaciół. Jestem tzw. szarpidrutem samoukiem. Brzdąkam, jak mam czas, choć nie ukrywam, że z wielką przyjemnością skrzyknąłbym jakąś drużynę. Ale przyjemnych dla ucha starszego pokolenia kawałków raczej nie grałem.
Tylko punk rocka?
Głównie, ale poza tym hard core, metal. Generalnie ciężki rock.
Tusk znieważył Suskiego? Suski zamierza zaskarżyć premiera do Komisji Etyki Poselskiej
Gdy miał Pan lat 14, był Pan zafascynowany profesorem Balcerowiczem. Znana jest mi anegdota, kiedy to ojciec poznał Pana z Markiem Borowskim i powiedział o tej Pańskiej fascynacji, to Marek Borowski uspokajająco odparł, że to Panu przejdzie. Przeszło?
To prawdziwa historia. Ta sytuacja wydarzyła się podczas meczu żużlowego Polonii w Bydgoszczy. Doceniam osiągnięcia i zasługi profesora Balcerowicza, choć z perspektywy czasu muszę stwierdzić, że jest coś w tym, co marszałek Borowski wówczas powiedział. Ostatnie działania i zachowanie Leszka Balcerowicza zburzyły mi obraz ideału. Jego zmasowaną ofensywę medialną w kontekście OFE uważam z ekonomicznego punktu widzenia państwa za nieuzasadnioną. To była czysta polityka i żadnej merytoryki.
Profesor Balcerowicz prowadzi politykę?
Tak odbieram sformułowania, które wielokrotnie padały z jego ust w mediach. Broniąc systemu, który po części też stworzył, nie chciał dostrzec, jaki ma to zły wpływ na finanse publiczne państwa.
PO straszy Polaków koalicją SLD-PiS. Eksperci i członkowie PO uważają, że to celowe
Ryszard Bugaj, były doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego, przewiduje, że po wyborach parlamentarnych PO będzie w koalicji z SLD. Jest coś na rzeczy?
Na tę chwilę tego typu ryzyko nie istnieje. Mamy sprawdzonego koalicjanta, który z nami skutecznie modernizuje kraj, który rozumie potrzeby Polaków, i nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy dyskutować na temat alternatywnej koalicji. Nie mam wątpliwości, że w przyszłym parlamencie będzie koalicja PO-PSL. Widzę za to olbrzymie zbliżenie się środowiska PiS-u ze środowiskiem SLD. Wcześniej obserwowałem to na gruncie lokalnym, czyli w samorządach. De facto formalną koalicję PiS-u i SLD pod auspicjami ojca Tadeusza Rydzyka w Toruniu, podobna jest w Szczecinie. Na szczeblu parlamentarnym obserwujemy wspólne składanie przez PiS i SLD wniosków o wotum nieufności dla poszczególnych ministrów, wspólne uzasadnienie i wspólne głosowanie w tym zakresie. Co więcej, mieliśmy do czynienia z bardzo zgodną koalicją PiS-u i SLD w mediach publicznych.
Profesor Bugaj przyznaje, że PO ma kadry i pomysł na Polskę, ale jemu ten pomysł nie odpowiada.
Platforma ma pomysł na Polskę. Pomysł na funkcjonowanie kraju, w którym Polacy będą mieli możliwość realizacji swoich marzeń. Mamy zarówno dobry pomysł, jak i profesjonalne kadry. A PiS nie ma ani ludzi, ani pomysłów.
PiS ma siłę ekonomiczną w postaci Beaty Szydło.
O kobietach nie zwykłem mówić źle, ale pani Beata Szydło, która zajmuje się sprawami gospodarczymi, raczej nie jest autorytetem na skalę krajową, a nawet powiatową.
Pomysłem Platformy na kampanię wyborczą jest gra na konflikt z PiS-em, aby zmobilizować młody elektorat?
Nie mam poczucia, abyśmy w jakiś zasadniczy sposób zaostrzyli język czy retorykę. PiS przechodzi sam siebie. Po kampanii prezydenckiej, po największej przemianie prezesa Kaczyńskiego miałem wrażenie, że to najradykalniejsze wystąpienia. Dzisiaj tamte słowa nie robią już na Polakach wrażenia, szczególnie po wystąpieniach prezesa podczas wieczornego marszu, pochodu, a raczej wiecu wyborczego w dniu 10 kwietnia w Warszawie. Dzisiaj PiS znacznie zaostrzył swoją retorykę, znacznie zradykalizował swój język. Niemalże codziennie oskarża premiera oraz prezydenta. Stąd nasza reakcja może się wydawać mocniejsza, ale to nie wynika ani z kalendarza wyborczego, ani z faktu, że zakończyła się żałoba. Po prostu skala kuriozalnych oskarżeń w wykonaniu Macierewicza czy Kaczyńskiego jest tak olbrzymia, że nie może to pozostawać bez jednoznacznego komentarza.
"Economist": Siła Tuska bierze się z zafiksowania Kaczyńskiego na Smoleńsku
Ale dziś wyraźnie widać, że PO równocześnie z pierwszą rocznicą tragedii smoleńskiej i oficjalnym końcem żałoby zapowiedziała koniec litości i ostro reaguje na te wszystkie słowa, jakie padają z ust politycznych konkurentów, jak np. nazywanie premiera Donalda Tuska zdrajcą. To reakcja na działania PiS-u, jakie miały miejsce 10 kwietnia, czy zamierzona strategia?
Tak jak wspomniałem, 10 kwietnia tego roku prezes Kaczyński poszedł za daleko. To nie jest kwestia strategii ani żadnej kalkulacji, to kwestia zwykłej przyzwoitości. To, co się działo w ostatnich miesiącach, tygodniach, te bezpardonowe ataki poniżej jakiegokolwiek poziomu, absolutnie żenujące, różnego rodzaju teorie spiskowe, począwszy od zamachu, oskarżeń o zdradzie o świcie, tak niewyobrażalnie idiotyczne zarzuty, powodują, że trzeba się ustosunkować do tych kłamstw i insynuacji. Mam głębokie przekonanie, że opinia publiczna jest już zmęczona tematem Smoleńska, polityczną retoryką PiS-u. Zawłaszczanie tej wielkiej tragedii wszystkich Polaków niestety dezawuuje w pełni tę tragedię. Nie zamierzam się na to godzić.
W jaki sposób teraz odpowie Platforma, bo teorie spiskowe nadal trzymają się mocno, a nawet pojawiają się nowe, jak ta, że teraz Rosjanie w Smoleńsku rozpylili hel, żeby wywołać mgłę.
To są tak idiotyczne zarzuty, że trudno się do nich odnosić. W Polsce od ponad 20 lat mamy wolne instytucje, mamy niezależną prokuraturę, jest powołana komisja, która bada okoliczności tej katastrofy. Platforma w swojej argumentacji jest niezwykle konsekwentna. Mówimy, że najpierw polska komisja powinna przedstawić raport, z którego będzie wiadomo, jakie są okoliczności i powody tej tragedii. Kiedy polska prokuratura zakończy postępowanie, dopiero wówczas będzie można formułować wnioski. W moim przekonaniu rzeczą karygodną jest wyciąganie wniosków, w tym o odpowiedzialność personalną w stosunku do konkretnych osób, w momencie kiedy nie ma polskich ustaleń.
Tusk: W mojej ocenie koalicja SLD-PiS jest realnym zagrożeniem
Ale takie wnioski, i to z ust ministra Sikorskiego, miały paść już w dniu tragedii, kiedy miał powiedzieć w rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim, że przyczyną tragedii był błąd pilotów.
Jest to relacja Jarosława Kaczyńskiego, do którego nie mam za grosz zaufania. Od samego początku politycy PiS-u wskazywali, kto ma krew na rękach, kto kogo zamordował i czyj to był układ. PiS notorycznie podnosi kwestie obarczania odpowiedzialnością i rzuca bardzo ciężkie oskarżenia.
Uważa Pan, podobnie jak poseł Palikot, że tymi oskarżeniami wypowiadanymi publicznie przez prezesa PiS-u Jarosława Kaczyńskiego powinna się zająć prokuratura?
Bez wątpienia wiele sformułowań nigdy nie powinno paść z ust odpowiedzialnego polityka. Ale to się nasila w ostatnich tygodniach. Swoje apogeum miało 10 kwietnia tego roku przed Pałacem Prezydenckim. Trudno nawet mówić, że to było na uroczystości upamiętniającej ofiary, bo dla mnie to był klasyczny wiec wyborczy. Jarosław Kaczyński w swojej retoryce, emocjach, gestach czy sformułowaniach przypominał mi dyktatorów z początku lat 30. w Europie. Stąd uważam, że jest to niezwykle niebezpieczny człowiek, a PiS to niezwykle niebezpieczna formacja. Strach pomyśleć, co może się wydarzyć, gdyby wygrali wybory i stworzyli rząd z SLD. Odwoływanie się, być może w sposób nie bezpośredni, ale pośrednio, co było niezwykle czytelne, do emocji, jakie panowały w latach 30. w niektórych krajach europejskich, jest niebezpieczne z punktu widzenia Polski, Polaków i naszej roli w Unii Europejskiej.
Mówiąc wprost, sugeruje Pan podobieństwo Jarosława Kaczyńskiego do Adolfa Hitlera?
Widzę podobieństwo do skrajnie prawicowej, narodowej retoryki: dzielenia ludzi, wskazywania, kto zasługuje na miano prawdziwego patrioty, a kto nie, odwoływania się do emocji, które również wówczas były wzniecane.
Godson krytykuje Kaczyńskiego: Jego rząd zmarnował czas koniunktury gospodarczej
PiS, Pańskim zdaniem, powinien być zdelegalizowany?
Pod tak dalece sformułowanym wnioskiem nie podpisałbym się dzisiaj. Natomiast te poglądy o prawdziwych Polakach, o wskazywaniu, gdzie są prawdziwi Polacy, a gdzie stało ZOMO, tego typu wypowiedzi muszą każdemu, a zwłaszcza wyborcom, dawać wiele do myślenia.
Rozmawiała Anita Czupryn
Więcej czytaj w weekendowym wydaniu dziennika "Polska The Times" lub na stronie prasa24.pl