Więźniowie zwerbowani przez Grupę Wagnera do walki na Ukrainie coraz bardziej uświadamiają sobie, że oszukano ich i że nikogo nie interesuje to, czy wrócą z wojny żywi.
Uciekł i ukrywa się przed zemstą
Jeden z więźniów zwerbowany w listopadzie uciekł z oddziału w obwodzie ługańskim na Ukrainie, przejechał autobusem kawał Rosji i ukrywa się teraz w obawie przed zemstą. - Myśleliśmy, że będziemy równi najemnym żołnierzom, ale oni zrobili z nas mięso armatnie – powiedział niezależnym mediom MediaZona Nikołaj Troszkin.
Dodaje, że pozostało mu kilka lat do odbycia kary w kolonii karnej na Syberii, gdy założyciel Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn odwiedził jego zakład jesienią i roztaczał przed więźniami perspektywę ułaskawienia.
Nikołaj to kupił i wraz z 200 innymi więźniami opuścił kolonię. - Podpisaliśmy dokument o tym, kogo powiadomić w przypadku śmierci i wyrażenie zgody na udział w operacji wojskowej - mówił.
Po trafieniu na szkolenie do obwodu ługańskiego dowiedział się o tym, że wagnerowcy dokonali egzekucji ukraińskich dzieci.
Mówi, że dowódcy Grupy Wagnera wysyłali uwolnionych więźniów na misje samobójcze, wiedząc, że nigdy nie wrócą żywi. - To gówno, mówiąc niegrzecznie. Zabierają tysiące [z kolonii karnych], mówią im, że wszystko będzie w porządku, że wrócisz do domu, a naprawdę 90 procent ginie – dodał.
Nie chciał czekać na śmierć
Troszkin uciekł z grupy po tym, jak ich obóz ostrzelali Ukraińcy. Porzucił wojskowy sprzęt, przebrał się w cywilne ubranie, ruszył autobusem z Doniecka do Moskwy i wrócił na Syberię.
Początkowo chciał wrócić do więzienia. – Nie ma sensu zadzierać z Wagnerem - mówił, ale potem dowiedział się, że władze nawet go nie szukają.
- Jaki jest sens wracać za kraty? Jestem już wolny, ułaskawili mnie. Ale z powodu Wagnera będę musiał się dobrze ukryć – powiedział.

dś