Wszystkie wojny kucharza Putina. Kim jest Jewgienij Prigożyn? Szef wagnerowców narobił sobie wrogów

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Przydomek "kucharz Putina" Prigożyn zawdzięcza biznesowi kateringowemu, który mógł rozwinąć dzięki protekcji Putina (na zdjęciu z ówczesnym premierem w 2010)
Przydomek "kucharz Putina" Prigożyn zawdzięcza biznesowi kateringowemu, który mógł rozwinąć dzięki protekcji Putina (na zdjęciu z ówczesnym premierem w 2010) archive.government.ru
Wiele lat pozostawał w cieniu, zaś na salonach nie chciano go widzieć. Nic dziwnego, bo to były kryminalista. Wojna z Ukrainą zmieniła wiele. Jewgienij Prigożyn szuka swojego miejsca w nowej rzeczywistości, usiłuje rozszerzać wpływy. To nie podoba się wielu ważnym ludziom. Na liście wrogów są już nie tylko Siergiej Szojgu i część generalicji, ale też istotni urzędnicy z Kremla, oligarchowie i sama FSB. W czerwcu 2023 szef Grupy Wagnera postanowił wypowiedzieć otwartą wojnę wojskowemu dowództwu Rosji, wszczynając zbrojny bunt.

Spis treści

Z każdym kolejnym publicznym wystąpieniem Prigożyna przybywa opinii, że właściciel Grupy Wagnera w końcu się doigra, że ktoś w końcu przypomni mu, kim jest. Nie ma wątpliwości, że może to nastąpić tylko za zgodą Władimira Putina. Podobnie jak za jego zgodą Prigożyn może sobie tak otwarcie krytykować innych członków rządzącej elity, generałów i przedstawiać się niemal jako wojenny bohater.

Decydująca bitwa Prigożyna?

Po tym, jak wagnerowcy zaangażowali się w wojnę z Ukrainą – a był to dopiero kwiecień 2022 – zdołali odnieść kilka sukcesów. Dokładniej zaś, ich udział w zwycięskich dla Rosji bitwach tak został przedstawiony. Choćby zdobycie Siewierodoniecka. Od dawna jednak Prigożyn nie ma się czym pochwalić. Ściąga na wojnę kolejne tysiące więźniów, a sukcesów jak nie było, tak nie ma.

Takim symbolem przewag Grupy Wagnera miała być bitwa o Bachmut. Jedna z najdłuższych i najbardziej krwawych batalii toczy się z dużym zaangażowaniem wagnerowców po stronie rosyjskiej. Wydawało się w pewnym momencie, że Rosjanie zajmą miasto. Ale ostatnie tygodnie pokazały, że to już raczej nierealne. Prigożyn, jeszcze parę miesięcy znany bardziej jako „kucharz Putina” (chodzi o biznes gastronomiczny), chciałby wystąpić w glorii „wyzwoliciela Bachmutu” - więc stracił nerwy. Stąd ostre ataki na dowództwo wojskowe i przekonywanie opinii publicznej (i Putina), że brak sukcesu to efekt błędów generałów i złego zaopatrzenia dla wagnerowców.

Wagnerowcy kontra generałowie

Od miesięcy najwięcej słyszymy o informacyjnej wojnie prowadzonej przez Prigożyna z dowództwem wojskowym. Gdy mówi się o wrogach, to o Siergieju Szojgu i jego generałach (acz nie wszystkich…). Konflikt szefa wagnerowców z armią można określić dwoma słowami: długotrwały i specyficzny. Dlaczego specyficzny? Bo wojsko i wagnerowcy są na siebie skazani decyzjami, które zapadły ponad 10 lat temu na Kremlu. Wtedy to ścierające się ze sobą FSB i GRU w kwestii legalizacji spółek najemniczych w Rosji doszły do konsensusu pobłogosławionego przez Putina. Powstała Grupa Wagnera logistycznie związana z wojskiem, ale politycznie niezależna od generałów i Szojgu. Od tamtej pory wagnerowcy korzystają z zaopatrzenia wojskowego, poligonów, uzbrojenia i transportu. W zamian w razie potrzeby muszą się podporządkować zwierzchnictwu wojskowemu i współdziałać z regularną armią. Tak było w Donbasie (2014-2015), potem w Syrii, teraz znów na Ukrainie.

Dlaczego konflikt jest długi? Bo rozpoczął się właśnie podczas kampanii syryjskiej. To był okres 2016-2017, gdy armia zaczęła ograniczać wsparcie i dostawy dla wagnerowców. Miało to związek z sądowymi konfliktami resortu obrony z firmami Prigożyna zapewniającymi catering jednostkom wojskowym w Rosji. Był on tak skandaliczny, że ludzie Szojgu poszli z tym do sądu. Ale sądy przyznawały rację Prigożynowi. Szojgu musiał to przełknąć, ale zemścił się na początku 2018 roku. Wtedy to kilkuset wagnerowców zostało zmasakrowanych przez Amerykanów w dolinie Eufratu w Syrii, w dużej mierze dlatego, że rosyjskie dowództwo wojskowe cofnęło im wsparcie.

Później było kolejne upokorzenie. Inwazja na Ukrainę była przygotowywana i realizowana w pierwszej fazie bez udziału Prigożyna i wagnerowców. No ale po serii porażek trzeba było sięgnąć po najemników. Ich szef skwapliwie to wykorzystuje informacyjne do dziś. Przyłączył się do krytyki generalicji przez Ramzana Kadyrowa. I często ta krytyka jest jak najbardziej trafna. Konflikt Prigożyna z kierownictwem ministerstwa obrony ma związek nie tylko z błędnymi rozkazami i nieudanymi akcjami wojskowymi. Ale także tym, że wagnerowcy nie są zaopatrywani we wszystko, czego potrzebują. W każdym bądź razie, póki co, Prigożyn wojnę informacyjną z Szojgu i generałami wygrywa.

Spółdzielcy, Kreml i Prigożyn

Wśród wrogów Prigożyn ma nie tylko wojskowych. Są tam też cywile i to nie byle jacy. To wpływowi ludzie z tzw. spółdzielni Oziero. Dawno temu, na początku lat 90. XX w., gdy Putin zasiadał we władzach St. Petersburga, zbudował z grupą przyjaciół luksusowe osiedle w obwodzie leningradzkim (stąd nazwa grupy). To kilkanaście osób. Paru starych kolegów z KGB, w większości jednak biznesmeni z miasta nad Newą, na współpracy z którymi urzędnik Putin zarobił w tamtych czasach krocie. Większość z nich zrobiła później karierę, czy to polityczną, czy biznesową, gdy Putin został prezydentem.

Jednym z najbardziej wpływowych „spółdzielców” jest Jurij Kowalczuk, główna postać prywatnego Banku Rossija, który – jak wieść gminna niesie – jest też bankiem, gdzie część gigantycznego majątku trzyma Putin. Kowalczuk to również potężna postać w samym St. Petersburgu. Być może na tym właśnie podwórku Prigożyn nadepnął na odcisk szefowi Banku Rossija, lub raczej komuś z ludzi, którym Kowalczuk zapewnia protekcję. W każdym bądź razie, gdy przeszło miesiąc temu w sieci pojawiło się nagranie, na którym jakiś mężczyzna mówi, że siedział kiedyś w jednej kolonii karnej z Prigożynem, spekulowano, że za tym uderzeniem w wizerunek szefa CzWK Wagnera stoi właśnie Kowalczuk. Oczywiście w całym tym nagraniu nie chodziło o odsiadkę Prigożyna, bo to rzecz ogólnie znana, ale o to, że dzisiejszy wojenny bohater Rosji był wtedy „pietuchą”. Czyli „kogutem”, członkiem najniższej kasty więziennej, wykorzystywanym seksualnie przez więźniów wyższych kategorii.

Skoro już zaś mowa o środowisku petersburskim. Prigożyn od dawna (jeszcze przed inwazją na Ukrainę) usiłuje doprowadzić do upadku tamtejszego gubernatora Aleksieja Biegłowa. Bezskutecznie. Nawet wzrost pozycji szefa wagnerowców dzięki wojnie nie pomaga. A to dlatego, że za Biegłowem murem stoi 1. zastępca szefa administracji prezydenckiej. Odpowiedzialny za politykę krajową, a więc i nadzór nad regionami i gubernatorami, Siergiej Kirijenko to kolejny wróg Prigożyna. Zresztą nie tylko ze względu na Biegłowa. „Kucharz Putina” jako niezależny gracz z dostępem do ucha prezydenta, z zasobami militarnymi i medialnymi, budzi niepokój kremlowskiej administracji, ponieważ nie może ona kontrolować ani jego, ani jego mediów. Tymczasem Prigożyn zaczyna się też rozpychać na terytoriach okupowanych, a przecież te formalnie podlegają decyzją Putina Kirijence. Ten zaś, wymieniany czasem jako jeden z kandydatów na następcę Putina, nie wie, co Prigożyn raportuje prezydentowi o sytuacji w anektowanych regionach i na ile jest to zbieżne z oficjalnymi raportami.

FSB zdyscyplinuje Prigożyna?

Z Szojgu i generałami Prigożyn ściera się od kilku lat. Ale tej walki raczej nie przegra. Z urzędnikami bywa różnie, ale w czasach wojny ważniejszy dla Putina jest ktoś dostarczający mięso armatnie na front, niż zwyczajni cywile. Na tych dwóch frontach szef wagnerowców wydaje się więc czuć pewnie. Sęk w tym, że jest jeszcze ten trzeci front, na szczęście dla Prigożyna jeszcze nie tak gorący, ale…

Chodzi oczywiście o filar reżimu Putina, czyli FSB. W starciu z czekistami były kryminalista nie ma szanse, jeśli Putin da zielone światło Łubiance. Dlatego Prigożyn od początku swego zaangażowania w działalność polityczną stara się nie wchodzić w drogę FSB. Dlatego zresztą zgodziła się ona kiedyś na utworzenie Grupy Wagnera. Przez lata relacje „kucharza Putina” z Łubianką układały się całkiem dobrze. Po tym, jak Prigożyn wszedł w konflikt z Szojgu, FSB stała się jego niejako naturalnym sojusznikiem. Zresztą przejawem tej współpracy było choćby przekazania przez biznesmena czekistom opłacanego przez niego bardzo wpływowego autora jednego z kanałów Telegramu, który teraz przoduje w krytykowaniu dowództwa wojskowego za działania na Ukrainie, szermując informacjami, które mógł zyskać tylko dzięki protektorom z FSB.

Wojna jednak zaczęła szkodzić relacjom FSB z Prigożynem. Po pierwsze, na Łubiance z rosnącą irytacją obserwują aktywność medialną biznesmena i jego próby wzmacniania pozycji w Moskwie. Po drugie, czekistom nie podoba się sojusz (choćby nawet tylko taktyczny) Prigożyna z Kadyrowem, którego Łubianka nie cierpi od wielu lat. Po trzecie, doszły kwestie związane z werbunkiem więźniów przez Grupę Wagnera. Oficerowie kontrwywiadu są zobowiązani do asystowania w tym procederze. Tymczasem FSB doskonale wie, jakie będą konsekwencje masowego używania zabójców i gwałcicieli na wojnie. W razu sukcesu laury przypadną tylko Prigożynowi. Zaś po zakończeniu wojny FSB będzie musiała wykonać czarną robotę, gdy do kraju wrócą setki jeśli nie tysiące kryminalistów, jeśli nie z bronią, to z nowymi umiejętnościami. Ludzi do wynajęcia przez grupy przestępcze, ale i radykałów politycznych czy terrorystów.

Ted

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl