Czy da się ukarać Rosję? „To zdecyduje o naszej przyszłości”

Sławomir Cedzyński
Sławomir Cedzyński
Prof. Magdalena Gawin podczas konferencji Instytutu Pileckiego w Berlinie
Prof. Magdalena Gawin podczas konferencji Instytutu Pileckiego w Berlinie fot. Grzegorz Karkoszka
Jeśli Rosja nie zostanie ukarana, będzie to miało swoje konsekwencje w przyszłości. Rosja już przegrywała, między innymi z Polską w 1920 r, jednak nieukarana zaatakowała ponownie 20 lat później – przypomina w rozmowie z i.pl prof. Magdalena Gawin, dyrektor Instytutu Pileckiego. W wywiadzie, m.in. o roli Niemiec w wojnie na Ukrainie i ich stosunku do polskiej pomocy i rozliczeń z przeszłością.

Czy jest możliwe powołanie trybunału dla sprawców zbrodni wojennych na Ukrainie lub zorganizowania jakiejkolwiek prawnej formy osądzenia winnych?

Zajmujemy się zbieraniem świadectw od Ukraińców i dokumentowaniem zbrodni rosyjskich, więc siłą rzeczy jesteśmy blisko problemu wyciągnięcia konsekwencji rozpętania agresywnej wojny w Europie. Jeśli mówimy o ukaraniu Rosji, to stoimy przed bardzo trudnym zadaniem, ale oczywiście trudne problemy mogą być rozwiązane, gdy jest ku temu polityczna wola. Decydująca jest w tym przypadku postawa polityków europejskich i amerykańskich. Jednak o ile Polska i kraje anglosaskie postrzegają tę wojnę jako punkt zwrotny, o tyle politycy niemieccy widzą ją jako epizod, który w końcu minie i będzie tak jak wcześniej. Pamiętajmy, że to nie jest epizod, to jest punkt zwrotny w historii Europy, co wpływa na naszą ocenę przeszłości, na teraźniejszość, ale też na przyszłość. Nie ma powrotu do poprzedniego porządku. Niemcy nie zdają sobie sprawy, jak wstrząsające wrażenie wywarły zbrodnie rosyjskie popełnione w Buczy, Mariupolu i w wielu innych miejscach. Informacje o nich obiegły cały świat, który po raz pierwszy zobaczył prawdziwe oblicze Rosji. Jeśli zatem będzie silna wola polityczna, żeby osądzić rosyjskich liderów, to sposób się znajdzie.

Rosja nigdy nie została dotąd ukarana za swoje zbrodnie wojenne, a zatem jaki jest teraz, pani zdaniem, najbardziej realny sposób, by to zmienić?

Na pewno nie możemy mówić o trybunale na wzór Norymbergi, bo przecież nikt nie chce atakować Rosji i jej pokonywać, nikt więc nie przyprowadzi przed trybunał rosyjskich liderów. Zatem Norymberga jest symbolem i nie możemy jej traktować w sposób dosłowny. Musimy też zdać sobie sprawę, że Rosja nigdy nie uzna żadnego międzynarodowego trybunału. Inną kwestią jest osądzenie in absentia. Oczywiście to rozwiązanie niesie za sobą niebezpieczeństwo i ryzyko. To jest bardzo skomplikowana kwestia w prawie międzynarodowym. Powtarzam jednak, jeśli będzie mocna wola polityczna, to sposób się znajdzie. Jeśli jednak Rosja nie zostanie ukarana, będzie to miało swoje konsekwencje w przyszłości. Wprawdzie mit o niezwyciężonych Rosjanach jest bzdurą, bo Rosja przegrywała, między innymi z Polską w 1920 r, jednak nieukarana zaatakowała ponownie 20 lat później. Nawet symboliczna kara nałożona na zbrodniarzy wojennych ma sens. Byłaby to prewencyjna broń przeciwko kolejnemu atakowi. Jeżeli nie będzie zwrotu w polityce europejskiej, to grozi nam przegranie wygranej już zimnej wojny.

Wróćmy w takim razie do roli, jaką odgrywają w tej sprawie państwa zachodnie, na przykład Niemcy, które aby uznać dogłębnie winę Rosji, musiałyby też rozliczyć się do końca z przyzwolenia na dogodny dla Moskwy układ, pozwalający jej na agresję. Podczas konferencji Instytutu Pileckiego w Berlinie rozmawiałem z niemieckim menadżerem i politykiem Zielonych, Ralfem Fücksem, który zaznaczył, że Niemcy inaczej już zaczynają postrzegać Rosję, ale tempo tych zmian jest zbyt wolne jak na realne potrzeby Ukrainy. Myśli pani, że Niemcy są w stanie radykalnie zmienić swoje podejście do Kremla?

