Doniesienia, że Brazylia wysyła dziesiątki pojazdów wojskowych w rejon granicy wenezuelsko-gujańskiej nie są zaskoczeniem, jeśli wziąć pod uwagę obecną sytuację w tej części Ameryki Łacińskiej. Dopiero co dyktator Wenezueli Nicolas Maduro zerwał układ z USA i opozycją. Nie ma więc już nic do stracenia. Może nawet pójść na wojnę z Gujaną, po bogate złoża ropy.
Maduro okpił Bidena
Kilka dni temu USA ogłosiły, że nie przedłużą wygasającego w kwietniu porozumienia o zawieszeniu większości sankcji na wenezuelski sektor naftowy. Powód? Caracas nie dotrzymało słowa. Chodzi o układ z października 2023. Wtedy Maduro zgodził się na wolne wybory prezydenckie w Wenezueli w zamian za zawieszenie amerykańskich sankcji na sektor naftowy tego kraju.
W efekcie szybko globalni gracze zaczęli zawierać kontrakty na import wenezuelskiej ropy, zaś Maduro pozwolił opozycji na prawybory i wyłonienie jednego kandydata w wyborach. Ten polityczny miesiąc miodowy nie trwał długo. Reżim w Caracas uderzył w opozycję. Jej kandydatce uniemożliwiono start w wyborach, działaczy opozycji wsadzono za kraty. USA odpowiedziały deklaracją, że nie przedłużą kończącego się w kwietniu zawieszenia sankcji.
USA, Wenezuela i Gujana
Faktyczne zerwanie układu amerykańsko-wenezuelskiego może doprowadzić do destabilizacji sytuacji w tej części Ameryki Łacińskiej. Ostatnie doniesienia o przerzuceniu w rejon granicy wenezuelsko-gujańskiej kilkudziesięciu pojazdów wojskowych Brazylii jedynie potwierdzają obawy, że kryzys na linii Caracas-Waszyngton oznacza poważne konsekwencje dla regionu.
Już kilka miesięcy temu Maduro zgłosił pretensje do bogatego w ropę regionu Essequibo w Gujanie. Do inwazji nie doszło, bo Caracas rozmawiało z USA. Teraz sytuacja się zmieniła. Skoro Maduro lekceważy stanowisko Amerykanów, to może i uderzyć na kraj, gdzie zdążyli zainwestować bardzo duże pieniądze w sektor naftowy.
jg
