Rosja eskaluje wojnę z Ukrainą przed powrotem Trumpa. Putin myśli, że kontroluje sytuację

Grzegorz Kuczyński
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Trzy tygodnie po wyborach prezydenckich w USA można stwierdzić, że pierwszym rezultatem zwycięstwa Donalda Trumpa nie była deeskalacja, ale eskalacja konfliktu Rosji z Ukrainą (i pośrednio z Zachodem) na poziomie, jakiego dawno nie widziano. I nie chodzi nawet o nową doktrynę atomową Rosji, ale wystrzelenie na ukraiński Dniepr rakiety średniego zasięgu. Wszystko to wygląda na przygotowania do negocjacji po przybyciu Trumpa do Białego Domu. A więc możemy w najbliższych tygodniach oczekiwać jeszcze groźniejszych informacji.

SPIS TREŚCI

W listopadzie prezydent Rosji Władimir Putin zdecydował się na podjęcie trzech demonstracyjnych kroków eskalacyjnych, mających na celu zarówno podważenie woli oporu Ukrainy, jak i osłabienie determinacji Zachodu do stawienia czoła rosyjskiej agresji. Pierwszym krokiem była zmiana rosyjskiej doktryny nuklearnej. Drugim krokiem Putina było rozmieszczenie około 12 000 żołnierzy północnokoreańskich w strefie działań bojowych w obwodzie kurskim. Trzeci krok eskalacyjny to uderzenie na fabrykę Jużmasz w Dnieprze za pomocą nowej rakiety balistycznej średniego zasięgu o nazwie Oriesznik.

Drabina eskalacyjna. Putin pokonał trzy kolejne szczeble

Rosja rozpoczęła nową fazę eskalacji jeszcze przed wyborami. W połowie października okazało się, że wojska Korei Północnej zostały rozmieszczone na Ukrainie - nowy gracz bezpośrednio wkroczył w faktyczną wojnę. Od początku listopada Rosja zintensyfikowała ataki dronów w Ukrainie do rekordowego poziomu w ciągu całych dwóch lat wojny. Od 17 listopada rosyjska armia codziennie atakuje Kijów i inne duże miasta pociskami manewrującymi i balistycznymi.

Tego samego dnia amerykańskie media poinformowały, że Joe Biden udzielił Ukrainie pozwolenia na użycie amerykańskich pocisków ATACMS do uderzenia w rosyjskie obszary. Następnego dnia Wielka Brytania wydała takie samo pozwolenie dla swoich pocisków Storm Shadow. Decyzja ta była od dawna oczekiwana, a Władimir Putin już we wrześniu ostrzegał, że będzie ją postrzegał jako bezpośrednie wejście krajów NATO w wojnę z Rosją.

Odpowiedź była przygotowana z wyprzedzeniem i składała się z kilku kroków. Pierwszym z nich była intensyfikacja ataków rakietowych na Ukrainę od 17 listopada. Drugim było podpisanie przez Rosję nowej doktryny nuklearnej, która obniża próg użycia broni jądrowej. Trzecim i najważniejszym było uderzenie na ukraiński Dniepr pociskiem średniego zasięgu o nazwie Oriesznik, po którym nastąpiło groźne przemówienie Władimira Putina, który obiecał uderzenia na obiekty NATO, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Militarne gesty, polityczne kalkulacje

Wymiana wojennych sygnałów (z jednej strony ATACMS/Storm Shadow, z drugiej Oriesznik) ma charakter przede wszystkim polityczny. Liczba ATACMS i Storm Shadow, którymi dysponuje Ukraina, nie jest duża, a sytuacja na froncie, gdzie Ukrainie brakuje przede wszystkim personelu i pocisków, nie będzie w stanie się zmienić. Rosyjska rakieta jest zaś skuteczna przede wszystkim jako nośnik broni jądrowej. Jego użycie jest sygnałem, że Kreml postrzega użycie broni jądrowej jako sposób na wygranie wojny w Ukrainie.

Logika stojąca za eskalacyjnymi posunięciami administracji Bidena jest mniej więcej znana. Biały Dom chce zrobić jak najwięcej, aby poprawić lub przynajmniej nie pogorszyć pozycji Ukrainy w przyszłych negocjacjach. Eskalacyjne ruchy Rosji po zwycięstwie Trumpa były również nieuniknione. Trump i jego otoczenie wysyłają bowiem Rosji sprzeczne sygnały. Dla Moskwy eskalacja jest oczywistą odpowiedzią na nie. A jeśli Ukraina zostanie zmuszona do negocjacji, a nawet jeśli otrzyma więcej broni, Rosja musi kontrolować jak najwięcej ukraińskiego terytorium do tego momentu. Jeśli nowy prezydent USA zdecyduje się na negocjacje z Władimirem Putinem, obecna runda eskalacji wcale temu nie zapobiegnie - wręcz przeciwnie, będzie to wygodne dla Trumpa, aby zaprezentować się jako polityk zapobiegający wojnie światowej.

Teraz Moskwa zwraca baczną uwagę na reakcje Stanów Zjednoczonych i Niemiec. Słowa kanclerza Olafa Scholza o „straszliwej eskalacji” są interpretowane jako oznaka paraliżujących obaw, potencjalnie wpływających na wynik nadchodzących wyborów. Główna uwaga jest niewątpliwie skupiona na zmianach w ocenie ryzyka Stanów Zjednoczonych. Kreml spodziewa się, że administracja Trumpa będzie próbowała zakończyć swoją wojnę przeciwko Ukrainie i przygotowuje stanowiska w celu zneutralizowania amerykańskiej presji na kompromisy i pracuje nad tym, aby wszelkie ustępstwa, które mogą zostać przyznane, pochodziły głównie z Kijowa.

źr. Bell.io, Jamestown Foundation 

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

T
To Ja
26 listopada, 18:22, To Ja:

Dobrze, że jest Trump i zakończy tą wojnę w 24 godziny. Dlatego na niego głosowałem. To też prawdziwy przyjaciel Polski.

26 listopada, 19:30, gość:

Jeżeli nie zakończy , to napiszę , że jesteś imbecylem ............... ale po co czekać . Jesteś imbecylem .

podałem fakty, plan Trumpa wejdzie szybko w życie, nie troluj

g
gość
26 listopada, 18:22, To Ja:

Dobrze, że jest Trump i zakończy tą wojnę w 24 godziny. Dlatego na niego głosowałem. To też prawdziwy przyjaciel Polski.

Jeżeli nie zakończy , to napiszę , że jesteś imbecylem ............... ale po co czekać . Jesteś imbecylem .

P
PL
Pajac
T
To Ja
Dobrze, że jest Trump i zakończy tą wojnę w 24 godziny. Dlatego na niego głosowałem. To też prawdziwy przyjaciel Polski.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Piękny wolej Casha ucieszył Stadion Śląski. Polska ukąsiła Mołdawię

Piękny wolej Casha ucieszył Stadion Śląski. Polska ukąsiła Mołdawię

Lewandowski pojawił się na ławce i szybko z niej zniknął. Dlaczego?

Lewandowski pojawił się na ławce i szybko z niej zniknął. Dlaczego?

Wróć na i.pl Portal i.pl