Ralf Fücks jest związany z Zielonymi, którzy, chyba jako jedyna partia w Niemczech, myśli nieco inaczej. Chociaż nawet i oni podchodzą do Rosji w kategoriach: „trzeba dać jej szansę”. Przede wszystkim jednak powinniśmy dać szansę Ukrainie, nie tylko wygrać wojnę, ale i pokój. Trzeba się też zastanowić, czy uda się odłączyć Niemcy od współpracy z Rosją, ponieważ Nord Stream 1 i Nord Stream 2 nie są jedynymi przykładami współpracy z Kremlem. Były one też widoczne na poziomie kultury, nauki czy kontaktów prywatnych wśród liderów obu państw. Czy Niemcy się zmienią i wycofają się ze wszystkich tych inicjatyw? To jest najważniejsze pytanie. Na początku wojny Niemcy same podważyły swoją wiarygodność. Przez dekady powoływali się na solidarność i wartości europejskie, a potem odmawiali lub ociągali się z pomocą napadniętemu krajowi.

To prawda, że teraz Niemcy uważają na głosy ze Stanów Zjednoczonych czy opinie Brytyjczyków bardziej niż na głosy z Polski. Instytut Pileckiego, działający też w Berlinie, stara się wskazywać Niemcom drogę, ale nie spotyka się to z pochlebnym przyjęciem w tutejszych mediach, gdzie można przeczytać, o tym że przecież jesteście finansowani przez autorytarny rząd, wymieniany przez dziennikarza jednym z tchem z reżimem na Białorusi czy w Rosji.

Mówi pan o tekstach Felixa Ackermanna…

Tak

Kiedyś odpowiedziałam Ackermanowi, który zderzył ze sobą wie wizje: niemieckiego liberalizmu i polskiego nacjonalizmu. Napisałam, że to ciekawa forma nacjonalizmu, która apeluje o międzynarodową pomoc dla napadniętej Ukrainy, i niemieckiego liberalizmu, który latami współpracował z krwawym reżimiem Putina. Niemcy powinni wreszcie zrozumieć, że ten typ ich argumentacji przestał działać. Polska jest przyfrontowym krajem, którego bezpieczeństwo jest zagrożone i powinni się przestawić na inny tryb myślenia. Nie wiem, czy zrozumiał to Felix Ackermann, wiadomo natomiast, że czas, w jakim ukazał się jego tekst i wpisy w mediach społecznościowych, tj. na tydzień przed naszą konferencją, nie był przypadkowy. Ostatnio rozmawiałam z amerykańskim dyplomatą, który narzekał, że polski rząd nie umie dojść do porozumienia z Niemcami. Otóż nie, to Niemcy stawiają nam warunki, które są dla nas nie do zaakceptowania.

Kiedyś powiedziała pani, że musimy przechowywać pamięć jako broń prewencyjną, by wojenne tragedie nie powtórzyły się kolejny raz. Nie sądzi pani jednak, że przykład wojny na Ukrainie, jak żaden, wskazuje na to, że historia nas niczego nie nauczyła?

Nikt nie ma narzędzi, by zapobiec działaniom szaleńców, takim jak Putin. Zabezpieczenie pamięci o wojnie jest bardzo ważne dla przyszłości powodzenia poszkodowanych narodów. Spójrzmy na współczesny konflikt. Prokuratorzy ukraińscy będą wszczynać śledztwa przeciwko kolaborantom. Zasada na wojnach jest ta sama: kolaborant jest zawsze znany, natomiast agresor, okupant anonimowy. Dlatego możemy przewidywać, że w ciągu najbliższych 20 lat będziemy mieli wiele wszczętych śledztw i procesów dotyczących zdrady, które za kilka dekad wejdą do obiegu naukowego. I teraz na podstawie takiej dokumentacji bardzo łatwo spreparować tezę, że była to w istocie wojna domowa na Ukrainie zainicjowana atakiem Rosji. Do tego prowadzi jednostronne ściganie. I dlatego tak ważne jest zabezpieczanie świadectw Ukraińców o prawdziwych przestępcach, których ukaranie będzie trudne, w większości wypadków niemożliwe.

To prawda, ale miałem na myśli też coś innego. Niemcy często nie chcą i na swój sposób nie muszą się już wstydzić swojej historii, bo napisali swoją własną, równoległą. Opowiedzieli ją choćby w serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” lub zrobili to za nich Amerykanie w „Liście Schindlera”.

W badaniach sondażowych ponad 69% Niemców zaprzecza, że wśród ich przodków byli sprawcy. Za to bardzo chętnie widzą w swoich przodkach ofiary, włączając żołnierzy frontowych. Jest to efekt niemieckiej polityki pamięci. Dwa lata temu w Berlinie zostało otwarte nowe muzeum poświęcone niemieckim przesiedleniom, tak więc wątek niemieckiej ofiary wzmocni się jeszcze bardziej. Wystarczy mały spacer z Instytutu Pileckiego w kierunku upamiętnień ofiar II wojny światowej. Są Żydzi europejscy, Roma/ Sinti, niepełnosprawni (ofiary akcji T4 w większości niemieccy obywatele) oraz homoseksualiści. O te same kategorie ofiar pytani są Niemcy w badaniach sondażowych. Polacy nie zostali włączeni do kategorii ofiar. Narracja niemieckich polityków podczas oficjalnych wizyt w Polsce jest odwrotna od narracji prowadzonej we własnym kraju.

Charakterystyczne, że prezydent Steinmeier wygłasza w Polsce poruszające przemównie: „Stoję przed wami bosy. Słowa nie mogą uśmierzyć bólu”, ale równolegle minister do spraw kultury ignoruje rocznicę wybuchu II wojny światowej i dzieli się pomysłami nad koniecznością przepracowania kolonializmu przez państwa członkowskie UE. Politycy niemieccy propagują tezę, że wybuch II wojny światowej nie jest ważny, bo ważne jest jej zakończenie, czyli wyzwolenie. Naród niemiecki został w 1945 roku wyzwolony spod jarzma nazistów. I znowu uważa tak ponad 88 procent respondentów. Zmienili semantyczne znaczenia podstawowych pojęć dotyczących II wojny światowej jak: sprawca - ofiara - przegrana - wygrana. Niestety Niemcy zbudowali w obszarze polityki pamięci własną strefę komfortu.

To jest metodyczne działanie pani zdaniem?

Tak, to jest świadoma polityczna decyzja. Niemcy mają afirmatywny stosunek do własnej państwowości i uwielbienie dla własnej demokracji. Potrzebują przeszłości, która jest oswojona i bezpieczna. Przypadek polski jest dla nich niewygodny, bo stoją przed koniecznością uznania Polaków za ofiary - które w odróżnieniu od innych wymienionych przeze mnie grup - miały swoje państwo. Ocena Niemców współczesnej polskiej demokracji i szacunku dla suwerennego państwa polskiego jest uzależniona od stopnia uznania niemieckiego przywództwa w Europie. Jeśli go nie ma, zmieniają język, polska demokracja nagle staje się „reżimem” i zagrożeniem dla Europy. Wobec tego każda polska instytucja powołana za rządów PiS to legitymizacja reżimu. Ocenianie polskiej demokracji w Niemczech wkroczyło w fazę krytyczną. W Polsce takie stanowisko wobec jakiegokolwiek kraju, poza autentycznymi reżimami jak Rosja czy Białoruś, byłoby niemożliwe. Nasze relacje z Ukrainą układały się różnie. Po 24 lutego 2022 r. – zostaliśmy jako państwo i naród liderem europejskiej pomocy. Niemcy się wahają, zajmują wyczekujące stanowisko, liczą się także z wygraną Rosji.

Centrum Lemkina, powołane przez Instytut Pileckiego, zbiera świadectwa zbrodni popełnianych na Ukrainie niezależnie od prokuratury, by móc je szybko upublicznić, a nie dopiero po prokuratorskim śledztwie, gdzie wszystkie zeznania są procesowo zabezpieczane…

No, nie tak szybko. Świadectwa mogą być podane do wiadomości publicznej dopiero wtedy, gdy ofiary przestępstw i ich rodziny będą bezpieczne.

W zdecydowanej większości przypadków ich dane są ukrywane.

To prawda, starannie anonimizujemy ofiary i świadków dla ich bezpieczeństwa. To żmudna praca całego zespołu Centrum Lemkina, ale konieczna. Dlatego z pewnością wiele z tych świadectw trafi w takiej formie do badaczy, naukowców czy dziennikarzy dużo szybciej niż zeznania dla prokuratury. Powtarzam, że osądzenie rosyjskich sprawców będzie trudne. Natomiast – materiał źródłowy – będzie służył analizie, czym jest wojna na wyniszczenie albo jakie konsekwencje miały genocydalne przesłanki rozpoczęcia tej agresji. Nieuznawanie narodu ukraińskiego, jego odrębnej kultury i języka. Świadectwa służą egzemplifikacji wielkich procesów pojedynczym losem ludzkim. Jest to niezbędne dla trwałej pamięci o rosyjskiej agresji i jej okrucieństwach.

Czy badaniami Centrum Lemkina zainteresowały się może szkoły, uniwersytety lub inne instytucje w Niemczech?

O to należy pytać szefową instytutu w Berlinie, Hannę Radziejowską. Do tej pory w Warszawie zainteresowanie wykazali głównie Brytyjczycy i Amerykanie. Pełna sala podczas trzydniowej konferencji w Berlinie pokazała, że realizujemy ważne zadanie. Instytut organizuje rocznie ponad 240 wydarzeń, w tym około 140 edukacyjnych, na które przychodzi niemiecka publiczność. To jest miarą naszego sukcesu.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze 8

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
6 lutego, 14:18, 17 IX 1939:

Wyzwolenie zachodniej Białorusi i Ukrainy.

W XX leciu międzywojennym II RP zamieszkiwało 6 milionów ludności białoruskiej i ukraińskiej (20% całej ówczesnej ludności). Biorąc pod uwagę fakt, że zamieszkiwali oni wschodnią część Polski to na tamtych terenach było ich procentowo znacznie więcej, miejscami nawet 90-100%. Wkroczenie bohaterskiej Armii Czerwonej Związku Radzieckiego 17 IX 1939 na wschodnie tereny NIEISTNIEJĄCEJ już Polski (brak stałej ludności, brak stałego terytorium i brak rządu-szczury uciekły do Rumunii) w celu obrony ludności białoruskiej i ukraińskiej przed Niemcami było całkowicie uzasadnione i zgodne z prawem międzynarodowym – konwencja z Montewideo 1933. Tak postąpiłoby każde inne państwo. Wkroczenie to nie miało nic wspólnego z paktem Ribbentrop – Mołotow, który był zwykłym układem o nieagresji. Dokładnie taki sam pakt miała podpisany z Niemcami także Polska (pakt Lipski-von Neurath). Oprócz Polski to jeszcze Francja, Anglia, Łotwa i Estonia. ZSRR zawarł ten pakt jako ostatni kraj.

Nie było żadnych tajnych protokołów do paktu Ribbentrop -Mołotow. Nikt nigdy i nigdzie na świecie nie widział oryginałów tych protokołów. Jedyne co istnieje to jakieś FOTOKOPIE wytrzaśnięte nagle z rękawa podczas procesów norymberskich w celu obrony Geringa. FOTOKOPIE te istnieją tylko po stronie zachodniej. Po stronie rosyjskiej nikt nigdy ich nie widział ani nie odszukał. FOTOKOPIE te są tak nieudolnie sfałszowane że nawet zezowaty morawiecki to widzi. Podpisy Mołotowa na wersji niemieckiej są w całości łaciną, na rosyjskiej inicjał imienia łaciną a nazwisko cyrylicą. Litera "W" od Wiaczesława na kopii niemieckiej ma całkiem inny charakter pisma niż na kopii rosyjskiej. Tak samo litera "M" jak Mołotow.

Wydarzenia historyczne były sprzeczne z treścią załączników: Granica pomiędzy Niemcami a ZSRR miała być m.in. na Wiśle a była kilkaset km na wschód od Wisły. Litwa miała być w strefie niemieckich wpływów a była w strefie ZSRR. Zachodnia Ukraina aż po San miała należeć do ZSRR a na konferencji w Jełowej 12 IX 1939 Niemcy omawiali utworzenie tam pronazistowskiego państwa im podległego po podbiciu całej Polski. Niemiecki atak na Lwów, który wraz z cała zachodnią Ukrainą miał należeć do ZSRR. Wzajemne ostrzeliwanie się pod Lwowem Niemców i Sowietów, którzy wg załączników mieli być sojusznikami. Wkroczenie 17 IX 1939 nie zostało uznane za agresję przez żaden kraj na arenie międzynarodowej. Lance do boju, szable w dłoń, do Rumunii szczury goń! ❤️☭

"❤️☭"

Każdemu według zasług . Dla ciebie , gnoyu , młotem po jajach i sierpem po gardle . Tak żebyś docenił należycie "ruski mir" .

