Henry Kissinger, człowiek Putina do zadań specjalnych

Piotr Grochmalski
Piotr Grochmalski
Były sekretarz stanu USA Henry Kissinger na lunchu w Departamencie Stanu USA w Waszyngtonie, 1 grudnia 2022 r.
Były sekretarz stanu USA Henry Kissinger na lunchu w Departamencie Stanu USA w Waszyngtonie, 1 grudnia 2022 r. ROBERTO SCHMIDT/AFP/East News
To nie był przypadek. Dokładnie wówczas gdy Rosja, chcąc zyskać na czasie by przygotować się do kolejnej ofensywy, tworzy wrażenie, że jest gotowa do pokojowych rozmów, Henry Kissinger w dramatycznym apelu wzywa do rozsądku i opamiętania się. Na łamach „The Spectator” ukazał się jego tekst, w którym rzekomo ukazuje „Jak uniknąć kolejnej wojny światowej”.

Ten były sekretarz stanu w ekipie prezydentów Nixona i Forda tworzy wokół siebie aurę człowieka głęboko zatroskanego o losy ludzkości. A także wybitnego męża stanu, który ma rzekomo szczególne kompetencje do tego, aby pouczać przywódców politycznych, jaką mają wybrać drogę w przyszłość w tym krytycznym momencie.

Jakie metody Kremla stosuje Kissinger?

Jego pierwsza zasadnicza manipulacja opiera się w gruncie rzeczy na tej samej metodzie, którą stosuje Kreml. Kissinger straszy. Wybiera do tego przykład I wojny światowej. Jak twierdzi - „była ona swego rodzaju kulturowym samobójstwem, które zniszczyło dominację Europy. Europejscy przywódcy weszli we śnie – używając określenia historyka Christophera Clarka – w konflikt, w który żaden z nich by nie wkroczył, gdyby przewidzieli koniec wojny w 1918 roku”. Przekaz jest oczywisty – uważajcie, bo ten obecny konflikt w każdej chwili może stać się kolejną wojną globalną. Czas się przebudzić, otrzeźwieć – zdaje się mówić.

Jednak jego manipulacja opiera się na podwójnym, intelektualnym oszustwie. Rzekomej, wydumanej analogii do ówczesnego europejskiego szaleństwa, ale też odsunięcia uwagi czytelnika od II wojny światowej, bo wówczas b. sekretarz stanu USA musiałby podkreślić sprawczą rolę Rosji w tym dramacie. A przecież większość analityków, jeszcze przed agresją FR na Ukrainę wskazywało podobieństwa do prowadzonej przez Kreml gry, zmierzającej do scenariusza porozumienia z Monachium, zawartego przez mocarstwa zachodnie z Hitlerem za cenę rozbioru Czechosłowacji, co miało zapewnić pokój w Europie.

Nawet emerytowany rosyjski gen. Leonid Iwaszow wskazywał, że ultimatum, jakie Putin przedstawił NATO pod koniec 2021 r., przypominało ówczesną grę Hitlera z Zachodem.

Kissinger buduje więc dramatyczne napięcie, by zadać pytanie: „Czy dzisiejszy świat znajduje się w porównywalnym punkcie zwrotnym na Ukrainie, skoro zima narzuca tam wstrzymanie operacji wojskowych na dużą skalę?”

Dalej, w stylu klasycznych kłamstw propagandy Putina, aby uwiarygodnić swoją postawę, twierdzi, że rzekomo wielokrotnie wyrażał „poparcie dla sojuszniczych wysiłków militarnych w celu udaremnienia agresji Rosji na Ukrainę”.

Kissinger – cichy sojusznik Putina

Rzecz w tym, iż przez długie lata Kissinger nie ukrywał swoich bliskich relacji z Putinem. Nawet chlubił się nimi. Był swoistym amerykańskim Gerhardem Schroederem. Z pewnością w sposób mniej manifestacyjny od byłego niemieckiego kanclerza czerpał z zasobów finansowych Kremla, ale te relacje były wyraziste.

