Ponad pięć lat temu, w lutym 2018, Janusz Paterman, ówczesny prezes Niebieskich, wszedł na ambonę w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa i... wygłosił kazanie poświęcone Ruchowi Chorzów. Przemawiał długo i z pasją, wylewnie dziękował prezydentowi Andrzejowi Kotali, chwaląc go za sprzyjanie klubowi, wiceprezesowi Janowi Chrapkowi za ciężką codzienną pracę, oraz podkreślał rolę trenerów Juana Ramona Rochy i Krzysztofa Warzychy.
- Ma być uczciwie, ma być po bożemu - podkreślał Paterman snując wizję polityki Ruchu, której zwieńczenie widział w utrzymaniu w I lidze, a w dalszej perspektywie w piętnastej mistrzowskiej gwiazdce. Zgodnie z retoryką autora klucz do sukcesu spoczywał w „cierpliwości, wierze i modlitwie”.
Kilka miesięcy później okazało się, że cudu nie będzie, a moce nadprzyrodzone nie są w stanie zrównoważyć finansowych i sportowych zapaści, ciągnących klub na samo dno ligowego piekła. Jak się wkróce okazało był to zaledwie jeden z etapów swobodnego spadania, zakończonego twardym lądowaniem w trzeciej lidze. I nikt nie miał wątpliwości, że Ruch na swój los w pełni zasłużył, bo ci, którzy mu go zgotowali, z powodzeniem mogliby stanąć w szeregu pierwszoplanowych postaci z niedocenianego serialu z końca lat 70. pod znamiennym tytułem „Parada oszustów”. To właśnie tym ludziom czternastokrotni mistrzowie Polski zawdzięczali fakt, że setne urodziny świętowali w tak głębokiej otchłani.
Paradoksalnie jednak to właśnie dzięki temu zesłaniu odrodzenie Ruchu stało się w ogóle możliwe. Brak dopływu telewizyjnych oraz transferowych pieniędzy przetrzebił szeregi cwaniaków czerpiących z nich pełnymi garściami, owocując rewolucyjnymi zmianami w stylu zarządzania. Efekty oczyszczenia przyszły prawie natychmiast i były imponujące: przed miespełnia tygodniem trzeci z rzędu awans przywrócił chorzowian do grona piłkarskiej elity.
Najnowsza historia Ruchu spięła się więc złotą klamrą, ale najważniejsze powinny być płynące z niej wnioski i lekcje. Niebiescy nieustannie muszą pamiętać o tym, jak wąska granica dzieli triumf od klęski, a przede wszystkim które grzechy są niewybaczalnymi nawet wtedy, gdy próbuje się je zaklinać z wysokości kościelnej ambony.
Nie przeocz
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
