Mógłbym teraz rozwinąć moje szydercze talenty. Ale się powstrzymam. Skonstatuję: osadzony mentalnie w ubiegłej dekadzie polityk, próbuje dziś stosować metody ocieplania wizerunku, które dekadę temu już niespecjalnie działały.
Trzynaście lat temu, w połowie grudnia 2009 roku, nieodżałowany tygodnik „Gala” (Gala – sztuka sięgania do gwiazd”), opublikował wywiad z ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem. Na okładce premier z wnukiem Mikołajem. Obok żona i córka, z tyłu ubrana choinka i napis „Tylko «Galę» rodzina premiera zaprosiła na święta do sopockiego mieszkania”. W środku galeria zdjęć. Rodzina Tusków łamie się opłatkiem, premier z wazą barszczu, groch z kapustą, kompot z suszu, świeczki, prezenty (wnuk dostał piłkę i coś firmy Fisher Price).
Data na okładce to 12 grudnia. Czyli tego dnia tygodnik trafił do kiosków. Znając technikalia można podejrzewać, że zdjęcia zrobiono na początku miesiąca. Innymi słowy premier dużego europejskiego państwa wraz z rodziną imitował świętowanie dość ważnej dla współobywateli uroczystości rodzinno–religijnej. A to wszystko by wystąpić w magazynie, które zwykle zajmowało się problemami naszych niebyt wydarzonych celebrytów.
Napisałem wtedy, że to numer, którego by się nie powstydził Sacha Baron Cohen. Przez lata Cohen zrobił wiele grubych numerów. Czegoś takiego jednak mu się zrobić nie udało.

Mamy 2022 rok. „Gali” już nie ma. Może i dobrze. Bo Tuskowi został tylko „Super Express”, którego redakcja tak bezwzględna, jak ta z „Gali” nie jest.
