Wszyscy umrzemy, ale niemal wszyscy wypieramy tę prawdę. Dlatego śmierć dla wielu z nas jest tematem tabu. Co prawda młodzi i zdrowi lubią sporo opowiadać o śmierci, lecz dlatego, że jest ona dla nich niczym część gry komputerowej: po zresetowaniu można grać dalej. Niestety, nie.
Im odleglejszy PESEL, tym częściej myślimy o tych, którzy odeszli z „naszego rocznika”, po cichu pytając: „kiedy my?”
Co takiego stało się w czasie pandemii, że wielu z nas nie boi się śmierci? Śmierć w pandemii jest masowa, często losowa i niestety nieprzewidywalna. Tylko cierpliwie czeka na kolejne zaproszenie. Znajomy obchodził Abrahama. Piękny wiek i znakomity czas na świętowanie. Jako człowiek przezorny i myślący - bo pandemia i trzeba uważać - zaprosił niewielu gości. Razem z nim na imprezie urodzinowej - ledwie dziesięciu. Po dwóch tygodniach: jego swat nie żyje, swatowa jest na respiratorze, a siedmiu choruje w domu.
Są „dodatni”… Zużyto tony farby drukarskiej, by to tłumaczyć, godzinami ostrzegają o tym w telewizji gadające głowy, wszyscy rozsądni ludzie w zasadzie mówią to samo - że pandemia to śmiertelny dramat. A i tak zdarzają się takie sytuacje. I tak Poseł Najjaśniejszej RP nie ubierze maseczki w Sejmie! Bo nie. Bo on wie, że wirusa nie ma. Nie ma, bo go nie widać. A czy ktoś widział rozum?
Do dziś z powodu pandemii umarło już ok. 2 mln ludzi. W Polsce 62 tys. zgonów. Warto sobie uświadomić, że to i tak mało. Dzięki wiedzy o maseczkach, myciu rąk, dezynfekcji. W przeszłości nie zawsze było tak dobrze. Ta wiedza jest wiedzą XXI wieku. Jak było kiedyś?
Wybory 2025. Zwycięstwo Nawrockiego, wysoka frekwencja

Pandemiczna historia medycyny obejmuje ostatnie 2500 lat. Pierwsze dane pochodzą z Grecji, gdzie do epidemii doszło podczas jednej z wojen. W VI wieku naszej ery dżuma zabiła podczas innej wojny prawdopodobnie prawie 30 milionów ludzi. Z kolei w XIV w. zaraza pochłonęła niemal 20 mln śmiertelnych ofiar. W dobrze już udokumentowanym okresie historycznym, bo 300-200 lat temu, ospa z cholerą prawie wyludniły Ziemię; zmarło - według różnych źródeł - do 120 milionów ofiar. Sto lat temu mieliśmy hiszpankę i 10 milionów ofiar. Swoje żniwo zebrał HIV.
Nie wspominam o chorobie szalonych krów, Eboli i epidemiach o mniejszym zasięgu, przynajmniej z naszego, europejskiego punktu widzenia. Śmierć - mimo że epidemia koronawirusa wygaśnie - nie odpuści i pojawią się nowe patogeny, świetnie radzące sobie naszym kosztem.
Pukająca do naszych drzwi śmierć, zawsze rodzi pytanie: kto winien? Tym bardziej w czasie pandemii - zawsze bowiem epidemiom towarzyszą teorie spiskowe. A zatem winni są: grzesznicy, wirus z laboratorium w Wu-han, Bill Gates, bractwo Iluminati, a ostatnio także 5G. Takie teorie były, są, będą. Muszą być. Wynika to z naturalnego rozumowaniu o winie i karze. Ale dziś pytanie: „kto winien” nie powinno mieć znaczenia. Dziś po prostu naszym zadaniem jest: przeżyć.
Dlatego nie otwierajmy drzwi czyhającej śmierci. Wesprzyjmy działania prewencyjne, nawet jeśli wprowadza się je nieudolnie. Nie walczmy z nimi. Żyjmy.

Aleksander Romuald Sieroń - profesor doktor habilitowany nauk medycznych, pomnikowa postać polskiej medycyny, doktor honoris causa, profesor zwyczajny Uniwersytetu Jana Długosza w Częstochowie, emerytowany profesor Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Jest specjalistą z zakresu chorób wewnętrznych, kardiologii, angiologii, hipertensjologii oraz balneologii i medycyny fizykalnej.