Ertuğrul Erdoğan: Jestem trenerem, a nie magikiem. Nie zamierzam być sprzedawcą marzeń (ROZMOWA)

Jest pan usatysfakcjonowany z pracy, jaką wykonali zawodnicy w pierwszych dniach pańskiego pobytu we Wrocławiu?
Tak, zdecydowanie. Podejście koszykarzy na początku mojej pracy w Śląsku szczerze mi zaimponowało. Jestem także bardzo podekscytowany, że mogę pracować z tak uzdolnionymi zawodnikami. W naszym zespole panuje dobra chemia. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że podjąłem się niełatwej misji – przejąłem drużynę w trakcie sezonu, muszę lepiej poznać graczy, a oni mnie. Na tę chwilę najważniejszym celem jest sprawienie, aby drużyna zrobiła krok do przodu i prezentowała się lepiej niż w ostatnich tygodniach. Dopiero potem możemy myśleć o grze w finale Energa Basket Ligi.

Rozmawiamy podczas pańskiej pierwszej wizyty w Hali Stulecia. Jakie wrażenie robi na panu ten obiekt?
To niesamowite miejsce, wygląda niczym świątynia koszykówki. Przypuszczam, że Hala Stulecia może być wyższa niż Panteon czy Hagia Sophia. Nasz domowy obiekt jest imponujący, więc musimy zrobić, co w naszej mocy, aby uczynić z niego twierdzę.

Jak dużo czasu zajęło panu ustalenie szczegółów pracy w Śląsku?
Na dobrą sprawę bardzo szybko doszedłem do porozumienia z prezesem Michałem Lizakiem. Klub skontaktował się ze mną dzień po podjęciu decyzji o rozstaniu z trenerem Andrejem Urlepem. Nie rozmawialiśmy wtedy o szczegółach finansowych, wbrew pozorom to nie jest tak istotne, jak może się wydawać. Skupiliśmy się na aspektach sportowych, dotyczących prowadzenia zespołu. Zdecydowanie więcej czasu zajęło mi załatwianie wizy, ponieważ Turcy potrzebują jej, aby pracować w Europie. Kiedy otrzymałem ofertę poprowadzenia Śląska, w ogóle się nie wahałem.

Jakie cele postawiło przed panem szefostwo Śląska Wrocław?
W EuroCupie nie mamy już szans na awans, dlatego musimy postarać się o zwycięstwa w ostatnich meczach rozgrywek. Trzeba być jednak świadomym, że wejście na ścieżkę zwycięstw to pewien proces. Poważnie podchodzę do swojej pracy. Jestem trenerem koszykówki, a nie magikiem i nie zamierzam być sprzedawcą marzeń. Mój główny cel to ciężka praca, zebranie jak najwięcej informacji o polskiej lidze i progres zarówno całej drużyny, jak i poszczególnych koszykarzy. Do tego potrzebuję też zdrowych zawodników. Obecnie nie mam do dyspozycji wszystkich graczy. Szymon Tomczak miał ze mną dwa treningi, Aleksander Dziewa jeden, a Jakub Karolak z powodu problemów zdrowotnych był w ogóle poza grą. Takie okoliczności dla żadnego trenera nie są dobre. Kiedy wszyscy będą zdrowi, możemy mierzyć wysoko. Cel na rozgrywki Energa Basket Ligi? Wygrywać mecz za meczem. Jesteśmy obecnie bardzo, bardzo daleko od obrony mistrzostwa Polski czy nawet gry w finale. Musimy szanować naszych przeciwników, którzy na tę chwilę mają nad nami przewagę. Wynika ona z faktu, że ta sama grupa osób pracuje ze sobą od początku sezonu. Jeszcze raz podkreślę – nie jestem magikiem, ale zrobię absolutnie wszystko, aby Śląsk był na szczycie.