O
Otto
Wam to chyba odwaliło. Wołodia z Wołodźką zarzucili cały świat swoją propagandą, że tego nawet największy demokrata u którego biją murzynów nie jest w stanie pojąć, a wy przy użyciu jakiegoś centrum chcecie produkować alternatywna rzeczywistość
G
Gość
Posłuchajcie ruskie trolle, ukraińskie trolle i polskie trolle...i w ogóle trolle. Komunizm w Polsce to były prześladowania. Byłam mała w klasie podstawowej i za śmianie się z języka rosyjskiego groziła dwója. A przyznajmy, że rosyjski to śmieszny język, zaciąga gwarą wiejską. Elegancji w nim nie ma. Ukraiński podobnie więc ich nawet nie rozróżniam....nie chwalcie mi tutaj Rosji bo wszyscy wiedzą jakie zasady ma/miało KGB i NKWD. Ludzkie one nie były! więc dosyć opiewania zasług Rosji w budowaniu świata!.....każdy kraj niech buduje u siebie po swojemu!
O
Otto
6 lutego, 12:35, Kochamy Rosję!:

Co polska i polacy zawdzięczają Rosji?

Po pierwsze - zabory, które do polski wprowadziły jakiekolwiek światło cywilizacji. To zaborcy - głównie Rosja - znieśli pańszczyzne. Coś co w cywilizowanych krajach zostało zniesione juz w XV wieku w polsce pod koniec XVIII wieku trwało w najlepsze i gdyby nie Rosja prawdopodobnie trwałoby do dziś a polacy odрierdalaliby pańszczyznę.

Po drugie - wyzwolenie. Gdyby nie Rosjanie to polacy już dawno ulotniliby sie jako cuchnące dymki przez kominy krematoryjne w 1000 letniej III Rzeszy z którą rozpętali II wojne światową atakując w 1938 Czechosłowację.

Po trzecie - komunizm, dzięki czemu polska i polacy doznali olbrzymiego postepu cywilizacyjnego. Uprzemysłowiono polske do roli 10 tej największej gospodarki w skali swiata, zlikwidowano analfabetyzm, zapewniono darmową edukację na każdym poziomie, podłaczono polakom prąd, przeniesiono ze wsi do miast, ze stodół do bloków z wielkiej płyty. polacy , którzy wcześniej bardziej przypominali wyglądem zwierzynę leśną dzięki komunizmowi zaczęli wyglądać jak ludzie.

Zatem na kolana кurwy plujące na Rosję i powtarzać:

NIECH ŻYJE ROSJA !!!

NAPRZÓD KOCHANA ROSJO !!!

ROSJA - TO BRZMI DUMNIE !!!

6 lutego, 12:42, Gość:

Kto zbroił ZSRR w czasie II w. św. ? Wysyłał mnóstwo broni?

Kto im pożyczał pieniądze - zastawem był Krym?

6 lutego, 13:00, Kochamy Rosję!:

ZSRR uzbroił się sam na skutek 3 planów pięcioletnich i dobrze zorganizowanej pracy ludzkiej w komunistycznych fabrykach. Kiedy cały kapitalistyczny zachód był pogrążony w kryzysie 1929 ZSRR rozwijał się w tempie 20% w skali roku czego nie powtórzył żaden inny kraj w historii świata. Zarządcą całej tej efektywnej produkcji komunistycznej był Wielki Stalin.

Josip Wissarionowicz Dżugaszwili pseudonim Stalin. Mamusia wołała na niego Soso. A wy czytali list do zjazdu Włodka Uljanowa? Nie? To poczytajcie.

O
Obserwator
Rosji przydałoby się teraz to samo,co Niemcom w 1945 roku.

Przywódcy sowieccy oraz rosyjscy byli bezkarni i w poczuciu tej bezkarnosci Putin robi,co robi.
G
Gość
6 lutego, 12:31, Gość:

Ukarać Rosje :). A dlaczego tylko ją.

Żaden SS-man z obsady GrossRosen nie został ukarany przez sąd RFN.

Często po wojnie SS-mani wyższą rangą piastowali urzędy Państwowe w RFN.

Ten świat nie zna "sprawiedliwości" .. nim rządzi pieniądz.

Człowiek w swojej istocie jest pazerny.

winna Rosja za Katyń, Ukraina za Wołyń, Polska za głupotę!

G
Gość
https://gpcodziennie.pl/813294-euroagentom.html
G
Gość
Ukarać Rosje :). A dlaczego tylko ją.

Żaden SS-man z obsady GrossRosen nie został ukarany przez sąd RFN.

Często po wojnie SS-mani wyższą rangą piastowali urzędy Państwowe w RFN.

Ten świat nie zna "sprawiedliwości" .. nim rządzi pieniądz.

Człowiek w swojej istocie jest pazerny.
Wróć na i.pl Portal i.pl