Paweł Siennicki: Prezydent i PiS znów idą w tym samym kierunku

Paweł Siennicki
Paweł Siennicki
Paweł Siennicki
Paweł Siennicki Polskapress
Prztyczek w nos prezydenta”, „prezydent nabił sobie guza”, „prezydent zapłacił za niepoważną politykę”, „jaskrawy przykład nieskuteczności”. To tylko garść komentarzy do utrącenia przez Senat pomysłu przeprowadzenia referendum konstytucyjnego, które było sztandarową inicjatywą polityczną prezydenta Andrzeja Dudy. Jak widać, zgodnie obwieszczono prestiżową porażkę prezydenta.

W dużym uproszczeniu tłumacząc język faktów politycznych na polski, stan obecny relacji między prezydentem Dudą a obozem PiS, ma wyglądać tak: politycy PiS postanowili zemścić się na prezydencie, który choćby w sprawie reform sądowych miał prowadzić własną politykę, ostro grał przy rekonstrukcji rządu, wymuszając utrzymanie swoich wpływów w wojsku, zawetował ustawę „degradacyjną” i właśnie nadarzyła się okazja do wyrównania rachunków.

Tylko że to mylący i nieprawdziwy obraz. Prezydent i prezes PiS Jarosław Kaczyński podroczyli się na siebie w ciągu ostatniego roku, jedna i druga strona nie szczędziła sobie przykrości i wrogich gestów, ale dziś idą równo w tym samym kierunku.

Ale po kolei. Referendum konstytucyjne, które wymyślił prezydent w okrągłą rocznicę odzyskania Niepodległości, było jego autorskim pomysłem, zaskakującym nawet dla jego współpracowników, nie mówiąc już o politykach PiS. Idea była szczytna, ale w polskich warunkach silnego podziału politycznego zwyczajnie niemądra, po prostu „pięknoduchowska”. Bo, ani w społeczeństwie pomysł zmiany konstytucji nie budzi specjalnych emocji, ale przede wszystkim niemożliwe jest dziś zbudowanie w Polsce większości do zmiany ustawy zasadniczej. Można jeszcze przypomnieć, jaką katastrofą zakończyło się referendum, którym próbował ratować się Bronisław Komorowski, po pierwszej turze wyborów prezydenckich (frekwencja wyniosła 7,8 proc., koszt około 120 milionów złotych), żeby nabrać pewności, że to jest prosty przepis na blamaż. PiS utrącając pomysł referendum, pozwala wyjść prezydentowi z twarzą z tego pomysłu. Wina Kaczyńskiego, prezydent chciał dobrze.

Prezydent w ciągu roku próbował sondować, czy można próbować prowadzić własną grę. Pokłusować trochę w centrum, trzymać wciąż przy sobie prawicę, PiS i satelitów i jeszcze puszczać oko do ruchu Kukiza. Czyli zbudować własny, szerszy obóz, niż policzeni sympatycy partii rządzącej. I widać, że zrozumiał, że budowanie własnego obozu prezydenckiego to mrzonka, efemeryda. Kluczowy komunikat w tej sprawie wydał sam prezes Jarosław Kaczyński. Komunikat, który przeszedł w cieniu innych zdarzeń gorącego lata, ale fundamentalny. Otóż w wywiadzie dla tygodnika „Sieci”, trzy tygodnie temu, Jarosław Kaczyński wyłożył jasno: naszym kandydatem na prezydenta w roku 2020, będzie obecny prezydent. Oczywiście, prezes nie byłby wytrawnym graczem, gdyby nie zastrzegł, że oczywiście oficjalnie decyzja zostanie podjęta przez radę polityczną lub kongres partii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

t
towarzysz komuch
„Komunizm - ruch społeczno-polityczny wywodzący się z ideologii marksistowsko –leninowskiej. Komunizm jako ideologia stanowi system poglądów głoszący program całkowitego zniesienia ucisku i wyzysku społecznego oraz zbudowania społeczeństwa bezklasowego, którego podstawę stanowiłaby państwowa własność środków produkcji (maszyn, ziemi) i sprawiedliwy podział dóbr.

Obrady okrągłego stołu były poprzedzane długimi negocjacjami między władzą, a opozycją. Obrady zaczęły się na początku lutego 1989 r. Przy stole zasiadło prawie 60 osób. Porozumienie podpisano na początku kwietnia. Zawarta w nim została między innymi zgoda na ponowną rejestrację „Solidarności”. Zagwarantowano powrót do pracy ludziom, którzy zostali z niej wyrzuceni w ramach represji. Najważniejsza decyzja dotyczyła nowych wyborów parlamentarnych.

Po czym nieustraszeni bohaterowie obrońcy robotników wyrzucili 3/4 robotników na bruk i zaczęła się era demokracji kapitalizmu wysokich standardów. Z troski o opustoszałe zakłady pracy, placówki handlowe, ośrodki wypoczynkowe, banki bez klientów .... oddano je prawdziwym patriotom którzy nie patrząc na zyski, kierując się dobrem narodu za miskę kartofli przygarnęli proletariat by wspólnie klepać biedę i czekać na obiecaną solidarną ziemię (jakże obiecaną)

Proletariat nadal czeka a solidarni bohaterowie kłusują do przodu tak szybko, że postulaty jakimi walczyli z komunistycznym "wyzyskiem" nie nadążają za nimi od pierwszych minut po przejęciu władzy. Jest nawet spiskowa teoria, że zostały zutylizowane na płonących śmietniskach.
Wróć na i.pl Portal i.pl