Prywatna firma Kissingera była potężnie zaangażowana w lobbing na rzecz Putina. Za co była sowicie opłacana. Odgrywała jedną z kluczowych ról w powstaniu i rozbudowie US-Russia Business Council, organizacji która gromadziła 300 wielkich korporacji działających na rynku rosyjskim – w tym Sberbank, Gazprombank i słynny Alfa Bank Michaiła Fridmana, który był główną skarbonką Putina.

To było serce jego systemu korupcyjnego, a jednocześnie to Fridman miał odpowiadać za gros prywatnej kasy władcy Kremla i korupcyjne operacje FSB na świecie. Steven Lee Myers w kompetentnej biografii Putina tak pisze o jego relacjach z Kissingerem: „Ten sędziwy mąż stanu…regularnie widywał się z Putinem, odkąd ten zdobył władzę. Putin z sentymentem wspominał ich pierwsze spotkanie w latach dziewięćdziesiątych, kiedy odebrał Kissingera z lotniska w Petersburgu, a starszy polityk komplementował go mówiąc, że 'wszyscy przyzwoici ludzie zaczynali w wywiadzie'. Putin traktował Kissingera jak zaufanego doradcę, który go szanuje i dba o interesy narodowe Rosji”. Myers przytacza też zapomnianą wypowiedź Kissingera o władcy Kremla: „Putin to nie Stalin, nie czuje przymusu zniszczenia każdego, kto się z nim nie zgadza… jest człowiekiem, chcącym zdobyć dosyć władzy, żeby doprowadzić do skutku swoje najważniejsze bieżące zadania”.

Co Henry Kissinger myślał o rozbiorach Polski?

Kissinger urodził się w 1923 r. w Niemczech i jako sekretarz stanu USA odegrał niebagatelną rolę w cichym wsparciu dla polityki wschodniej kanclerza Brandta, która miała odbudować oś Berlin-Moskwa jeszcze w czasach zimnej wojny. Wcześniej, w 1959 r., skutecznie rywalizował o profesurę na Harvardzie ze Zbigniewem Brzezińskim, który po niepowodzeniu rozpoczął pracę jako profesor na Wydziale Prawa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Columbia (tam jego studentką była – urodzona w Pradze - Madeleine Albright, pierwsza kobieta, która została sekretarzem stanu USA). Kissinger nigdy nie ukrywał swej fascynacji Bismarckiem i Katarzyną II, a także lekceważącego stosunku do Europy Środkowo-Wschodniej w tym Polski, rozbiory zaś traktował jako element europejskiej stabilizacji.

Gdy 24 lutego Putin zaatakował Ukrainę, trudno znaleźć jego zdecydowane, krytyczne wypowiedzi. Dopiero wówczas, gdy doszło do kijowskiej klęski rosyjskiej armii i zaczęto coraz otwarciej mówić, że Rosja może przegrać wojnę, nagle Kissinger zabrał głos. Niedługo wcześniej Dmitrij Trenin, członek rosyjskiej Rady ds. Polityki Zagranicznej i Obronnej, przemawiając 14 maja na XXX Zgromadzeniu tego wpływowego forum, stwierdził, iż „…nadzieje, że przeciwnicy Rosji 'opamiętają się' lub w wyniku zawirowań wewnętrznych w ich krajach zostaną zastąpieni bardziej umiarkowanymi postaciami, są iluzoryczne… Tym samym systemowa konfrontacja Zachodu z Rosją będzie prawdopodobnie długotrwała”.

Ten ideolog Kremla domagał się wówczas pełnego poparcia dla dalszej agresji. Stwierdził, iż „Rosja dziś i w najbliższej przyszłości jest krajem w stanie wojny. Będzie mogła kontynuować swoją historię tylko wtedy, gdy władza i społeczeństwo zjednoczą się na zasadzie solidarności i wzajemnych zobowiązań”.

Kissinger odpalił „bombę”, Zełenski odpowiedział

I wówczas, pod koniec maja, podczas Światowego Forum Ekonomicznego Kissinger odpalił „bombę”. Jego słowa pojawiły się na pierwszych stronach większości gazet – domagał się, by Zachód wpłynął na Kijów, zachęcając go do zaakceptowania pokoju z Rosją na warunkach częściowego rozbioru Ukrainy, aby nie zniszczyć związków Moskwy z Europą.

Dostał miażdżącą odpowiedź. Najsilniejszy, najbardziej bolesny cios zadał mu prezydent Zełenski, który stwierdził, że widocznie u Kissingera w kalendarzu jest wciąż rok 1938, a nie 2022 i wydaje mu się, że przemawiał w Monachium, a nie w Davos. Ukraiński przywódca napisał na Facebooku: „Kissinger wyłonił się z zamierzchłej przeszłości i wypowiedział takie słowa. (...) Po tysiącach rosyjskich rakiet, dziesiątkach tysięcy zabitych Ukraińców, po zbrodniach w Buczy i Mariupolu, po tzw. obozach filtracyjnych, w których wrogowie zabijają, torturują, gwałcą i poniżają naszych obywateli (...) zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie nawoływał do uwzględnienia interesów Rosji".

Jak podkreślił Zełenski, pochodzący z żydowskiej rodziny Heinz Kissinger uciekł w 1938 roku wraz z rodziną z nazistowskich Niemiec, próbując ratować swoje życie. "Miał wówczas 15 lat, a przecież wszystko doskonale rozumiał. Wtedy nie mówił, że trzeba przystosować się do nazizmu zamiast z nim walczyć". Z niekrywaną ironią stwierdził: „Różni 'wielcy geopolitycy' nigdy nie dostrzegają zwykłych ludzi. Nie widzą Ukraińców, żyjących na terytorium, które ci (eksperci) chcieliby wymienić w zamian za iluzję pokoju z Rosją”. Po powszechnym potępieniu Kissinger nagle stwierdził, że oczywiście nie ma mowy o rozbiorze Ukrainy i źle zostały zrozumiane jego intencje.

Gdy Kreml znów potrzebuje nagłej pomocy Kissinger, mimo batów jakie otrzymał w maju, znów staje gotów do zadania. Tym razem jednak zasadniczy cel jest ukryty pod warstwą komplementów, których nie szczędzi pod adresem Kijowa. Twierdzi, że „Ukraina po raz pierwszy we współczesnej historii stała się głównym państwem w Europie Środkowej. Wspomagana przez sojuszników i inspirowana przez

swojego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, (...) stawiła czoła rosyjskim siłom konwencjonalnym, które krążyły nad Europą od drugiej wojny światowej. A system międzynarodowy – w tym Chiny – sprzeciwia się groźbom lub użyciu przez Rosję broni nuklearnej”. Co więcej, uznaje on, iż „proces ten podważył pierwotne wątpliwości, dotyczące członkostwa Ukrainy w NATO. Ukraina zbudowała jedną z największych i najskuteczniejszych armii lądowych w Europie, wyposażoną przez Amerykę i jej sojuszników. Proces pokojowy powinien włączyć Ukrainę do NATO, niezależnie od formy. Alternatywa neutralności nie ma już sensu, zwłaszcza po przystąpieniu Finlandii i Szwecji do NATO”.

Referenda i nowy porządek w Europie Środkowej i Wschodniej

Jednak gdy Kissinger przechodzi do konkretów wszystko staje się jasne. Nadal optuje on za powrotem do granic sprzed agresji 24 lutego. Rosja pozostałaby więc na okupowanych od 2014 r. ziemiach, w tym na Krymie. Dodaje przy tym, iż jeśli tej linii granicznej sprzed 24 lutego nie da się osiągnąć w wyniku działań zbrojnych lub negocjacji, winny się odbyć „referenda nadzorowane przez społeczność międzynarodową, dotyczące ich samostanowienia”.

Ta metoda winna być zastosowana „na szczególnie podzielonych terytoriach, które na przestrzeni wieków wielokrotnie przechodziły z rąk do rąk”. Po co to wszystko? Zdaniem Kissingera ma to potwierdzić wolność Ukrainy (sic!) i zdefiniować nową strukturę międzynarodową, zwłaszcza w Europie Środkowej i Wschodniej. Innymi słowy ten doświadczony polityk chce rękoma Zachodu doprowadzić do dekompozycji Trójmorza, a więc dokonać strategicznego celu Rosji. Podkreśla przy tym bezczelnie, że „ostatecznie Rosja powinna znaleźć miejsce w takim porządku”.

Przecież Kissinger wie, że to, co proponuje to współczesna wersja Monachium. Richard Pipes, analizując rosyjską myśl strategiczną w artykule „Sowiecka strategia globalna”, stwierdził, iż „ze wszystkich europejskich krajów Rosja ma nie tylko najstarszą i najtrwalszą tradycję imperialnej ekspansji, ale także odznacza się największą konsekwencją w utrzymywaniu raz zdobytych terytoriów”.

Wskazał też na metodę stosowaną przez Rosję: „Każde nowe terytorium staje się natychmiast częścią niezbywalnego ‘patrymonium’ i zostaje prędzej czy później wcielone do ‘ojczyzny’. Każde wymaga nowego buforu, który chroniłby je od rzeczywistego czy wyimaginowanego wroga, dopóki ów bufor także nie zostanie w końcu wcielony do ‘ojczyzny’ – a wtedy znów wymaga nowego buforu…”. Ale Kissinger tak naprawdę gra o swoje interesy, o sieć powiązań, które spina ów projekt US-Russia Businnes Council, którego był jednym z kreatorów. W 2019 r. z szumem owo gremium spotkało się w Moskwie z Euroazjatyckim Forum Gospodarczym, putinowskim projekcie, który w wielu fazach był konsultowany z Kissingerem.

Jego brudne interesy prowadzone z Kremlem wiążą go tą samą siecią zależności, co byłego kanclerza Schroedera.

Pod koniec swego szokującego tekstu były sekretarz stanu USA, z nieukrywanym cynizmem zaznacza, że stanowczo nie zgadza się na działania, których celem ma być bezsilność Rosji. Podkreśla bowiem, że „Rosja, przy całej swojej skłonności do przemocy, wniosła decydujący wkład w globalną równowagę sił przez ponad pół tysiąca lat. Nie należy umniejszać jej historycznej roli”.

Co polityka Kissingera oznacza dla państw Trójmorza?

Dla Polski i państw Trójmorza, to przejaw koszmarnie zakłamanej rzeczywistości, w której nie ma dla nich miejsca. Kissinger jawi się jako potomek geopolityki gen. Haushoffera, oddanego wizji wielkich przestrzeni i wspólnoty niemiecko-rosyjskiej, a nie koncepcji Mackindera-Piłsudskiego, która w zbudowaniu silnego obszaru Trójmorza, połączonego sojuszem z USA, widziała jedyną skuteczną gwarancję przed agresywną, rewizjonistyczną polityką Rosji i Niemiec.

Kissinger straszy też, że „rozpad Rosji lub zniszczenie jej zdolności do prowadzenia polityki strategicznej może spowodować, że jej terytorium obejmujące 11 stref czasowych zamieni się w próżnię [toczących się] sporów”, a konkurujące o nią społeczeństwa mogą używać przemocy do ich rozstrzygnięcia. Rzecz w tym, iż jest to ten sam argument, którego Rosjanie użyli w 1991 r. , aby uzyskać wsparcie Zachodu do powstrzymania drugiej fazy rozpadu imperium, (po upadku Związku Sowieckiego). W konsekwencji Rosja sama stała się największym zagrożeniem dla globalnego porządku. To wystarczająca lekcja. Tylko Rosja skutecznie osłabiona i zmarginalizowana może skupić się na rozwoju swojego społeczeństwa, a nie na kolejnej próbie ekspansji i odbudowy swojego imperium.

Ted

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl