Udało się stworzyć zgodny przekaz, który sprowadzał się do następującej narracji: państwo jest biedne, na dorobku, więc radźcie sobie sami. Owszem, stworzono instrument teoretycznej pomocy jak Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, ale dalibóg, to przez lata była synekura dla kolejnych ekip niewydarzonych polityków, a system dotacji przez wiele lat służył wszelkiej maści cwaniakom do wyłudzania publicznych pieniędzy. To wszystko, a mówimy o kilkuset tysiącach biednych i pokrzywdzonych ludzi, powinno być jednym wielkim oskarżeniem wobec elit, każdej władzy, która sprawowała w Polsce władzę. Więc z czystej przyzwoitości zalecałbym daleko idąca wstrzemięźliwość każdemu politykowi, który dziś występuje przed kamerą w obronie niepełnosprawnych. Miejcie choć trochę wstydu.
Protest rodziców osób niepełnosprawnych w Sejmie
Patrzę na protest rodzin i osób niepełnosprawnych w Sejmie w podwójny sposób. Widzę absolutnie zdesperowanych i biednych ludzi, którym coraz lepiej, szybciej rozwijające się państwo powinno pomóc. I widzę również, że ten rząd, jest pierwszą władzą w Polsce, która zakwestionowała opisywaną powyżej narrację wobec biednych, wykluczonych, przekaz sprowadzający się do refrenu - radźcie sobie sami. Ba, wiem również, o czym nie wypada mówić, że ten hejtowany za bogactwo i miliony na koncie Mateusz Morawiecki z własnych pieniędzy, prywatnie, pomógł wielu osobom.
Niemniej, jest dla mnie również kuriozalne, że wielu polityków PiS przy okazji tego kryzysu powinno palnąć się własną pięścią w głowę, zanim odtworzą usta. Tak jak Stanisław Pięta (mówiący, że protestujących należałoby Sejmu wynieść, choć zastrzegł wspaniałomyślnie, że delikatnie), Ryszard Terlecki („jak bardzo można nie mieć serca, żeby niepełnosprawnych trzymać w Sejmie”), czy marszałek Senatu, Stanisław Karczewski dziwiący się zdziwieniu, że wicepremier do spraw społecznych Beata Szydło spływała Dunajcem w środku kryzysu, bo on też pływał, tyle, że po Mazurach. Jak PiS traci w słupkach, to przez takie wypowiedzi. Straciliście panowie okazję, żeby milczeć.
Wolna Polska przez niemal 30 lat nie widziała problemów niepełnosprawnych i ich rodzin. Traktowano ich jak wykluczonych
Mógłbym też teraz przytoczyć dla przeciwwagi garść cytatów nowo objawionych obrońców niepełnosprawnych z opozycji, ale nie o to chodzi i właściwie po co? Wystarczy tylko przywołać jeden fakt - do Sejmu wprowadziła rodziców niepełnosprawnych posłanka Nowoczesnej, w której programie nie widać, choćby cienia empatii dla niepełnosprawnych i wykluczonych. Naprawdę, hipokryzja noszona jest w tej sprawie wiadrami.
Fakty są następujące. Obóz władzy potyka się w tej sprawie o własne nogi wizerunkowo. Bo też trudno w jakikolwiek sposób polemizować z emocjami, które niesie obrazek umęczonej matki dźwigającej niepełnoprawne dziecko, które jest już dorosłym człowiekiem. Ale rząd już położył na stole 600 milionów złotych na spełnienie postulatu rentowego, do tego dojdą pieniądze z podatku solidarnościowego i środki na rehabilitację, których rząd nie chce wypłacać w gotówce. I słusznie, bo to tworzyłoby pole do nadużyć, choćby takich jak w PFRON-ie. Czy to zmienia sytuację niepełnosprawnych i jest wielokrotnością pomocy jaką stworzyli rządzący poprzednicy? Tak. Czy w wystarczający sposób poprawia codzienność niepełnosprawnych? Pewnie nie.
Zostając zatem w przestrzeni pomiędzy tymi dwoma pytaniami i odpowiedziami, jest też klucz do tego jak można zakończyć ten kryzys. Rządzący muszą mieć cierpliwość, a przede wszystkim empatię. Realnie starają się coś zrobić, trzeba to dostrzec. Ale muszą słuchać, nie gadać głupot i przede wszystkim mieć empatię, bo po drugiej stronie są emocje ludzi, ich krzywd i poczucie ignorowania przez 30 lat. To co zostało zaproponowane przez Mateusza Morawieckiego to dobre rozwiązania, ten rząd pokazuje, że jest wrażliwy na sprawy społeczne. A sami niepełnosprawni i ich rodziny, muszą wiedzieć i pamiętać, że lepsze jest wrogiem dobrego. Już dziś uzyskali znacznie więcej pomocy niż mieli dotychczas, choć pewnie potrzeby są jeszcze większe.
POLECAMY: