I znalazł kogoś, kto myślał podobnie, bo obraz za 7 tys. zł (8,4 tys. wraz z opłatami aukcyjnymi) zmienił właściciela. Bez szału jak za obraz namalowany ponad 100 lat temu. Ale też nie za darmo, lecz za równowartość średniej pensji. Sztuka broni się sama, można by rzec.
Pytanie, czy samo jest w stanie się obronić nasze życie publiczne. Właśnie wchodzimy w kampanię prezydencką. Do jej końca pięć miesięcy, ale intensywność, z jaką się zaczęła, zapowiada ogromne emocje i napięcia w jej dalszej części. Jak daleko idące? W czarnej wizji mamy powtórkę z tego, co działo się w USA w styczniu 2021 r., gdy tłum ruszył na Kapitol. W Polsce tego typu zdarzenia nigdy nie miały miejsca. Z prostej przyczyny: bo taka gwałtowność nigdy nie mieściła się w szeroko rozumianej kulturze politycznej naszego regionu.
Świetnie to opisał węgierski historyk Jenő Szűcs w eseju „Trzy Europy”. Zwrócił on uwagę na specyfikę Europy Środkowej jako obszaru ukształtowanego oddzielnie od Europy Zachodniej i Wschodniej. W jego ocenie nasz region nie jest ani Zachodem, ani Wschodem: jest ukształtowaną sui generis strukturą polityczno-społeczną. Cecha charakterystyczna? Szűcs wymienia ich kilka, ale na potrzeby tego tekstu wskażę jedną: zdolność do szukania kompromisu. Europa Środkowa ukształtowała się w pełni, gdy na Wschodzie i Zachodzie obowiązywał absolutyzm. Tamtejsi władcy trzymali rządy żelazną ręką, emanując siłą w stronę państw leżących pośrodku kontynentu. W kontrze do tej postawy one wypracowały własny styl zarządzania, doskonaląc sztukę kompromisu. To właśnie dlatego rozwinęła się u nas demokracja szlachecka. To właśnie dlatego komunizm w regionie upadł prawie bez jednego strzału. To właśnie dlatego przez ostatnie 30 lat Europa Środkowa przeszła bez poważniejszych wstrząsów mierzonych choćby skalą protestów ulicznych. U nas nikt nie bije się w parlamencie czy w studiu TV. Znak rozpoznawczy krajów z basenu Dunaju i Wisły.
Piszę te słowa dzień przed kolejną rocznicą wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Tamta decyzja gen. Jaruzelskiego była szokująca nie z powodu terroru wprowadzonego przez władzę - jak na stan wymagający użycia wojska nie był on bardzo uciążliwy. On był szokujący przede wszystkim w kategoriach symbolicznych, bo tą decyzją Jaruzelski zanegował całą tradycję kompromisu. Zamiast szukać porozumienia, negocjować, on sięgnął po siłę. Taki ruch pasuje do kultury rosyjskiej, pewnie we Francji też nikogo by nie zdziwił, ale w Polsce zawsze byliśmy bardzo daleko od takich decyzji.
I to jest główny powód, który sprawia, że 13 grudnia jest powszechnie uważany za czarną kartę w historii Polski. I dlatego tak zaskakuje, że tak po prostu, na aukcji można kupić obraz Niewiadomskiego. Jakby on był zwykłym malarzem, a nie zabójcą prezydenta. Jego czyn z 16 grudnia jaskrawo stanął w poprzek całej kulturze politycznej Polski. U nas nigdy nie było królobójstwa, strzelania do prezydentów również nie można akceptować. Na tym polega specyfika życia nad Wisłą. Jeśli przestaniemy pilnować tych pryncypiów, to rzeczywiście możemy doczekać czasów, gdy polska wersja szturmu na Kapitol stanie się realnym scenariuszem.
