Do dwóch razy sztuka – mogą po meczu mówić strzelcy goli dla GKS Tychy. Daniel Rumin i Patryk Mikita w krótkich odstępach czasu mieli bowiem po dwie wyborne sytuacje i obaj wykorzystali tę drugą. Do bramki trafił również trzeci z piłkarzy GKS, Kamil Szymura, ale na jego nieszczęście była to własna bramka.
Strzelanie rozpoczęło się w 12. minucie. Z rzutu rożnego dośrodkował Damian Gąska, a piłkę głową próbował wybić Patryk Mikita. Skierował ją jednak w stronę własnej bramki i zaskoczony tym Kamil Szymura kolanem wbił ją do siatki.
14 minut później wydawało się, że łęcznianie dobiją rywala. Daniel Dziwniel dalekim podaniem uruchomił na lewej stronie Sergieja Krykuna, który w ostatniej chwili uratował piłkę przed opuszczeniem placu gry. Przy próbie wybicia futbolówki przez Krzysztofa Machowskiego w rywala trafił Dawid Tkacz. Piłka potoczyła się na wysokość linii pola karnego, gdzie nadbiegł Gąska i silnym strzałem umieścił ją w siatce gospodarzy. Sędzia najpierw gola uznał, ale potem obejrzał całą sytuację na monitorze i anulował trafienie łęcznian, uznając przewinienie Tkacza.
Górnik nie podwyższył więc swojego prowadzenia, a tyszanie zabrali się za odrabianie strat. W 31. minucie, po uderzeniu głową, bliski szczęścia był Daniel Rumin. Piłka o centymetry minęła bramkę Macieja Gostosmkiego, który tylko wzrokiem odprowadził futbolówkę za linie końcową.
Nie upłynęło nawet 60 sekund, a wspomniany Rumin otrzymał drugie bardzo dobre podanie i tym razem szansy nie zmarnował. GKS wyprowadził akcję lewą stroną, skąd piłkę płasko dośrodkował Krzysztof Wołkowicz. Jej lotu nie przeciął Jonathan De Amo, a za nim czekał już Rumin, któremu pozostało dostawić jedynie nogę.
Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem remisowym, a po przerwie to wciąż gospodarze groźniej poczynali sobie pod polem karnym rywala. Już na początku drugiej połowy groźny strzał oddał Patryk Mikita. Tym razem jeszcze nieznacznie się pomylił.
W 55. minucie Mikitę dokładnym podaniem obsłużył Mateusz Radecki, a pozostawiony bez opieki napastnik GKS z 11 metrów głową skierował piłkę do bramki Górnika. Maciej Gostomski nawet nie zareagował.
Zespół z Łęcznej nie miał sposobu na rywala. Właściwie jedyną dobrą okazją do wyrównania był strzał Miłosza Kozaka z rzutu wolnego. W 84. minucie skrzydłowy zielono-czarnych uderzeniem z około 25 metrów próbował trafić tuż przy słupku, ale Adrian Odyjewski, który w przerwie zmienił między słupkami Konrada Jałochę, zdołał wypiąstkować piłkę.
Podopieczni trenera Ireneusza Mamrota przegrali drugie wyjazdowe spotkanie z rzędu, a ponieważ swój mecz wygrała Skra Częstochowa, to przewaga łęcznian nad strefą spadkową ponownie się zmniejszyła.
GKS Tychy – Górnik Łęczna 2:1 (1:1)
Bramki: Szymura 12 (sam) – Rumin 32, Mikita 55
GKS: Jałocha (46 Odyjewski) – Tecław, Szymura, Buchta, Wołkowicz, Żytek, Radecki, Machowski, Mikita, Rumin, Skibicki (75 Połap). Trener: Dariusz Banasik
Górnik: Gostomski – Dziwniel (77 Biernat), Cisse, De Amo, Zbozień, Krykun, Pawlik (70 Podliński), Kryeziu, Kozak, Tkacz (65 Szramowski), Gąska. Trener: Ireneusz Mamrot
Żółte kartki: Odyjewski, Wołkowicz – De Amo, Gąska
Sędziował: Radoslaw Trochimiuk (Przasnysz)
