Europa wolna od chińskiego dyktatu
Od wtorku premier przebywa z wizytą w Waszyngtonie, gdzie m.in. spotkał się z wiceprezydent USA Kamalą Harris. Podczas briefingu po tym spotkaniu szef polskiego rządu był pytany o kwestię „pogodzenia interesów” w Europie i „przekonania do sojuszu transatlantyckiego” Francji i Niemiec. W kontekście tych pytań nawiązywano m.in. do słów prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który w drodze powrotnej z niedawnej wizyty w Chinach, mówił, że Europa musi się oprzeć presji, by stać się „naśladowcą Ameryki” i domagał się „strategicznej autonomii Europy”.
– Da się te interesy znakomicie pogodzić, ponieważ my chcemy również być autonomiczni – powiedział Morawiecki, odnosząc się do słów francuskiego prezydenta. – W szczególności chcemy, by Europa była autonomiczna w rozumieniu łańcuchów produkcji, łańcuchów dostaw, łańcuchów wartości dodanych, czyli całego systemu produkcyjnego, który został tak skonstruowany przez ostatnie 25 lat, że Europa się uzależniła. Ale przecież nie od Stanów Zjednoczonych, tylko od Chin i państw Dalekiego Wschodu – zaznaczył szef polskiego rządu.
Podkreślił, że „tak rozumiane uniezależnienie jest jak najbardziej pożądane”. – O tym często mówię na Radzie Europejskiej, o tym powiedziałem tutaj i wiceprezydent USA podziela w pełni taki pogląd – dodał.
Jedynie sojusz transatlantycki jest gwarancją bezpieczeństwa Europy
– Nie widzę natomiast żadnej alternatywy, i jesteśmy tutaj absolutnie na jednej długości fali, dla budowy jeszcze ściślejszego sojuszu z Amerykanami. Jeśli kraje na zachód od Polski mniej to rozumieją, to zapewne ze względu na uwarunkowania historyczne. Ale jestem przekonany, że coraz więcej będą to doceniać, coraz bardziej będą dostrzegać wartość sojuszu transatlantyckiego – ocenił Morawiecki.
Szef polskiego rządu przypomniał, że „mamy też partnera w Wielkiej Brytanii, która nie jest już częścią Unii Europejskiej, ale w zakresie bezpieczeństwa współpracujemy z Wielką Brytanią coraz bliżej, a to też jest potężny partner”.
– Staram się zawsze szukać plusów i widzieć szklankę do połowy pełną, a nie pustą. Myślę, że podczas dyskusji na Radzie Europejskiej będę w stanie coraz bardziej przekonać naszych partnerów, że wartość sojuszu transatlantyckiego jest nie do przecenienia – zaznaczył Morawiecki.
Przekazanie broni do Rosji byłoby „przekroczeniem Rubikonu”
Jednocześnie zapewnił, że woli odwoływać się do tego, co łączy. – Chciałbym bardzo współpracować w pokoju z Chinami. To przecież potężny kraj, supermocarstwo. Ale nie da się ukryć, że to supermocarstwo dzisiaj co najmniej flirtuje z Rosją. Co najmniej, bo nie wiemy do końca, jakiego typu produkty są dostarczane do Rosji. Mamy nadzieję, że Chiny nie posuną się do tego, aby eksportować broń, którą Rosja może używać na polu walki w Ukrainie i takie sygnały wyraźnie są posyłane do Chin – mówił premier.
– Przekazanie broni przez Chiny Rosji byłoby przekroczeniem czerwonej linii, byłoby przekroczeniem Rubikonu, a więc mam głęboką nadzieję, że Pekin nie posunie się do takiego czynu – dodał.
Warszaw i Waszyngton mówią jednym głosem
Jak zaznaczył chciałby, żeby takie sygnały szły z całej Rady Europejskiej i cieszy się, że „na Radzie Europejskiej coraz więcej państw mówi tak, jak Polska; mówi też o ryzykach związanych z Chinami”.
Morawiecki podkreślił jednocześnie, że „nic nie zastąpi współpracy między Stanami Zjednoczonymi, a Unią Europejską”. – Warszawa i Waszyngton mówią absolutnie jednym głosem i mam nadzieję, że Bruksela również będzie mówić jednym głosem – dodał szef polskiego rządu.
Źródło:
