Uczciwie jest przyznać, że Jarosław Kaczyński nie wybiera się na żadną emeryturę. Istotne jest jednak coś innego. Jego nieobecność jest odczuwalna. Dość powszechne jest wrażenie, że w świecie polityki „gajowego nie ma w lesie”.
Oczywiście, namaszczenie kogoś na następcę lidera, który nie wybiera się jeszcze na emeryturę, jest zwykle wyświadczeniem mu niedźwiedziej przysługi. A zwłaszcza ryzykowne jest w Prawie i Sprawiedliwości, bo Jarosław Kaczyński nie lubi takich rozważań. Zresztą jest dość prawdopodobne, że gdyby zabrakło Kaczyńskiego to PiS mógłby rozsypać się jak domek z kart. Jednak spróbujmy coś odnotować.
Otóż, znamienne było wystąpienie premiera Mateusza Morawieckiego w Sejmie podczas debaty nad wotum nieufności dla wicepremier Beaty Szydło. Znamienne, bo premier wszedł w mocne, bardzo polityczne starcie z opozycją. Zaryzykuję twierdzenie, że to było jedno z najbardziej politycznych wystąpień Morawieckiego. Znamienne było również to, że obecny premier bronił polityki swojej poprzedniczki. Chcę przez to odnotować, że zobaczyliśmy Mateusza Morawieckiego, który stał się nie tylko rasowym politykiem, ale również liderem wchodzącym w naprawdę ostre zwarcia i polemiki z opozycją. Zobaczyliśmy silnego polityka z charyzmą. Myślę, że Morawiecki po pół roku w fotelu premiera, po przetrwaniu co najmniej dwóch poważnych kryzysów (nowelizacja ustawy o IPN, zakończony niedawno protest niepełnosprawnych), właśnie wyszedł na długą prostą. Sprzyjają mu nie tylko świetne wyniki gospodarcze, kolejne ambitne programy socjalne. jakie formułuje, ale także sytuacja międzynarodowa. Kryzys polityczny, który stoi u bram Unii Europejskiej w związku z rozstrzygnięciami wyborczymi we Włoszech, zmianami jakie czekają nas na południu kontynentu, oznaczają, że Komisja Europejska będzie znacznie bardziej niż dotychczas skora do kompromisu z Polską.
Jedna z opinii, jaka towarzyszyła wymianie Beaty Szydło na Mateusza Morawieckiego, wymianie wówczas uważanej za ryzykowną, głosiła, że tym samym Jarosław Kaczyński wskazuje nowego lidera obozu, swojego następcę. Nie wiem czy tak w istocie było, ale fakty są takie, że Morawiecki stał się po Kaczyńskim drugim najsilniejszym politykiem prawicy. I nie siłą wskazania, autorytetu Jarosława Kaczyńskiego, ale w efekcie własnych działań. Nawet jeśli dziś gajowego nie ma w lesie, to już nie można w nim brykać i swawolić do woli.
POLECAMY: