Niemal od samego początku wojny Izraela z Hamasem (październik 2023) wciąż pojawia się temat drugiego frontu, czyli wybuchu otwartej wojny Hezbollahu z Izraelem.
Izrael ryzykuje więcej
Dla Izraela byłby to o wiele poważniejszy konflikt, niż w Strefie Gazy. J
ak mówi Paweł Rakowski, „Hezbollah jest Realem Madryt wśród organizacji terrorystycznych”. Ale nie tylko o siłę wroga tutaj chodzi, skoro mowa o kalkulacjach Izraela
.
Otóż ewentualna otwarta wojna niesie ze sobą dużo większe ryzyko dla Izraela, niż dla Hezbollahu. Lider Partii Boga, szejk Hassan Nasrallah zapowiedział, że w razie wojny będzie „lotnisko za lotnisko, port za port, dzielnica za dzielnicę”. Mówiąc krótko: bliskowschodnie „oko za oko”. W takiej wymianie ciosów dużo więcej ryzykuje Izrael.
Arabskie Lato na Bliskim Wschodzie?
Jeśli jednak dojdzie do takiej wojny, to Izrael zrobi najrozumniej, omijając umocnione południe Liban, a uderzając na pozycje Hezbollah z kierunku najmniej spodziewanego, czyli od strony Syrii. Ale to by oznaczało pełne wciągnięcie tego kraju do wojny. No i pokazuje, że Syria jest niedoceniana w analizach i komentarzach dotyczących wojny Izraela z osią oporu.
Podobnie nie docenia się na Zachodzie – mówi gość Punktu Zapalnego – poczucia wspólnoty w świecie arabskim. I tego, jak łatwo konflikt z „małym szatanem” Izraelem czy „dużym szatanem” USA w jednym kraju regionu wywołuje potężne emocje w innym, sąsiednim państwie. Ta nieświadomość może sprawić, że Zachód zaskoczy wkrótce „arabskie lato” (w następstwie wojen z Izraelem), tak jak ponad dekadę temu zaskoczyła „arabska wiosna”.